II

354 49 1
                                    

Odkąd dostałem zlecenie, minęło kilka dni. Od tamtego momentu, dość dużo czasu spędziłem na rozmowach z Luhanem. Smsy do późna stały się już normą. Tao nie był z tego zadowolony, ale starał się tego nie okazywać zbyt często. Jednak trochę go poznałem i jestem dość spostrzegawczy. Przynajmniej tak mi się wydawało. Człowieka nigdy nie pozna się do końca, zawsze znajdzie się coś, co nas zaskoczy. Przeważnie nie jest to miłe. A mnie powinny już wyskoczyć zmarszczki na czole od ciągłego unoszenia brwi, na szczęscie nie miałem tego w zwyczaju. Coraz więcej sytuacji i spraw pokazuje mi, że w zasadzie mało mamy wspólnego. Chciałem takiego chłopaka, fakt. Jednak myślałem, że stosunek do bliskich osób będzie wyglądał trochę inaczej. Po prostu przestałem czuć się kochanym.
Powoli zbierałem się na spotkanie z Lu. Nie wiem dlaczego, ale czułem się miło podekscytowany. Okazało się, że mamy sporo wspólnych tematów. Słuchamy podobnej muzyki, obaj kochamy koty, to tylko niektóre. Zawsze chciałem mieć takiego puszystego, małego słodziaka, jednak jasnowłosy nigdy się nie zgadzał. Dom był wspólny, więc też miał coś do powiedzenia.
Właśnie kreśliłem czarne kreski wokół oczu, kiedy niespodziewanie w progu łazienki stanął chłopak.
-Jak zlecenie, Sehun?- zapytał, a mnie drgnęła ręka, przez co musiałem zmyć część makijażu i zacząć od nowa.
-Dobrze, mam już trochę informacji. Teraz czekam na odpowiedni moment.- odpowiedziałem obojętnym tonem, wpatrując się w swoje odbicie. Nie byłem przekonany, czy chcę to zrobić. Luhan stał na granicy mojej decyzji, a ja w zasadzie nie wiedziałem, czy powinienem to zrobić. Jeszcze czarnowłosy nie mówił mi na temat relacji ze swoim ojczymem. Jeżeli są sobie bliscy, nie mógłbym tego zrobić. Nie wyobrażam sobie skrzywdzić Lu. Mimo że znamy się tak krótko, to mam wrażenie, iż w pewien sposób jesteśmy sobie bliscy, jakby podobni.
-A jak ten jego pasierb? Nie domyśli się?- wyrwał mnie z zamyślenia, na co spojrzałem na niego.
-Nie, a poza tym zrobię wszystko by było tak, jak powinno.
-Wszystko?- powtórzył, łapiąc mnie za nadgarstek. Zmusił mnie bym stanął jeszcze bliżej.
-Tao, przestań. Sam nauczyłeś mnie takiego poświęcenia, więc teraz tak na mnie nie patrz.- mówiłem spokojnym głosem, widząc, jak złość maluje się na jego twarzy. Tylko to potrafił. Myślałem, że coś zrozumie. Powie, że jest zazdrosny i mnie kocha, ale nie powiedział nic. I ta cisza była najgorsza. Miałem wrażenie, że większość naszego związku to taka cholerna pustka, wypełniona doznaniami cielesnymi. Wprowadził mnie do takiego życia, a ja pozwoliłem na to. Jednak nie chcę już czegoś takiego. Chciałbym żyć w zgodzie ze sobą i swoimi uczuciami. Zrozumiałem jak bardzo to jest ważne.
Jasnowłosy puścił mój przegub, po czym zniknął gdzieś, trzaskając drzwiami. Westchnąłem tylko, kończąc przygotowania, po czym zamówiłem taksówkę. Mieliśmy w planach kolację, a więc samochód był zbędny. Już po ponad godzinie byłem na miejscu. Furtka była otwarta, więc wszedłem bez dzwonienia, zamykając ją za sobą. Z butelką wina w ręce, zapukałem do drzwi. Wziąłem głęboki oddech, a zaraz po tym Lu pojawił się w progu. Wyglądał zabójczo, aż serce mocniej mi zabiło. Wszedłem do środka z uśmiechem, wręczając chłopakowi butelkę z trunkiem. Ten z delikatnym uśmiechem na twarzy zbliżył się do mnie powoli, delikatnie przykładając dłoń do mojego policzka. W jego cudownych oczach szalały beztroskie ogniki. Nie przerywając spojrzenia, złożył na moich wargach subtelny pocałunek, który sprawił, że przeszły mnie ciarki po całym ciele.
Delikatne uśmiechy nie schodziły nam z ust.
-Dzień dobry. Miło cię widzieć.- mruknął, jakby nieswoim głosem.
-Dzień dobry. Mi ciebie również.- przesunąłem po jego delikatnych włosach, zatrzymując dłoń na szyji Lu. Miał śliczny uśmiech, taki bez żadnej skazy. Dalej go obejmując poszliśmy do kuchni, gdzie wszystko było już przygotowane. Cały stół był zastawiony smakowitym jedzeniem. Byłem pod wrażeniem.
-Zapraszam.- wskazał mi miejsce, gdzie od razu usiadłem. Luhan włączył jedną ze znanych nam obu płyt, po czym również usiadł. Mimo pewności siebie i bezpośredności miał pewnego rodzaju klasę. Tylko jakby bardziej swobodną od tych, które są ogólnie przyjęte. Zaczęliśmy nakładać sobie jedzenie, a ja jakby odleciałem na moment. Luhan panoszył się po mojej głowie, a ja wcale nie chciałem go z tamtąd wyganiać. Czułem, że to będzie naprawdę miły wieczór. Widać było, że Luhan się stara.
-Jak ci minął dzień?- wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia, nalewając wina do kieliszków.
-Dobrze, a tobie?- posłałem spokojny uśmiech, patrząc z uwagą na chłopaka.
-Ah, w zasadzie tak sobie, ale teraz jesteś tutaj, więc zakończy się o wiele milej niż zaczął.- po tych słowach zabrał się za jedzenie. A ja potrzebowałem kilku sekund, żeby poukładać sobie coś w głowie. Stwierdziłem, że powinienem kontynuować, bo mogę dowiedzieć się jeszcze więcej. Poza tym chciałem wiedzieć, co takiego dzieje się u czarnowłosego.
-Stało się coś poważnego?- zapytałem gdyby nigdy nic, biorąc łyk wina.
-Nie. Bo widzisz, nie lubię człowieka, z którym mi przyszło mieszkać. Często się z ojczymem kłócimy od śmierci mamy.
-Przykro mi.-westchnąłem, delikatnie łapiąc dłoń chłopaka.
-Jest dobrze, spokojnie. Już pogodziłem się z jej odejściem.- uśmiechnął się nieznacznie.- Skończmy takie tematy, nie umówiśmy się na kółko wsparcia psychicznego.
-Oczywiście. Zmieńmy temat. Naprawdę schowałeś się pod spódnicę wychowawczyni w przedszkolu?- zaśmiałem, przypominając sobie ostatnie smsy o dziecięcych czasach. Jedliśmy, piliśmy i śmialiśmy się z siebie i swoich opowieści, będąc przy tym kompletnie wyluzowanym. Naprawdę świetnie mi się z nim rozmawiało. To było to, czego od tak dawna mi brakowało. Beztroskiej rozmowy o czymkolwiek, aby tylko odciąć się od codzienności. Z Tao nie było takich luźnych pogawędek. Tylko albo praca albo kłopoty. Nic więcej.
Po skończonym posiłku przenieśliśmy się do salonu na obszerną, skórzaną kanapę. Otworzyliśmy drugą butelkę wina. Usiadłem, opierając się wygodnie, na co Luhan spojrzał na mnie z uśmieszkiem, którego jeszcze dotąd u niego nie widziałem.
-Mogę?- wskazał na moje kolana, na co uśmiechnąłem się.
-Jasne.
Chłopak ułożył się wygodnie, kładąc głowę na moich udach. Nie potrafiłem się powstrzymać przed zabawą jego lśniącymi i delikatnymi włosami. Przeczesywałem palcami pasma wręcz kruczoczarnego oceanu, niczym fale. Mruknął zadowolony, na co zaśmiałem się pod nosem.
-Uwielbiam.-szepnął, przymykając powieki.
-A co jeszcze uwielbiasz?- zapytłem, uważnie obserwując twarz starszego.
-Długie rozmowy, dobry seks, uczucie podekscytowania i chwile, kiedy mogę być z kimś ważnym sam na sam. A Ty?- zapytał, a ja uśmiechałem się sam do siebie. Jakbym słyszał siebie i swoje myśli. Obłęd.
-Tak się składa, że to samo, między innymi.
Spojrzał na mnie z dołu, wyginając się lekko do tyłu. Oczy niesamowicie się mu błyszczały.
-Zadam ci prywatne pytanie.- oznajmił,a ja nie miałem nic przeciwko. Byłem w stanie odpowiedzieć na każdy temat.
-Za co tak bardzo lubisz seks? Bo każdy myśli i czuje coś innego, więc chciałbym wiedzieć, co ty sądzisz.- uśmiechnął się, czekając na moje słowa. Wbrew pozorom to nie było takie łatwe. Musiałem chwilkę pomyśleć
-Hmm...- zacząłem, przerywając na moment.- Na pewno to podekscytowanie, adrenalinę przed tym wszystkim. Niby się mówi, że ona jest tylko za pierwszym razem, jednak ze mną tak nie jest. Wiadomo, uczucie jak wszystko w twoim ciele szaleje, a myśli zatrzymują się, by pojąć, co się właśnie dzieje, a mimo to, wcale nie potrafisz myśleć. To jest magiczne.- uśmiechałem się, ciągle bawiąc się włosami chłopaka. Czułem się tak dobrze w tamtym momencie. Nic mnie nie ograniczało, a ktoś w końcu wysłuchał, co tak naprawdę czuję. Nie byłem ani trochę zakłopotany tematem. To nie jest coś, czego powinienem się wstydzić, a Luhan doskonale o tym wie. Obaj zdajemy sobie sprawę z tego, że otwartość odgrywa tu główną rolę, a my pociągamy za jej sznurki bardziej lub nie. To od nas zależy jak daleko to pójdzie, co się wydarzy. Jesteśmy za to odpowiedzialni, ale ryzyko jest możliwe w naszym wypadku, bo przecież nie jesteśmy idealni, prawda? Szukamy takiego rozwiązania, które będzie nam najbardziej odpowiadało. Takie, z którym zgodzi się nasz umyśł, ale i ciało. Każdy choć raz w życiu zachował się jak egoista. Inni częściej, ale przynajmniej żyją tak, jak im się podoba i są szczęśliwi. Mają grono ludzi, których nie skrzywdzą pod żadnym pozorem, a reszta to tylko marionetki. Lu dla mnie nie był marionetką, stał się kimś ważnym, przełomowym. Szczere rozmowy do późna i dzisiejsze spotkanie uświadomiły mi, że mogę żyć tak, aby być w pełni spełnionym i zadowolonym. Wystarczy zrobić ten jeden krok w stronę lepszego. -A Ty?-zapytałem po chwili ciszy, zerkając na jego twarz.
-Pocałunki. Są niczym nieme wyznania towarzyszących emocji.-zaczął, a usta wykrzywiały się w uśmiechu. W pięknym i szczerym uśmiechu.- Kiedy nie nie możesz znieść oczekiwania, musisz doznać wszystkiego natychmiast. To jak partner traktuje cię dość brutalnie, czy wyłania się nutka agresji, ale doskonale wiesz, że to płynie z uczuć do ciebie i twojego ciała. To taka sprzeczność, która ma w sobie prawdę, nie uważasz?
-Masz rację, bardzo dużo racji. Niestety, jest niewiele takich osób jak ty. Większość rozdziela to na dwa różne światy, ostrego seksu i romantycznego seksu. A tak naprawdę można to połączyć.
-I wychodzi coś, co sprawia jeszcze więcej przyjemności.- dodał szybko spoglądając na mnie.
-Zgadzam się z tobą w stu procentach.- potwierdziłem, dochodząc do wniosku, że Lu to chyba jedyna osoba, która rozumie moje myśli.
-W takim razie, skoro się ze mną zgadzasz to pocałuj mnie.- chłopak podniósł się na łokciach, odchylając lekko głowę do tyłu. Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Jego oczy były przepełnione porządaniem i pewnością siebie. Nachyliłem się spokojnie, łapiąc palcami brodę chłopaka, po czym złączyłem nasze wargi drugi raz tego dnia, jednak zdecydowanie na dłużej. Nie miałem przed tym oporów, a wraz z rozmową chęć zrobienia tego stała się jeszcze bliższa mojemu sercu. Pogłębiliśmy pocałunek, a wraz z tym momentem zaczął się nasz spektakl. Byliśmy jego reżyserami, a jednocześnie aktorami. Żeby zrobić cokolwiek, musieliśmy zgodzić się sami ze sobą. Musimy być podobni w pewnych kwestiach, żeby dojść do takiego porozumienia. Inaczej nic by z tego nie wyszło, nasze języki nie docierałyby prawdy w nas samych. Przez zbliżenia można poznać tak wiele cech tej drugiej osoby. Można stworzyć sobie całą mapę skomplikowanej układanki, w taki sposób, że niewiele wystarczy aby się nauczyć, poznać. Ale zawsze zostaną zakamarki do odkrycia w różnych momentach życia. Kiedy pada deszcz i świeci słońce. Kiedy potrzebne są lody albo gorąca herbata. Kiedy w pośpiechu szukamy swetra albo wręcz natychmiast musimy pozbyć się ubrań. Gdy są dni, w których pijemy czarną kawę albo delektujemy się słodyczą mlecznej czekolady. To jak łzy spływają po policzkach, a ty uczysz się rozpoznawać ich charakter. Kiedy musisz ocenić krzyk wydzierający się z piersi, do której tak kochasz się przytulać. To wszystko składa się na nasze życie. Po tym poznajemy, co tak naprawdę dzieje się w naszych umysłach. To gra, w której sprawdzana jest nasza spostrzegawczość. A napis Happy End na końcu twojego bytu, jest potwierdzeniem tego, że udało ci się rozwiązać wszystkie zagadki, które zafundował ci los.
Zakończyłem pocałunek, przygryzając na chwilę dolną wargę Lu. Miał zaczerwienione usta, przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Nasze spojrzenia krzyżowały się ze sobą, będąc bardzo zdeterminowane, wiedziały czego chcą. Bezlitośnie nas odzwierciedlały. Czarnowłosy usiadł na moich udach, uśmiechając się zadziornie, jednak w jego oczach było coś bardziej plastycznego. Coś z czego idealnie formowały się towarzyszące emocje. Subtelnie pociągnął, powolną linię od mojego ramienia ku dłoni, wywołując tym u mnie ciarki. Moje serce nabrało niezrowego tempa, czułem jak tłucze się w mojej piersi. Zgrabne dłonie chłopaka zawędrowały do guzików mojej jasnej koszuli, a oczy z wytrwałością łączyły się z moimi. Kiedy tylko dotarł z rozpinaniem do samego końca, zsunął ją z moich ramion, poznając opuszkami palców moją klatkę piersiową. Robił to z ogromnym skupieniem, w końcu dobierając się do mojej skóry ustami. Nie było żadnego wstępu, od razu zaczął naznaczać różne miejsca malinkami i przygryzieniami, na co westchnąłem głęboko. Moje ręce wylądowały na jego biodrach, po czym zgrabnym ruchem wsunąłem je pod koszulkę Lu, drażniąc wrażliwe miejsce ledwo wyczuwalnymi dotknięciami. Takie zawsze są najintensywniej odbierane na początku tej podróży po nieznanym. Moje chłodne dłonie błądziły po jego plecach, a jego mięśnie pod moim dotykiem spinały się, sprawiając, że były idealnie wyczuwalne. To jak jego ciało reagowało na mój dotyk było wspaniałe. Zachęcało mnie to do dalszych prób, sprawdzania, co stanie się dalej. Podsunąłem materiał, dając mu znak aby przerwał na chwilkę i pozwolił mi pozbyć się zbędnej części garderoby. Bez niczego to zrobił, po czym w jednej sekundzie dobrał się do moich sutków, pieszcząc raz jeden raz drugi. Mruknąłem zadowolony, ciągnąc go za włosy. Nie wytrzymałem dłużej i szarpnąłem go jeszcze mocnej, przez co starszy był zmuszony odchylić się do tyłu i oprzeć się na moich rękach. Przez moment pozwoliłem sobie na podziwianie jego średnio umięśnionego ciała. Pochyliłem się nad nim, owiewając oddechem jego nieskazitelną skórę. Nie potrafiłem przestać się uśmiechać na widok chłopaka. Gwałtownie wręcz przyssałem się do jego szyji, na co niekontrolowany dźwięk wydostał się z jego ust. Powróciliśmy do wcześniejszej pozycji, po czym wstałem razem z chłopakiem, przypierając go do pierwszej napotkanej ściany. Jęknął pod wpływem jej zimna, a ja jeszcze mocniej do niego przylgnąłem, napierając na kroczę Lu. Wpiłem się w te cudowne usta, odrazu atakując wnętrze jego buzi. Czułem jak palce chłopaka coraz mocniej zaciskają się na moim karku. Luhan całował idealnie. Z każdym najmniejszym muśnięciem języka chciałem więcej, dłużej. Dlatego mie przerywałem przyjemności dopóki nie zabrakło nam tchu, do samego końca. Kiedy już mózg zaczął dawać pierwsze znaki, że brakuje mu tlenu.
-Na górę.- szepnął, a jego klatka piersiowa unosiła się już dość szybko.
-Jak sobie życzysz.-mruknąłem wprost do luhanowego ucha, kierując się na schody. Bez żadnego problemu wdrapałem się na piętro, po czym starszy pokierował mnie do swojej sypialni. Wręcz rzuciłem jego ciało na łóżko, po czym zawisnąłem nad chłopakiem, opierając się jedną ręką obok jego głowy. Drugą zaś zawędrowałem do guzika jego opiętych spodni, jednak Luhan odepchnął mnie z dużą siłą. Szczerze się nie spodziewałem, że może jej tyle z siebie wykrzesać.
-Usiądź tam.- rozkazał, wskazując ruchem głowy potężny, skórzany fotel w rogu pomieszczenia. Zrobiłem to, czego chciał, obserwując każdy jego najmniejszy ruch. Wyniósł kota za drzwi, trzaskając nimi głośno. Seksowny uśmiech gościł na jego ślicznej twarzy. Ułożyłem się wygodnie, czekając na dalszy ciąg. Kroczył w moją stronę powolnym krokiem przez dużą sypialnię. Wtedy czas jakby się zatrzymał, wszystko działo się powoli. Tykanie zegara ucichło i sekundy, minuty przestały uciekać. A ja uświadomiłem sobie, że jesteśmy tu tylko dla siebie. On dla mnie, a ja dla niego. Stanął tuż przede mną, po czym nachylił się do mojego ucha, dość intensywnie sunąc kolanem po moim kroczu. Zdusiłem w sobie niekontrolowany jęk przyjemności.
To było coś niesamowitego.
-Na początek to ja zajmę się tobą.- mruknął, przygryzając płatek mojego ucha. Pociągnąłem go za kark, tak abym mógł spojrzeć w jego oczy i znów go pocałować. To była krótka chwila, w której nasze teraźniejsze emocje się połączyły, tworząc jedną wielką całość. Luhan zsunął się na podłogę, klecząc przede mną. Zaczął powoli rozpinać moje spodnie, a ja uniosłem lekko biodra, żeby łatwiej było mu się ich pozbyć. Kiedy ta ostatnia część mojego ubrania wylądowała na podłodze, wszystko rozmyło mi się przed oczami. Luhan zaczął drażnić moje uda, a ja cholernie pragnąłem go poczuć w tamtym miejscu. Najpierw wbiłem ręce w oparcia fotela, jednak Lu splótł nasze dłonie. Kiedy usta chłopaka idealnie otuliły moją męskość, jęknąłem przeciągle. Moje ciało momentalnie, jakby sparaliżowało. Przyjemność, która rozchodziła się po moim ciele, wraz z wolnymi ruchami czarnowłosego, była niczym zastrzyk, po którym ciepło wszędzie się rozprzestrzenia. Mój oddech był coraz szybszy. Miałem ochotę wpleść palce w krucze włosy, które łaskotały moje uda, jednak chłopak stanowczo trzymał nasze splecione dłonie. Już nie mogłem się doczekać, kiedy znów spojrzę w te ciemne tęczówki i pocałuję wspaniałe usta. Nic się wtedy nie liczyło, nic. To był dla mnie wyjątkowy moment, którego nie wyrzucę z pamięci zaraz po zakończeniu. Nawet bym nie potrafił. Z każdym ruchem chłopaka odczuwałem coraz więcej przyjemności. Przygryzłem dolną wargę, coraz mocniej zaciskając palce na dłoniach Lu. Pojedyncze zawroty głowy sprawiały, że miałem wrażenie jakbym miał za chwilę stracić przytomność. Jednak nagłe uczucie chłodu, które owiało pieszczone przez chłopaka miejsce sprawiło, że powróciłem do rzeczywistości. Kawowej sypialni, ciągle działającej klimatyzacji i cudownie pobudzającego zapachu chłopaka. Przerwał w doskonałym momencie. Tu chodziło o kilka chwil niezapomnianej przyjemności, która sprawi, że nasz umysł stanie się biały, jak czysta kartka papieru. Aby można było zacząć kreślić po niej bez ograniczeń, dokąd nie osiągniemy wypragnionego momentu.
-Teraz jestem twój.- stanął przede mną, patrząc mi prosto w oczy. Podniosłem się z fotela, przykładając dłoń do lekko różowego policzka, gładząc kciukiem jego wierzch. Spokojnie zacząłem go całować, powoli przechodząc dalej. Nastrój naszego zbliżenia zmieniał się z każdym momentem. Nasz obraz był rysowany kolorowymi kredkami, a każda z nich oznaczała coś innego. My jesteśmy jak prywatny zestaw kredek. Kolorowi, różni, wymieszani. Tworzymy swoje własne odcienie. Każdy z nas jest inną, nowo powstałą barwą, a łącząc się ze sobą tworzymy coś, czego jeszcze nie było. Objąłem szczupły pas chłopaka, po czym zaprowadziłem nas na duże, idealnie pościelone łóżko. Zszedłem z pocałunkami na linię szczęki, wędrując w dół. Zapach drażnił mój zmysł węchu, sprawiając, że byłem jak w transie. Ciche westchnięcia wydobywały się z ust czarnowłosego, a klatka piersiowa unosiła się w równym, szybkim tempie. Jednak jeden mój ruch, jedna pieszczota sprawiła, że wszystko się zaburzyło. Miał bardzo wrażliwy pępek. Powoli pozbyłem się czarnych spodni i bielizny, ukazując Luhana w najpiękniejszym momencie, jaki dane mi było zobaczyć. Nagość przed niezapomnianymi chwilami we dwoje to najcudowniejsza szata. Złożyłem kilka wilgotnych pocałunków na podbrzyszu i udach chłopaka, a kilka krótkich jęków dobiegło moich uszu. Uśmiechnąłem się, powracając do jego ust. Po krótkim pocałunku, chłopak wskazał nieduże pudełko stojące na jednej z szafek nocnych. Sięgnąłem do niego, wyciągając jedyną buteleczkę, która tam była. Odrazu zabrałem się za przygotowanie Lu. Z każdym moim większym ruchem palcami, coraz ciekawsze dźwięki wydobywały się z ust chłopaka. Zamknąłem je własnymi, całując długo i namiętnie. To był pocałunek, który mówił, że już należy do mnie, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Determinacja.
Przygryzł moją wargę, zatrzymując na chwilę ruch naszych języków. Wysunąłem palce, stykając nas czołami.
-Nie zamykaj oczu.- poprosiłem, gładząc luhanowe biodro, po czym jednym ruchem wszedłem w niego. Nasze ciepłe oddechy owiewały twarze, a szaleńcze ogniki wręcz wariowały w oczach starszego. Na początku nasze ruchy były słabo zgrane, jednak szybko znaleźliśmy odpowiedni rytm i tempo. To jak twarz chłopaka była przepełniona podnieceniem nigdy nie wymarze się z mojego umysłu. Zawsze będę potrafił wrócić do tego widoku. Jęki czarnowłosego doprowadzały mnie do szaleństwa, te króciutkie momenty między nimi były przerwą, a jednocześnie czasem, w którym mi ich brakowało. To był obłęd. Nasze rozgrzane ciała ocierały się o siebie, a chłód panujący w pomieszczeniu tworzył kontrast, który był nie do zniesienia. Przyjemność, która rozprzestrzeniała się po całym organizmie, była jak narkotyk, jak nikotyna dla palacza. Luhan był niczym nikotyna. Po tym już nigdy nie będę potrafił sobie odmówić. Przyspieszyłem ruchy, sprawiając, że nam obu niewiele brakowało do przekroczenia tej cudownej i wyczekanej granicy. Uzależniłem się od tego uczucia. Złączyłem nasze usta, a spełnienie oblało nas obu. To był obłęd. Ułożyłem twarz w zagłębieniu szyji Luhana, owiewając jego skórę gorącym oddechem.
-Sehun...- chłopak mruknął lekko zachrypniętym głosem. Wyszedłem z czarnowłosego, po czym ułożyłem się tuż obok niego. Obdarzył mnie cudownym uśmiechem, na co odwzajemniłem gest. Przygarnąłem go raminiem, okrywając nas jakimś ciękim materiałem, który leżał nad naszymi głowami.
-To było cudowne. Teraz nie oddam cię nikomu.- pocałował mój tors, na co uśmiechnąłem się do siebie, wsuwając palce w rozczochrane włosy chłopaka.-Jest mi przy tobie tak dobrze.
-Mi z tobą też. Czuję, że doskonale wiesz, czego tak napradę mi potrzeba.- wyznałem, delektując się chwilą.
-Tego samego, co mi. A ja wiem, że możemy sobie to dać.
-Myślę, że masz rację, Lu.- zgodziłem się, starając się poukładać wszystko w myślach.
-Ja zawsze mam rację.- prychnął zabawnie, na co roześmiałem się. -Naprawdę?- zacząłem się drażnić, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Przewróciłem się na bok, chwytając za luhanową brodę i patrząc mu prosto w oczy. Zadziorny uśmieszek malował się na jego twarzy.-Skoro się nie mylisz, to powiedz, na co mam teraz ochotę, hm?
-Niech się zastanowię...-zaczął, a ja ledwo się powstrzymywałem, żeby jeszcze nie dobrać się do jego ust.
-Szybciej, bo stracisz swoją szansę na bycie nieomylnym.- przysunąłem swoją twarz jeszcze bliżej, tak że nasze oddechy mieszały się ze sobą.
-Na to samo, co ja. Więc w końcu to zrób!
-Sprytny jesteś.- zaśmiałem się cicho, obserwując, jak w jego oczach szaleją małe diabełki.- Ale proszę bardzo.- mruknąłem, po czym wręcz agresywnie połączyłem nasze usta, od razu pobudzając język Luhana swoim. Uśmiechał się, czułem to. Z każdą sekundą chciałem więcej. To było uzależniające. Po chwili cudownej przyjemności znów ułożyliśmy się wtuleni w siebie. Szybko zasnęliśmy zmęczeni po wrażeniach minionego wieczora. Z Luhanem przy boku czułem się wspaniale, jak nigdy. Nie chciałem tego kończyć, a wręcz odwrotnie chciałem przy nim trwać.
Kiedy obaj delektowaliśmy się snem, ktoś zaczął się do mnie dobijać na telefon. Na początku to zignorowałem, myśląc, że nagle Tao przypomniał sobie o moim istnieniu. Jednak ktoś nie dawał za wygraną. Jak nie dzwonił, to pisał smsy, a telefon dalej wibrował na podłodze. Po kilku minutach postanowiłem jakoś wstać, próbując nie obudzić przytulonego do mnie Lu. Całe szczęście miał mocny sen i nawet się nie poruszył. Uśmiechnąłem się na widok jego powitej w śnie twarzyczki, odbierając telefon. Chanyeol, jeden z handlarzy Tao i w zasadzie mój najlepszy kumpel.
-Halo? Czy ty wiesz, która jest godzina? Po co do mnie dzwonisz w środku nocy?- odezwałem się pierwszy, mówiąc szeptem.
-Tak, wiem. Trzecia. Ale przynajmniej mam pewność, że Tao nas nie usłyszy i nie będzie nic podejrzewał. Możemy się spotkać?-zapytał, a ja zacząłem się zastanawiać, o co może chodzić. Co chcę ukryć przed Tao.
-Teraz jestem u Luhana, nie mogę tak sobie wyjść. To byłoby podejrzane, gdyby rano mnie nie zastał. Nie możesz mi powiedzieć przez telefon?- zapytałem, obserwując lekko kołyszące się drzewa na zewnątrz.
-Nie, musimy pogadać na żywo. Umówmy się, że jak tylko od niego wyjdziesz spotkamy się w parku, ok?
-Dobrze, ale powiedz mi chociaż, o co chodzi?- moje myśli zaczęły niespokojnie krążyć, szukać tematów, które moglibyśmy poruszyć.
-To nie na telefon, naprawdę. Pogadamy jutro, pa.- rozłączył się, a ja położyłem telefon na skórzanym fotelu, przypominając sobie, co przeżywałem na nim kilka godzin temu. Z uśmiechem, a jednocześnie mętlikiem w głowie położyłem się do łóżka, przygarniając spiącego Luhana. Ten wtulił się we mnie mocno przez sen, na co pocałowałem delikatnie jego czoło. Długo nie mogłem zasnąć, myśląc o Chanyeolu. Nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy, co moglibyśmy poruszyć. Nie wiedziałem czego mógłbym się spodziewać. Choć mimo wszystko byłem zaniepokojony, bo chciał to ukryć przed Tao. Właśnie, czeka mnie ciężka rozmowa z jasnowłosym. Zamknąłem oczy, chcąc odpocząć przed tym wszystkim. Jednak długo mi to nie wychodziło.Zanim zdąrzyłem zasnąć, usłyszałem tylko, jak ktoś zamyka drzwi na korytarzu i puszcza wodę w łazience. To zapewne ojczym Lu, ale jakoś mało mnie to obchodziło w tamtym momencie. Im dłużej wszystko się dzieje tym lepiej. Miałem tylko jeden problem, zaczynałem coś poważnego czuć do Luhana. I nie czułem się z tym nieswojo, a wręcz przeciwnie. Wybiegałem w przyszłość z jego osobą przy boku. I chciałem, żeby wszystko skończyło się dobrze, a dokładnie po mojej myśli. Tak jak tego chcę. A jeżeli na czymś mi zależy to zdobywam swój cel. Bez względu na wszystko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!

Nareszcie udało mi się napisać drugą część, uh. Mam nadzieję, że nie wyszła najgorzej i przyjmiecie ją ciepło.

Chciałam również podziękować Monmonkp, która podjęła się tworzenia okładek do moich ff <3

Cichy ZabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz