Zanim wyszliśmy z kościoła podpisaliśmy jeszcze kilka papierów. Zmiana stanu cywilnego, to tyle roboty...
- Teraz oficjalnie jesteś moja. - wyszeptał mi do ucha Naruto. - Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Wstrząsnął mną dreszcz kiedy lekko przygryzł płatek mojego ucha. Odwróciłam głowe w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- W zdrowiu i chorobie. - odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta. - Musimy wychodzić, pewnie się niecierpliwią.
Wyszliśmy powoli trzymając się za ręce. Kiedy znaleźliśmy się za drzwiami kościoła, goście zaczęli rzucać ryżem i pieniędzmi. Nie do końca wiem, co ma symbolizować ryż, pieniądze dostatek, ale moge się mylić.
- Gorzko! Gorzko! - słyszeliśmy praktycznie w każdym momencie.
Naruto spojrzał mi w oczy, a ja lekkim kiwnięciem głowy zgodziłam się na pocałunek. Lekko się krempowałam. Byli tam moi rodzice i praktycznie cała rodzina. Ale zapomniałam o całym świecie i zatracałam się coraz głębiej. Nic się nie liczyło.
~*~
Zabawa trwała w najlepsze, wszyscy goście tańczyli i śpiewali. Niestety mój "ojciec" musiał przesadzić z alkoholem. Jak zawsze. Po którymś jego wybryku w stanie nietrzeźwości straciłam do niego szacunek. Był po prostu kimś, z kim musiałam spędzać czas. Z przymusu, nie z własnej woli. Dlaczego jestem taka cicha? Przez niego. Nie oszczędzał mi nieprzyjemnych komentarzy. Byłam tą złą, głupią, grubą i beznadziejną. Ludzie są różni, prawda?
- O czym myślisz, skarbie? - Usłyszałam szept. Wiedziałam kto to był.
- Zastanawiam się, jak nazwe nasze dzieci. - Odwróciłam się twarzą do jego twarzy. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, nie chciałam.
- Najpierw trzeba je zrobić. - Poruszył jednoznacznie brwiami, na co spaliłam buraka.
- Tak, zboczuchu. Musimy ne zrobić. - Powiedziałam bez krempacji. Zadziwiłam sama siebie.
Około godziny trzeciej w nocy, kiedy nikogo trzeźwego nie dało sie spotkać w promieniu pięćdziesięciu metrów od domu weselnego, ja i Naruto udaliśmy się do pokoju. Całowaliśmy się bardzo namiętnie, ale więcej nie powinno was interesować. Powiem tylko, że było bosko.
~*~
Równo o dziesiątej, czyli w środku nocy, do naszego pokoju wprosiły się: Sakura i Ten Ten. Nie wiem sama, czy nie miały swoich zajęć, czy aż tak bardzo chciały mieć koszmary z powodu mojeho porannego wyglądu. Nie wnikam.
- Hinata! Wstawaj! - Jedna z nich wydarła mi się do ucha. Niby jestem łagodna, ale nie miałabym skrupółów, żeby wyrwać jej język. Świat byłby wdzięczny.
- Daj mi moment... - Wyszeptałam tuląc się do boku Naruto.
- Och... Słodkie, ale i tak musisz wstać. Śniadanie niedługo sie skończy! - To była Sakura. Uhh...
Niechętnie odkleiłam się od mojego męża i pomaszerowałam do łazienki, żeby wziąć szybki i orzeźwiający prysznic. Zajęło mo to dwie piosenki, czyli około sześć, siedem minut. Zaraz po tym zajęły się mną moje przyjaciółki, a po Naruto przyszedł Sasuke. Nie mam pojęcia po co, ale czuje, że w przyszłym roku wybiore sie na ślub SasuSaku. To mój OTP na zawsze.
- Pierwszy poranek, który mogłab spędzić z moim mężem, musiałam spędzić z wami. Za jakie grzechy? - Zapytałam szeptem.
- Tak, tak. Tez Cie kochamy - odpowiedziały chórem. Ćwiczyły to, czy jak?
____________________
Hehehehehehehe. Pierwsze co napisałam od jakiś pięciu miesięcy i takie nijakie... Nevermind i tak skaczecie pod sufit z radości. Sorki za będy i tak dalej, nie chciało mi sie sprawdzać.
Buska.