Tamtego dnia, gdy walczyłam ze Śpiewaczką miałam być chora jednak ostatnie dwie doby pozwoliły wrócić mi do zdrowia. Alya wczoraj ogłosiła na Biedroblogu, że dziś w szkole jest organizowany dzień Biedronki i Czarnego Kota, przez co każdy musiał mieć coś kojarzącego się z jednym z nich.
- I co ja mam zrobić, Tikki? Nie mam nic w kropki - wpatrywałam się tępo w szafę.
- Zawsze możesz iść, jako Biedronka - zaśmiała się.
- Wole nie...
W tym momencie zauważyłam kawałek czerwonego materiału pod stertą innych ubrań. Tikki przyglądała mi się bacznie chrupiąc ciastko, gdy wyrzucałam ubrania z szafy. Sama się dziwiłam, że w ogóle ich tyle mam, że aż pięć minut zajęło mi dokopanie się do starej sukienki w kropki. Dostałam ją chyba trzy lata temu od jakieś ciotki na urodziny, a że była za dużą wylądowała w szafie i tak popadła w zapomnienie, a teraz mam wrócić ją do żywych.
Prawie nigdy nie nosiłam sukienek, więc dziwnie się czułam, gdy jedwabisty materiał przy każdym kroku lekko falował. Związałam włosy jak zawsze w dwie kitki, ale dziś dodałam do nich wstążki. Sukienka była prosta i sięgała mi przed kolana, by jakoś ją urozmaicić przewiązałam ciasno talie czarną chustą wiązać ją w kokardę z tyłu. Zegar wskazywał, 7:57 gdy skończyłam się ogarniać. Nie było szans abym dotarła na czas do sali lekcyjnej, choć szkoła była tuż obok naszej piekarni. Zbiegłam na dół chwytając rogali i torebkę, w której ukryła się Tikki. Mama rzuciła coś na pożegnanie jednak zignorowałam to i wypadłam przez drzwi frontowe potrącając jakąś kobietę. Minuty biegły wraz ze mną, wpadłam na boisko, gdy zadzwonił dzwonek. Świetnie. Rzuciłam się pędem w stronę schodów i już po chwili stałam zdyszana przed drzwiami do klasy.
- Oddychają Marinette - usłyszałam głos Tikki i wyrównałam oddech.
Uchyliłam drzwi i cicho wślizgnęłam się do środka jednak jak to ja na pierwszym stopniu wywinęłam orla i runęłam na ziemię. Usłyszałam drwiące śmiechu i cała oblałam się rumieńcem. Alya wyciągnęła do mnie dłoń i pomogła mi wstać z podłogi.
- Marinette - westchnęła nauczycielka - uważaj, bo kiedyś coś sobie zrobisz - widziałam na jej twarzy troskę, ale i tak czułam się głupio.
Usiadłam na swoje miejsce zaraz za Adrienem, który miał we włosach kocie uszy i rozejrzałam się po klasie. Chloé i Sabrina były przebrane za Biedronkę i Czarnego Kota, Rose doczepiła sobie sztuczne kucyki i była totalną hybrydą Kota i mnie. Widząc resztę kreacji zaśmiałam się w duchu, to było miłe, ale trochę przerażające. Usiłowałam się skupić na lekcji, ale niezbyt mi to wychodziło i zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek na przerwę. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy ramię w ramię z moją przyjaciółką.
- Myślisz, że Biedronka się tu zjawi? - Zapytała, Alya robiąc zdjęcia uczniom
- A czemu miałaby to zrobić?
- Bo jest jej dzień głuptasie.
- Ach no tak - uśmiechnęłam się słabo.
Alya zrobiła jeszcze kilka zdjęć młodszym dzieciakom i ruszyłyśmy dalej w stronę biblioteki. Nagle usłyszałam płacz. Popatrzyłam na patio i ujrzałam płaczącą Rose, a obok niej śmiejąca się Chloé. Zanim ktokolwiek mnie powstrzymał zaczęła zbiegać po schodach i dopadłam tej głupiej tapeciary.
- Śmieszą cie jej łzy? - Warknęłam
- A co jeśli tak? - Zadrwiła, gdy Rose gdzieś odbiegała. Zobaczyłam, że Juletka stara się ją pocieszyć.
- Jeśli tak to.. - Już miałam jej coś powiedzieć, gdy ktoś złapał mnie za ramie.
- Spokojnie Marinette - dobiegł mnie głos Adriena - nie warto marnować energii na Chloe.
- Co to ma znaczyć? - Blondynka była wyraźnie oburzona - Jakim prawem stajesz po jej stronie?!
- Bo Marinette ma racje - odsunął mnie na bok a ja zastanawiała się czy zaraz nie zemdleje - odczep się od nich, bo inaczej stracisz wszytko, co liczy się w życiu.
Zanim Chloé zdążyła coś odpowiedzieć Adrien złapał mnie za nadgarstek i odciągnął od dziewczyny. Moja twarz płonęła rumieńcem, gdy gapiłam się na niego oniemiała. Trzymał mnie za rękę. O boże on trzymał mnie za rękę!
- Chloé nie jest warta twojego zachodu - odezwał się, gdy wchodziliśmy do biblioteki.
- Tak ona ee nie jest, bo ty... Nie tfu yyyyy tapeta? - Wypaliłam strasznie się jąkając a on tylko się zaśmiał.
- Mari przestaniesz ty się przy mnie jąkać? - Zapytał roześmiany, a ja oblałam się jeszcze większym rumieńcem.
- Kąka... Jąkać? Ja się wale... Wcale! Ne - Adrien znów się roześmiał, a gdy obok pojawiła się Alya puścił moją rękę i wszedł z biblioteki.
Czułam się jak wielki pomidor w czerwonej sukience. Znowu zrobiłam z siebie totalną idiotke i to we własny dzień. Przez kolejne lekcje nawet się nie odezwałam do Adriena zażenowana wcześniejszą sytuacją. Ostatni dzwonek był dla mnie zbawieniem wybiegłam ze szkoły najszybciej jak dałam rade i zaszyłam się w domu, gdy nagle dobieg mnie z domu głos matki.
- Marinette ktoś do ciebie!
Zdziwiona wymieniłam spojrzenia z Tikki i zeszłam na dół. Myślałam, że padnę na zawał, gdy zobaczyła Adriena opartego o blat w kuchni.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem ci to oddać - wyciągnął z kieszeni broszkę w kształcie lili.
- Nie przypomina sobie abym taką miała...
- Serio? - Zmarszczył brwi, ale widziałam jak usiłuje zagrać zdziwienie - a więc Ci ją po prostu daje.
- Nie mogę - pokręciłam energicznie głową, ale on wcisnął mi ją do dłoni i ruszył w stronę drzwi.
- Wesołego dnia Biedronki księżniczko - powiedział i wyszedł.
Stałam jak wryta. Księżniczko? Tak mówił na mnie Czarny Kot, ale to nie możliwe... Nie on nie mógł być Kotem...
CZYTASZ
Zamknij Oczy Biedronsiu || Miraculous
FanfictionCzarny Kot kocha Biedronkę Biedronka kocha Adriena Adrien kocha Biedronkę Marinette kocha Adriena Czarny Kot nie przepada za Marinette I wzajemnie. Tak się to przedstawia, a teraz moja Bieronsiu zamknij oczy i posłuchaj opowieści Czarnego Kota.