Rozdział 2

330 38 11
                                    



Wszystko szło gładko. Ciągłe próby i podróże dawały nam w kość, ale widok fanów, którzy od rana ustawiali się tylko po to by nas zobaczyć, był cudowny... Tego uczucia nie da się tak po prostu opisać. Po koncertach zawsze wracaliśmy do hotelu, żeby się przebrać, a potem wyjść na miasto, aby spróbować tamtejszych potraw. Tak też było i tym razem. Znowu trafiłem do pokoju z Hakyeonem i Kenem, bo Hongbin chciał być z Hyukiem, a Leo miał po dziurki w nosie niezamykającej się buzi lidera. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało... Uwielbiałem towarzystwo N, ale przebywanie z nim stwarzało coraz to większe zagrożenie dla moich nieposkromionych uczuć, które tylko czekały, żeby wybuchnąć.

***

-Idę do bufetu. Nie wytrzymam z głodu zanim Hakyeon łaskawie się ogarnie i będziemy mogli wyjść – jęknął Ken, gdy weszliśmy do holu.

-Idę z tobą! – ożywił się maknae. Wszyscy byliśmy głodni, ale bufetowe żarcie nie zastąpi nam kolacji. Lepiej byłoby po prostu szybciej się zebrać do wyjścia na miasto. Teraz to my będziemy musieli na nich czekać.

Dotarliśmy do pokoju na 2 piętrze, do którego wcześniej zaniesiono nasze bagaże. Otworzyłem drzwi i, jak to miałem w zwyczaju, rzuciłem się na pierwsze łózko.

-Uhh, najchętniej po prostu poszedłbym spać... - mruknąłem w poduszkę. N położył się obok mnie i przez chwilę leżał bez ruchu patrząc na mnie. Nie widziałem go, bo twarz wciąż miałem zatopioną w poduszce, ale mogłem poczuć na sobie jego wzrok. Odwróciłem głowę w jego kierunku dopiero, gdy zaczynało mi brakować powietrza. Lider uśmiechnął się na mój widok, zarzucił nogę na moje biodro i próbował zrzucić mnie z łóżka.

-Ja zajmuję to! – krzyknął przepychając się ze mną z całej siły. Heh, nie ma mowy żebym dał mu wygrać. Złapałem go za ramiona i przycisnąłem do łóżka, po czym usiadłem okrakiem na jego biodrach – Aish, dobra przyznaję, że jesteś silniejszy. Możesz wziąć to łóżko skoro tak bardzo chcesz – zaśmiał się słodko. Poczułem jak opuszczają mnie ostatnie siły i ugiąłem się na rękach wisząc nad liderem. Spojrzałem w dół. Hakyeon leżał bezbronny pode mną patrząc wyczekująco. Kiedyś umrę z jego powodu... Opadłem na poduszki obok niego i odwróciłem się w przeciwną stronę.

-Ravi – czułem jak przysunął się bliżej – Ravi –powtórzył, a ja obróciłem głowę w jego kierunku. Błąd. Moja twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od jego. Poczułem na sobie ten ciepły oddech i już dłużej nie mogłem. W tamtym momencie całkowicie przestałem myśleć. Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku, który szybko stawał się coraz głębszy. Zamknąłem oczy i całkiem się zatraciłem. Powoli włożyłem język do jego ust, na co z łatwością mi pozwolił. Podążyłem ręką do jego włosów i chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety nie było to możliwe, bo szybko się opamiętałem i jak poparzony wyskoczyłem z łóżka.

Co.Mi.Odbiło.

Nie mogłem spojrzeć liderowi w twarz, więc szybko się przebrałem i zbiegłem na dół, gdzie mieliśmy się spotkać do wyjścia, zostawiając go oszołomionego na górze.

Przez następne dni unikałem Hakyeona jak mogłem, choć nie było to łatwe... Ograniczałem swój kontakt z nim do sytuacji czysto związanych z naszą pracą, jak choreografie noi wiadomo – występy. Właśnie spełniała się jedna z moich największych obaw... Co prawda nawet nie byliśmy razem, więc rozstać się też nie mogliśmy, ale sytuacja była podobna. Czułem się niezręcznie w jego towarzystwie i jednocześnie zaczynało mi go brakować. Gdybym tylko potrafił się wtedy opanować... Miałem nadzieję, że niedługo o tym zapomnimy i wszystko wróci do normy... Jednak wspomnienie jego ust nie dawało mi spokoju...

I♥U, Cha Hakyeon | naviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz