"Przyjaźnie się z potworem, który jest pod moim łóżkiem
Dogaduję się z głosami w mojej głowie
Próbujesz mnie uratować, nie wstrzymuj oddechu
Myślisz, że zwariowałem, yeah, sądzisz, że postradałem zmysły
Cóż, to nie sprawiedliwe"
Nie wiem ile już tu siedzę. Straciłem rachubę czasu. Dwa dni? Może 2 lata? Może 15 lat? Ciężko określić, gdy nigdy stąd nie wychodzisz. Nazywam to miejsce Pokojem. Pokój ma cztery ściany tworzące kwadrat. Kiedyś liczyłem, ile może mieć metrów i wyszło mi 6 dość sporych kroków na szerokość i tyle samo na długość. W moim Pokoju po lewej stronie w rogu stoi łóżko z całkiem wygodnym materacem, a na łóżku jest cienka kołdra i tak samo cienka poduszka. W przeciwnym rogu jest szafa wysoka prawie pod sam sufit, ale w szafie jest pusto. Na środku Pokoju stoi stolik i dwa krzesła. Wszystko jest białe. Meble, podłoga, ściany, prześcieradło, kołdra, poduszka... wszystko jest nieskazitelnie białe i nigdy się nie brudzi. Ja sam noszę biel.
Gdy tu przybyłem, dali mi białą koszulkę i białe luźne spodnie, a na nadgarstek kazali założyć mi białą opaskę z podpisem: E 121.
Zapomniałem dodać, że na jednej ze ścian jest wielkie, czarne szkło, ale do pewnego dnia nie wiedziałem, co się za nim znajduje. Teraz też nie wiele w sumie pamiętam, co tam jest. Na tej samej ścianie są jeszcze białe drzwi bez klamki.
Raz dziennie w moim Pokoju rozbrzmiewa komunikat: E 121 proszony o zajęcie miejsca na swoim łóżku. Wtedy wiem, że muszę usiąść na łóżku, bo drzwi się otworzą i wejdzie przez nie Pani w białym stroju i położy tacę z jedzeniem na stoliku. Dopiero gdy wyjdzie, mogę zacząć jeść. Nie wiem skąd to wiem. Po prostu czuję, że tak trzeba i że oni są wtedy zadowoleni. Oni.
Nie wiem kim są, ale wiem, że chcą mi pomóc. Jest ich dużo, nie wszystkich widziałem, ale wszystkich czasami słyszę. Nie przez ten głośnik w rogu przy suficie, ale zza ściany ze szkłem. Ich głosy są niewyraźne, ale nie trudno się domyślić, że rozmawiają o mnie. Zawsze nazywają mnie E 121. Kiedyś miałem imię, ale nie raz je zapominam. W ogóle nie mogę sobie nic przypomnieć. Nie wiem jak się tu znalazłem, nie wiem kim jestem, nie wiem czy mam rodzinę. Nic nie wiem.
Jeden dzień pamiętam bardzo dobrze, lepiej nawet od wczorajszego. Wszystko inne zlewa mi się w jedność, ale ten dzień nie. On jest poza murem, a wszystko inne jest w nim.
Do Pokoju wszedł Pan. Uśmiechnął się do mnie, usiadł przy stoliku i gestem ręki przywołał mnie do siebie. Usiadłem naprzeciwko niego. Ręce trzymałem pod stołem i bawiłem się palcami. Byłem wystraszony, chociaż Pan przychodził do mnie co jakiś czas, by porozmawiać.
- Jak się czujesz? - Wyciągnął z teczki kartkę,a do ręki wziął długopis.
- Dobrze.
- Jak twoje lęki?
- Już prawie ich nie mam.
- Fantastycznie.
Cały czas notował. Nawet, gdy nic nie mówiłem.
Moje lęki. Czasami myślę, że oni chcą pomóc mi się ich pozbyć, ale w bardzo inny sposób. Pamiętam ból. Towarzyszy mi za każdym razem jak siadam na takim białym fotelu. Gdy z niego schodzę, zasypiam normalnie. Nie boję się wtedy niczego, ale czuję ból. Boli mnie za każdym razem, gdy lęk przejmie nade mną kontrolę. Czasami też sobie przypominam, że ja nie mam żadnych lęków, jak w tej chwili. Wiem, że ich nie mam, ale wiem, że wkrótce o tym zapomnę.
CZYTASZ
"Pokój"
FanfictionW zakładzie naukowym przebywa dziewięcioro pacjentów. Każdy z nich zmaga się z różnymi lękami. Pewnego dnia na jaw wychodzi prawda. Pacjenci, a raczej Eksperymenty, skrywają w sobie wiedzę zdolną posiąść władzę nad światem. Grupa naukowców próbuje i...