Rozdział 1 – Gdy umiera nadzieja
Azkaban.
Najgorsze miejsce na świecie.
Jesteś więźniem w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
Jesteś uwięziony w ciemnej celi.
Jesteś więźniem swojej głowy.
Tracisz poczucie czasu.
Od reszty świata odgradzają cię kraty, morze, dementorzy.
Utykasz we własnych wspomnieniach i już nie jesteś pewien, co jest rzeczywistością, a co jedynie fikcją.
Całe szczęście zostało za bramami tego piekła.
W tej chwili jesteś gotów błagać o śmierć, mimo iż wcześniej stanowiło to ujmę dla twej dumy.
Jednak każdego dnia patrzysz przez kraty twojego okienka w małej, parszywej celi, jak wstaje słońce i jak powoli na niebie pojawia się księżyc.
A śmierć nie nadchodzi...
Zabawia się twoim kosztem.
Tyle razy byłem bliski śmierci i tak bardzo się jej bałem, a jednak teraz przyjąłbym ją z wdzięcznością.
James, przyjacielu, bracie, dlaczego mnie zostawiłeś? Nie mam już siły, by ciągnąć tę żałosną imitację życia.
Pamiętasz...?
Kiedyś obiecałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie – więc gdzie jesteś teraz?
Umarłeś.
Jak mogłeś mi to zrobić?!
James, byłeś jedyną rodziną jaką miałem – prawdziwą rodziną. Pamiętasz dzień, w którym wyrzucili mnie z domu?
Przyszedłem wtedy do ciebie, a ty przyjąłeś mnie z otwartymi ramionami.
Miałem przy sobie jedynie różdżkę; wystawili mnie za drzwi tak, jak stałem. Przemierzałem powoli ulice, ubrany jedynie w cienką szatę wyjściową, którą kazano mi założyć z okazji przyjazdu rodziny. To był koniec grudnia, śnieg sypał zacięcie.
Właściwie śnieg dobrze mi się kojarzy. Niezliczone godziny zabaw w miękkim, białym puchu. Wracaliśmy do szkoły przemarznięci i doprowadzaliśmy do szału Filcha, nanosząc za sobą pełno błota. Uświadomiłem sobie z goryczą, że to przecież Wigilia. Od mojej rodziny, dostałem najlepszy prezent, jaki mogłem sobie wyobrazić. Wyrzucili mnie, żebym zamarzł na śniegu. Poza Hogwartem nie mogłem używać magii, więc różdżka na nic nie była mi potrzebna. Byłem bez knuta w kieszeni i opcja wezwania Błędnego Rycerza, aby zawiózł mnie do szkoły również nie wchodziła w grę. Miałem jedynie szesnaście lat i żadnej rodziny, która by mnie przygarnęła. Myślałem, że po prostu zginę. Zamarznę lub umrę z głodu. I wtedy pomyślałem o tobie, James. Byłeś moim najlepszym przyjacielem – niemal bratem – a twoi rodzice zawsze mnie lubili. Nigdy nie zapomnę, kiedy, cały czerwony ze wstydu, tłumaczyłem ci co się stało i zapytałem, czy mogę się u ciebie zatrzymać. Nigdy nie zapomnę, jak twoja mama mnie przytuliła, a twój tata poklepał po ramieniu, jak ukochanego syna. Nigdy nie zapomnę, jak zaprosiliście mnie na wakacje, jak zaproponowaliście, abym u was zamieszkał. Zawsze będę pamiętał, jak wiele dla nie zrobiłeś. Zrobiliście wszyscy. Podczas tych krótkich chwil, gdy dementorzy odejdą niemal wciąż mogę zobaczyć ciebie, skaczącego z radości, bo w końcu doczekałeś się brata, dzięki któremu rodzinne uroczystości nie będą już tak nudne.
Ale teraz ciebie już nie ma i nie mogę wybaczyć, że jest w tym sporo mojej winy. Gdybym nie był tak ślepy, teraz zapewne siedzielibyśmy na kanapie, śmiejąc się. Ja miałbym przyjaciół, a mały Harry rodziców. Tak bardzo was wszystkich zwiodłem.
CZYTASZ
Historia Naznaczona
FanfictionJak wiele siły trzeba mieć, by przetrwać w piekle? Jak wiele wiary w siebie trzeba posiadać, by nie dać się pogrążyć? Jak wiele można znieść, nim całkiem się załamie? Historia Naznaczona to opowieść o tym, że prawdziwa miłość i przyjaźń nie umiera n...