Prolog

199 12 4
                                    

*Dźwięk budzika*

- Kurwa - krzyknęłam na całe mieszkanie.

Zakryłam głowę poduszką i udałam, że nic nie słyszę. Moje życie od dwóch lat wygląda tak samo. Mam naprawdę dość.

Dość samotności.
Dość codziennej rutyny.
Dość życia. 

Nie chce żeby to zabrzmiało jakbym była zdesperowaną 21latka, która chce popełnić samobójstwo. Nic z tych rzeczy.
Po prostu brakuje mi osoby do której mogłabym się odezwać. Powiedzieć co jest nie tak, pożartować, a nawet upić się i tańczyć do białego rana.

Kiedy miałam 18 lat moje życie stanęło do góry nogami. Straciłam wszystko. Przyjaciół, rodzinę, chłopaka. Każdy ze znajomych zawsze mi zazdrościł. A teraz? Mijając się na ulicy nawet na mnie nie spojrzą. Bo co? Bo pracuję w barze, a moi zamożni rodzice nie żyją?
Z biegiem czasu, zastanawiam się jak mogłam się przyjaźnic z tak snobistycznymi osobami. Dobra stop, koniec użalania się nad sobą.

Spojrzałam na zegarek. 09:25. Nie jest źle. Wstałam z łóżka i pomaszerowałam do salonu żeby włączyć muzykę. Ranek bez muzyki, jest rankiem straconym. Wyjrzałam przez okno. Wydaję się być ciepło, chociaż jest połowa kwietnia. Przeszłam do kuchni podśpiewując sobie piosenkę z mojej playlisty. Pracuję dziś od 20 do 6 rano. Jest piątek więc trzeba się przygotować psychicznie na napalonych, pijanych chłopaków. A no i jak mogłabym zapomnieć o tych ze złamanymi serduszkami.

Chyba pora coś zjeść. Lodówka pełna, a ja nigdy nie wiem na co mam ochotę. Wyjęłam mleko i zrobiłam sobie płatki. Tak wiem, wiem twórcze.
Jedząc usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je niepewnie i ustałam jak wryta. Przez moje ciało przebiegła fala dreszczy. Kurwa nie wierzę.
- Witaj siostro - powiedziała niepewnie Rebecca. Po śmierci rodziców stałam się dla niej obojętna. Zabolało mnie to. Nie chciałam mieć z nią kontaktu. Kupiła mi to mieszkanie i do teraz co miesiąc przelewa mi na konto dość sporą kwotę, ponieważ uznała, że bez jej wsparcia finansowego nie poradziłabym sobie. Według niej jestem niezaradną sierotą.
Faktycznie było tak ale tuż po śmierci rodziców. Odkąd pracuje w barze dałabym rade się utrzymać bez jej pieniędzy. Może nie zarabiam kokosów, ale w zupełności by mi to wystarczyło. Od dwóch lat nie rozmawiałam z nią osobiście. Nigdy mnie tu nie odwiedziła. Pomimo nienawiści jaką do niej czułam, byłam ciekawa czym zawdzięczam jej wizytę.
- Czego chcesz? - zapytałam obojętnie i zmrużyłam oczy. Ręką odrzuciła swoje pokręcone blond włosy na bok.
- A może by tak milej? Gdyby nie ja wylądowałabyś na ulicy- warknęła.
Jednak zmieniam zdanie, nie chce widzieć po co tu przyszła.
- Nie prosiłam cię nigdy o pomoc, po za tym to wszystko? Bo nie chce mi się patrzeć na twój fałszywy ryj - na moich ustach pojawił się chamski uśmiech. Zamknęłam drzwi z hukiem. Cóż za miłą niespodzianka z samego ranka. Czuję, że ten dzień będzie porażką.

                                 *
Hejka dopiero zaczynam, więc proszę o wyrozumiałość. Mogą wystąpić jakieś błędy, ponieważ pisze na telefonie ale postaram się żeby było ich jak najmniej. Jeżeli wam się podoba to zostawcie jakiś komentarz albo gwiazdkę. Buziaki

Love Me l J.B Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz