Rzeka duchów

47 4 1
                                    

Jest sobotnia noc.
Na przedmieściach miasta romford o tej godzinie zazwyczaj bary i wszelkiego rodzaju kluby są oblężane przez ludzi 'duchy', którzy ożywają dopiero po zmroku. Ulice o dziwo za dnia puste teraz są zapełnione przez setki kropelek, które tworzą rzekę. Nie jest to zwykła rzeka. Nie ma jednego nurtu ale za to posiada tysiąc ujęć oraz milion kolorów. Co oznacza, że nie jest monotonna i zwykła. Każde odgałęzienie to inna historia ale wszystkie i tak łączą się w jeden spoisty topos zwany kręgiem życia.

Elisabeth jest jednym z rozdziałów tej obszernej opowieści. Tak jak inne 'duchy' idzie się napić i potańczyć. Dokańcza ostatnią kreskę swoim eyeliner'em, wychodzi z domu zostawiając za sobą kota i ogromny burdel. Zamyka drzwi i szybko schodzi na dół. Klub, do którego się wybiera jest dwie przecznice od jej kawalerki. Szybko przeszła New Saint Patrick Street i wkroczyła w Old Shire Street gdzie znajdował się klub 'Flamingo'. Zdjęła płaszcz i podeszła do baru.

- to co zwykle - powiedziała do barmana. On odwrócił się, nalał wódkę i blue curacao do shake'ra. Wstrząsnął pięć razy po czym otworzył i wsypał pokruszony lód. Potrząsnął cztery razy i wlał Sprite. Zamieszał wszystko długą łyżką i przelał drink do wysokiej szklanki.

- prosze Elisabeth - uśmiechnął się i podsunął jej drink - mam nowe miejsce gdzie możemy zrobić zdjęcia - uśmiechnął się

- naprawdę?! Gdzie? - zapytała z uśmiechem

- jak wiesz ostatnio byłem w Brazylii - nagle Elizabeth przerwała mu

- Brazylia?! Oszalałeś?! Nie mam nawet na bilet do Londynu, a ty mi mówisz o Brazylii! - powiedziała lekko poirytowana

- nienawidzę w tobie tego wyrywania wyrazów z kontekstu. Jak byłem w Brazylii odkupiłem od jednego ze Szkockich podróżników mapę, mapę Romford

- mogę sobie kupić taką tu za rogiem!

- mapę podziemnej części Romford - uśmiechnął się

- Katakumby? - zapytała zaciekawiona

- katakumby - uśmiechnął się - patrzyłem na internecie zdjęcia stamtąd. To miejsce jest wspaniałe! - powiedział

- kiedy tam jedziemy? - zapytała

- jutro punkt 8:15 będę pod twoim domem - powiedział i podszedł do innego klienta. Mocno wstawionego ale klienta.

Elisabeth szybko wróciła do domu. Włączyła komputer i zaczęła czytać o katakumbach Romford. Niby zwykłe podziemia ale skrywają jedną tajemnicę, z której nie wyszedł jeszcze nikt. Punkt Z.

Szybko zadzwoniła do barmana, który ma mapę.
- JACK! - krzyknęła przez telefon
- Nie krzycz, co jest? - zapytał
- nie piszę się na to. Tam jest punkt Z! Wiedziałeś o nim prawda? - powiedziała lekko przestraszona bo świadomość, że mogła się tam zapuścić i zginąć przeraziła ją na amen.
- bujdy na resorach! Jutro udowonię Ci, że to stek bzdur, idź spać i nie czytaj tych głupot. Chcesz mieć pieniądze? To idź tam ze mną albo sprzedaj mieszkanie i wracaj do rodzicow - Jack rozłączył się. Elisabeth nie wiedziała co myśleć ale po paru minitach zrozumiała jak krytyczna jest jej sytuacja.

Klątwa punktu ZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz