Śmierć najbliższych

11 0 0
                                    

estem Michael. Mam 14 lat w tym roku kończę 15. W moim życiu nic ciekawego szczególnie że mieszkam na strasznym zadupiu czyli w Detroit. Pewnego dnia w holu była powieszona karteczka z informacjami dotyczącymi imprezy z okazji końca roku szkolnego więc uznałem to za dobre wyjście tuż przed wakacjami. Wróciłem do domu zjadłem na spokojnie obiad, ubrałem się jak każdy w Detroit na dyskoteki czyli dresy i foolcap. Po drodze do szkoły usłyszałem wycie wilka, który stał przede mną kilka metrów dalej. Zacząłem powoli się cofać aż tu nagle nade mną przeskoczył kolejny wilka, większy od tamtego, był czarny i miał złote oczy w przeciwieństwie do tamtego czerwono okiego. Zaczęli ze sobą walczyć co dało mi szanse na ucieczkę więc szybkim pędem uciekłem w las do szkoły. Wszedłem do budynku przywitałem się ze znajomymi, potańczyliśmy do 24 z dziewczynami i lekko się napiliśmy od jednego co przemycił piwo na dyskotekę. Wracałem do domu gdy tu nagle znowu  ten wilk ten sam. Myślałem, że ten duży znowu wyskoczy nade mną ale się tak nie stało. Nabiegł na mnie warcząc i przymierzał się do  ugryźnięcia mnie w szyję ale się obróciłem i ugryzł mnie w plecy. Krzyczałem w niebo głosy, plując krwią. Ledwo co się doczołgałem do domu a rany mi się zagoiły ,,what?!,,. Na początku myślałem, że to sen a tak było naprawdę te wilki, ugryźnięcie i zagojenie się ran. Wchodzę do domu a rodzice czekają na mnie z niecierpliwością i rozczarowaniem.

-Michael gdzieś ty się podziewał razem z tatą się o ciebie martwiliśmy.

Nie mogłem im powiedzieć o tym, że wilk mnie ugryzł i, że rana mi się sama z siebie zagoiła.

-Wybacz mamo to się więcej nie powtórzy.

Poszedłem do siebie na górę by poczytać trochę o wilkach w Detroit. Szukałem godzinami ale nic nie znalazłem może się skądś przypałętały. Zasnąłem na biurku gdy nagle wyczułem dziwny zapach był to pożar w moim domu. Szybko pobiegłem po rodziców ale ich nie było, nie żyli nie wiem. Wybiegłem z domu, zadzwoniłem po straż pożarną i przyjechali tu w ciągu 10 minut.

Podszedł do mnie oficer i powiedział.

-Chłopcze jak ci na imię?

Spytał mnie jeden ze strażaków.

-Michael tak mi na imię, coś się stało?

Popatrzył na mnie i powiedział.

-Otóż twoi rodzice nie zginęli chociaż nie mamy pewności bo nie znaleźliśmy ich ciał.

Odetchnąłem z ulgą ale,nadal zadawałem sobie tylko jedno pytanie kto i po co podpalił nasz dom?

-Dziękuje ale gdzie ja się teraz nie mam się gdzie podziać.

Strażak nie zwracał na mnie uwagi, był zajęty ugaszaniem pożaru. Uciekłem w las bo, nie chciałem patrzeć na to co kiedyś było moim domem. Błądziłem po lesie jak tu znikąd pojawiła się wataha wilków zmieniających się przede mną w ludzi.

-Witaj Michael.

Przywitał mnie chyba najstarszy z nich.

-Witaj skąd znasz moje imię.

-Powiedzmy, że wiemy o tobie prawie wszystko i o tym co się zdarzyło.

Powiedział jeden z tych starszych jak na moje oko.

-Powiedzmy tak nie chcę mieć z wami nic wspólnego.

-Ale już masz jesteś jednym z nas to ty nas poprowadzisz do.

-Natanael ucisz się.

Nagle wszyscy zamarli i popatrzyli w stronę kobiety a raczej wilka tylko dwa razy większego od nich. Podeszła do mnie i zaczęła mnie całego obwąchiwać od góry do dołu.

-Zaprowadźcie go do Kwatery Głównej.

-Chodź.

Powiedziała do mnie jedna dziewczyna ciągnąc mnie za ręce.

-Ale czekaj co, to ta całą wataha i dlaczego ja?

-Masz w sobie krew wilka. Ten który cię ugryzł to był właśnie James wybacz mu za to, myślał, że jesteś z innego stada a jeśli chodzi do naszej watahy to było tak.

p

Alfa kontra SlenderWhere stories live. Discover now