Część 1

16 1 1
                                    

Kto by pomyślał że księżniczka Leokadia będzie tak nieszczęśliwa w dzień swego ślubu. Wyjść miała za księcia Wiesława I Psipsimajtki. Starego grzyba. To prawda, że miał pałac i poddanych. Ale miał również 91 lata. Leokadia z trudem powstrzymywała łzy, które napływały jej do oczu. Według tradycji jego królestwa osoby, które mają się pobrać muszą zostać skute kajdankami i chodzić tak przez siedem dni.,, Mam nadzieje że się myje... że się w ogóle rusza i że nie trzeba go będzie karmić''. Pomyślała. W końcu nie każdy staruszek o 91 wiosnach potrafi się ruszać. Najgorsze było to, że Leokadia nie wiedziała czego się spodziewać, bo nigdy wcześniej nie miała, wątpliwej, przyjemności, by się z nim zapoznać. Powinna się uśmiechnąć, ale nie potrafiła. Stała w świątyni i czekała aż jej przyszły mąż przejdzie po czerwonym dywanie do ołtarza. Wyglądała pięknie w sukni ślubnej i welonie. Usta miała pomalowane krwistoczerwoną szminką, a jej długie złote, niczym żyto włosy upięte były w kok.

Wreszcie książę Wiesław pojawił się w drzwiach kaplicy. Łza sama pojawiła się w jej oku i spłynęła po policzku wprost na marmurową posadzkę. Przyszły mąż księżniczki był ubrany w szykowny garnitur, czarny cylinder i... siedział na wózku inwalidzkim. Miał zeza, a jego język zwisał na nieumiejętnie przystrzyżoną brodę. Jakby tego było mało, co chwile powtarzał ,,Bla'' i to jeszcze takim głupkowatym głosem. Leokadia otarła łzy rękawem. Miała 19 lat, a musiała wyjść za 91 latka. ,,Przynajmniej szybko umrze''. Pomyślała, a ta myśl napełniła ją nieznacznym szczęściem. Gdy jej narzeczony podjechał, a raczej został podwieziony, bo sam nie miał siły w rękach, wyciągnął dłoń i kapłan spiął ich kajdankami. Skóra Wiesława była cała w plamach starczych.

Podczas ceremonii w kącie sali stał następca tronu, książę Wiesław II Psipsimajtki i śmiał się z losu swej macochy. Co dziwne był od niej starszy o dwa lata. Zabawne zrządzenie losu, syn starszy od matki. Ale nie obrażajmy obyczajów tego królestwa. Po chwili wszyscy umilkli ponieważ kapłan rozpoczął przemowę. Przyszła żona całkiem odleciała nie myślała zupełnie o ślubie. Chyba ze smutku opanowała ją jakaś dziwna moc, która zabrała jej duszę sprzed ślubnego kobierca. Stan ten jednak nie trwał długo i po chwili usłyszała donośny głos kapłana.

-Czy ty, księciu Wiesławie bierzesz sobie tę oto Leokadię za żonę i ślubujesz jej dozgonną wierność? Na sali zaległa cisza. Po chwili jednak książę Wiesław odpowiedział.

-Blaaa.

-Ekhm. Uznajmy to za tak. A czy ty księżniczko Leokadio bierzesz tego oto księcia Wiesława za swego męża i ślubujesz mu być wierną, aż do śmierci?

Leokadia już otworzyła usta, już miała powiedzieć ,,tak'', gdy nagle pękła jedna z szyb a do świątyni wskoczyła ogromna skrzydlata kostka masła. Podleciała do księżniczki i polizała jej rękę. Nie myśląc co robi, wysunęła tłustą od masła rękę z kajdanek, wsiadła na kostkę i odleciała rozbijając drugą szybę. Masło pruło przestworza. Księżniczka widziała za sobą świątynie. Lecieli nad miastem i wzięli kurs wprost na Królestwa Królowej Karmy.

Królowa Karma rządziła krainą zwaną Fudja, ponieważ wszystko tam było zrobione z jedzenia. No prócz mieszkańców, którzy byli normalnymi potworami.

Właśnie wlecieli na Miętowe Pola. Po pewnym czasie, gdy byli już w szczerym polu kostka masła zarżała wesoło i podeszła do lądowania. Gdy nareszcie wylądowała, księżniczka była cała zielona i czuła że jej śniadanko próbuje się wydostać z brzuszka. Masło ponownie zarżało wesoło i odleciało.

-Kostko co ty robisz? Nie zostawiaj mnie.- Krzyczała Leokadia.- Co ty wyrabiasz, wracaj?

Dziewczyna zrozumiała, że to na nic. Postanowiła rozeznać się w terenie. No cóż była na samym środku Miętowych Pól. Po horyzont widniała tylko miętowa trawa. Lecz cóż mogła zrobić. Ruszyła w kierunku w którym poleciała kostka. Pierwsze pięć minut szła podskakując, pogwizdując i wciągając zapach świeżej mięty. Jednak po pięciu godzinach podróży nogi zaczęły boleć, a nos swędzieć. Po kolejnej godzinie podróży zauważyła dziwne brązowe słupki na horyzoncie. Zaczęła iść szybciej. Teraz była pewna był to Paluszkowy Las. Leokadia była niezmiernie głodna. Podeszła więc do paluszkowego drzewa i zaczęła je obgryzać. Nagle drzewo zaskrzypiało i runęło. Dziewczyna jednak się tym nie przejęła i w dalszym ciągu konsumowała. Nim się obejrzała słońce zaszło. Poczuła się zmęczona. Poszła więc spać. Huk musiał obudzić wilki ponieważ kilka minut później wokół Leokadii stało pięć wygłodniałych Błękitnych Wilków. Wilki stały z wystawionymi zębami i warczały przez pół godziny. Po stracie tego cennego czasu jeden nie wytrzymał i powiedział.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 24, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kraina ChaosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz