Samotność to choroba dwudziestego pierwszego wieku, każdy jest samotny na swój unikalny sposób. Można nie posiadać nikogo z kim można wymienić parę zdań, można nie chcieć się z nikim odzywać, lub można być odtrąconym przez osobę, na której nam zależy. To ostatnie należy do sześćdziesięciu procentów przypadków, ale najrzadziej spotykaną formą samotności jest brak zrozumienia, jednak jak wiadomo każda z tych opcji jest bardzo bolesna, nawet osoby kochające samotność fizyczną nie wytrzymają samotności psychicznej. W jednym wypadku można uniknąć bólu z nim związanego, ale to oznacza że jesteś chory na analogezje wrodzoną, dziedziczną z pokolenia na pokolenie, która dosyć często łączy się z anhydrozą - chora, przez którą gruczoły nie wydają potu, może spowodować poważne zapalenia skóry. Jednakże największymi chorobami XXI wieku jest masochizm i sadyzm. Nie, nie, nie, nie tak dobrze, że ludzie rodzą się tylko i wyłącznie masochistą lub sadystą. Każdy z chorych te dziwne upodobania ma jedno i drugie, lecz jedno przeważa nad drugim, ewentualnie drugie nad pierwszym. Ale to nie jedyne choroby naszych czasów - pracoholizm też ma tu dużo do powiedzenia. Ludzie walczą ze stresem spowodowanym przez stosunki między ludzkie jak i przez samą pracę i chęć zarobku, że tacy ludzie chcąc oderwać się od niego coraz bardziej zatracają się w swojej robocie i coraz bardziej poszerzając dziurę w duszy, którą robi stres. Stają się maszynami w rękach innych maszyn, a każdy z nich jest od czegoś uzależniony; pieniędzy, alkoholu, seksu, nikotyny, kofeiny, amfetaminy i innych alkaidów, które z każdym rokiem zyskują większą popularność oraz są coraz bardziej dostępne. Różnego rodzaju fobie otumaniają człowieka, choroby także, nie wspominając o uzależnieniach i obsesjach, ale każdy ma swoje...
✴✴✴
Jak to mówi przysłowie? "Diabeł nie taki straszny jak mówią, więc porą złapać byka za rogi i wziąć się w garść, niektórym przychodzi to łatwo innym trudniej, ale w każdym z przypadków można się wykręcić z bagna, pod warunkiem że tego się bardzo pragnie oraz coś się robi aby pchnąć to dalej. Nie będzie tak chyba wiecznie krył pod płaszczem, kapeluszem z szerokim rondem, omijając wszystkie latarnie po kolei. Erik wychodził z domu dopiero jak zapadł zmrok. Włóczył się po odludnych uliczkach, żeby uniknąć wykrycia, dodajmy jeszcze że wychodził z mieszkania, by kogoś okraść, co przy jego zdolnościach jest banalne i kupić coś do jedzenia. Ta czynność była już o wiele trudniejsza. Żyjąc jak karaluch, przez około dwa lata, zaszył się w swojej norze na piątym piętrze z małą kanapą, telewizją naziemną, prostą kuchnią i łazienką, nic poza tym. Ubrania, w których kolorystyce miał do wyboru czarny, czarny lub czarny, w ostateczności czarny. Były ułożone w kupce pod ścianą. Zasłony były zwykle całościowo zasłonięte, z wyjątkiem kuchni i łazienki, gdzie panował półmrok. Przecież tam musiał cokolwiek widzieć. Przez ostatni miesiąc posilał się chińskim żarciem, które nie dość że było smaczne, to i tanie. Zapytacie: co robił przez ten czas wolny? Przede wszystkim dużo myślał, analizował dogłębnie każde swoje błędy z przeszłości, zwykle też ćwiczył i oglądał bezsensowny bełkot mediów, który głosił propagande. Żałosne, ale jak widać swoje skutki, przez które mógł spokojnie stwierdzić, iż ludzie są doprawdy bardzo tępi. Myśl o tej niedorozwiniętej cywilizacji przyprawiała go o mdłości, kiedyś pewnie chętnie by się ich pozbył, lecz to była przeszłość. Jakże kusząca przeszłość, ale ciemnemu blondynowi przeszła ta ogromna ochota na wytępienie ich, ponieważ przez to jakim okazał się samolubem, stracił osobę, na której bardzo mu zależało - Charlesa. Ciekawość "a co by było gdyby tak (w tym wypadku zlikwidować ludzkość)" doprowadziła go na skraj ruiny finansowej, jak i psychicznej. Jednak ostatnio pozbierał cegiełkę do cegiełki i zbudował sobie wyjście z paranoi. Uciekł z własnego więzienia, które sam sobie zgotował i w stu procentach zasłużył.
Stał właśnie przed żelazną, czarną bramą, niepewnie zerkając na tabliczke:
CZYTASZ
Jailbreak [Cherik] ✧one shot✧
Fanfiction{fragment} Mówią obserwuj, a on widzi tylko Charlesa i pochłania każdą cząstkę jego uśmiechniętej twarzy, centymetr po centymetrze. Nigdy mu się to nie znudzi. Jest do niego przywiązany zbyt bardzo, aby mu się znudził, nawet po tylu latach bycia w z...