07

4.4K 292 20
                                    

*Alexandra's Pov*

Dochodziła godzina 14:00 brakowało zaledwie 17 minut. Właśnie za te kilkanaście minut miał się zacząć królewski piknik. Zaproszone były na niego wszystkie rodziny królewskie Ameryki Północnej jak i Południowej. Tak bardzo nie chciałam tam iść. Nie chciałam spotkać Justina. To wszytko tak nagle na mnie runęło. Zaręczyny, przyjazd tutaj, ślub, a najbardziej to, że to wszystko było ustawione. Nie chciałam tu być. Chce wrócić do domu.

- Alex kochanie, a ty jeszcze nie gotowa? - spytała moja mama wchodząc do pokoju. No tak... Jej córka załamana leży na łóżku, gdy w ogrodzie zaczyna się piknik królewski.- Kochanie co się stało? - spytała siadając obok mnie i zaczęła głaskać mnie po włosach.

- Dlaczego mi nie powiedzieliście? Po co to wszystko? Mamo.. Ja go nie kocham... Nie chcę tu być. - powiedziałam, a w moich oczach zebrały się łzy.
- Och, Alex... Przyjechali dwa lata temu do nas w odwiedziny.- westchnęła, zaczynając opowieść.- Justin zobaczył twoje zdjęcie i zaczął wypytywać o ciebie. Byłaś wtedy u Katherine w Kaliforni, więc go nie poznałaś. Odkąd wyjechał prawie codziennie dzwonił i pytał się o ciebie. Dwa razy był w ambasadzie i obserwował cię. Zakochał się kochanie. A później poprosił nas o twoją rękę...
- I tak po prostu się zgodziliście?! - spytałam przerywając jej wypowiedź.
- Kochanie, chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej. Widziałam wraz z ojcem jak bardzo cię kocha. Nie chciałam, żebyś wyszła za byle kogo. Pomyślałam, że z czasem go pokochasz, tak jak on kocha ciebie. Alex, Justin to naprawdę wspaniały chłopak, który bardzo cię kocha i chce, żebyś była szczęśliwa. Pozwól mu. Poznaj go bardziej, a zobaczysz, że go pokochasz. On chce twojego szczęścia skarbie.-dokończyła.
- Mamo...- westchnęłam głośno i spojrzałam na nią smutno. - Ja lubię go, ale..
- Narazie tyle wystarczy kochanie.
- Pomożesz mi się przygotować?-spytałam, a ta szeroko się uśmiechnęła i starła pozostałości łez z moich policzków.

*Justin's Pov*

Ona mnie nienawidzi. To tak bardzo boli. Chciałem, żeby została moją królową, a tym czasem ja stałem się jej wrogiem. Piknik trwał od dobrych dwudziestu minut. Nigdzie nie widziałem mojej księżniczki, przez co nie mogłem uwolnić się od Mirandy i Anastazji. Ciągle myślały, że mają szanse, jednak wiedziałem, że jeśli któraś z nich zostałaby moją królową to moi poddani by je nie polubili. Były zupełnym przeciwieństwem Alexandry, myślały tylko o sobie. Chcę, żeby te trzy dni już minęły, a ja w końcu będę mógł ogłosić całemu światu mój wybór...
W przypałacowych ogrodach zebrały się wszystkie Amerykańskie rodziny królewskie, ale nie było najważniejszej dla mnie osoby. Alexandry. Jednak dalej nie trwała ta chwila pustki, bo moje oczy ujrzały najpiękniejszą osóbkę z tutaj przebywającą. Co ja mówię? Najpiękniejszą osobę na świecie. Moją Alex. Wyglądała... Wow.. Jak prawdziwa królowa. Moja Alex. Tak mam zamiar to powtarzać, bo to pięknie brzmi. Wzrok wszystkich był skierowany w jej stronę. Szybko się otrząsnąłem i skierowałem w jej kierunku.
- Alexandro. - ukłoniłem się przed nią i ucałowałem jej rękę. Dziewczyna delikatnie się zarumieniła i odpowiedziała mi tym samym. Chwyciłem jej rękę, po czym odciągnąłem od tych wszystkich gapiów.
- Pięknie wyglądasz. - szepnąłem i delikatnie przysunąłem dłonią po jej policzku, a ona przymknęła oczy. Wiedziałem jak na nią działam i chciałem to wykorzystać, ale to później...
- Justin wracajmy.- poprosiła lekko się ode mnie odsuwając, ale momentalnie chwyciłem ją za biodra i do siebie przysunąłem. Już miałem dotknąć jej ust swoimi, ale przeszkodziły nam Anastazja z Mirandą.
- Książę. - ukłoniła się ruda Anastazja. - Król cię wzywa.
- Zaraz wracam księżniczki. - powiedziałem i oddaliłem się.

*Alexandra's Pov*

Już miałam odejść, ale powstrzymała mnie ręka jednej z nich, którą zacisnęła na moim ramieniu.
- Słuchaj Alex... - zaczęła złośliwie Miranda, ale zaraz wtrąciła się Anastazja.
- Masz odczepić się od Justina świnio. On ma wybrać jedną z nas, a nie taką grubą, świnie jak ty, której nie tknie nawet patykiem. - zaśmiały się z wyższością. Gdyby tylko znały prawdę...
- A jeśli nie? - spytałam wyzywająco. - To książe decyduje, która z nas zostanie jego żoną. Nie wy.
- Masz odejść, albo cię zniszczę. - syknęła mi do ucha Anastazja i dumnym krokiem odeszła, a za nią podążyła Miranda.

***

Piknik, a w sumie przyjęcie coraz bardziej się rozkręcał. Pary wirowały na parkiecie, a ja z boku wszystko obserwowałam.
- Zatańczmy. - usłyszałam szept przy swoim uchu i poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii.
- Książę...Ja...
- Jeden taniec. - nalegał, a ja się zgodziłam. Przecież nic się nie stanie. Podążyłam za nim na parkiet i zaczęłam wirować pośród innych par.
To było takie magiczne.
Jego ręce na moich biodrach.
Moje dłonie na jego barkach.
Jego usta na moich ustach. Chciałam, by w końcu się złączyły, ale powstrzymała mnie Anastazja, która wylała na mnie misę z pączem. Wzrok każdego z zebranych był zwrócony na mnie. Moje oczy zaczęły zachodzić łzami, gdy do moich uszu dotarły szepty. Szybko wybiegłam z ogrodu. Chcę wrócić na Florydę.
Chce do domu.
Gdy tylko dobiegłam do swojej komnaty oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na podłogę. Byłam sama. Mogłam płakać do woli i tak się stało. Niepohamowany szloch wstrząsnął moim ciałem.

Princess. | w trakcie edycji |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz