Ciemny las. Pada deszcz. Biegniesz. Biegniesz ile sił w nogach. Odwracasz się. Sprawdzasz czy tam jest. Goni cię. Przemieszcza się z nie ludzką prędkościom. Przyśpieszasz. Już nie daleko. Wmawiają sobie. Ale prawda jest taka, że zupełnie nie wiesz gdzie zmieżasz. Biegniesz. Co chwila zachaczasz o korzenie drzew, które tak jakby specjalnie odkładają ci je. Jesteś zmęczona. Nie jadłaś nic od kilku dni. Nie masz siły. Sapiesz. Ale mimo to biegniesz. Biegniesz przed siebie. Tak szybko jak to jest tylko możliwe. Biegniesz. Czujesz jak pot spływa ci po czole. Ale to się teraz dla ciebie nie liczy. Odwracasz się. Twoje oczy spotykają się z jego. Białe ślepia, które śledzą każdy twój ruch. Szybko się odwracasz. To jest blisko. O wiele za blisko. Nie masz już siły. Ale biegniesz. Płaczesz. Wiesz, że temu nie uciekniesz. Krzyczysz. Nie masz już szans. To jest już za tobą. Wyciąga swoją białą kościstą rękę. Próbuje cię złapać. Przyśpieszasz. Biegniesz. Jest ciemno. Słyszysz hukanie sowy. Biegniesz. Zapłakana i cała roztrzęsiona. Biegniesz. Masz ochotę się poddać. Zatrzymać się. Ale nie. Biegniesz. Prosto. Przed siebie. Odwraczasz się. Ale tego już tam nie ma. Nie goni cię. Sapiesz. Pozwoli zwalniasz. Z twoich oczu wciąż lecą łzy. Boli cię gardło. Zatrzymujesz się. Rozglądasz. Uprawiasz się, że tego już na pewno nie ma. Jest ciemno. Słyszysz szper w trawie obok. To pewnie lis. Myślisz. Ale mimo wszystko odsuwasz się o dwa kroki w tył. Dwa kroki. I jeszcze dwa. Nagle czujesz to. Po całym twoim ciele przebiega dreszcz. Jest zimna. Lodowata. Czujesz jak zaciska się na twoim ramieniu. To koniec. Szepczesz. I jest to ostatnie co mówisz. To łapię cię. Przyciąga. A ty nawet się nie szarpiesz. Jest zimne. Lodowate. Gryzie cię w ramie. Czujesz jego obleśne zęby na swojej skórze. Wyszarpuje mięso z miejsca w którym ugryzło. Krzyczysz. Nie masz już siły. Podajesz się. W może już dawno to zrobiłaś? Podasz w jego ramiona bezwdładna. Ostatnią rzeczą jaką widzi aż są jego zęby. Ostre kły. Na nich twoja krew. To uśmiecha się do ciebie odsłaniając je jeszcze bardziej. Mdlejesz. Nie otrząsiesz się jednak. To pożre cie zanim zdążysz.