I

1K 63 6
                                    


Było to dawno temu. Ale nie aż tak dawno, żeby byli to jaskiniowcy. Ale nie było jeszcze prądu. I nie było jeansów. Więc nie było też zbyt nowocześnie. Czyli działo się to dawno... Ale nieważne o czasy. Ważne, że wszystko zaczęło się i skończyło na obrzeżach lasu małej wsi.

Jeśli chodzi o początek... właśnie znowu siano i zbierano ostatnie plony po lecie. Jesień w pełni zawitała nad pięknym królestwem, a wsie stały się pomarańczowymi, małymi rajami z całymi połaciami lasu, w których rodzina królewska często urządzała polowania...
Tak naprawdę to ta historia miała prawdziwy początek wraz z narodzeniem się długo wyczekiwanego królewicza – Deana Winchestera. Cztery lata później na świat przyszedł malutki Sam Winchester. Mary zmarła przy porodzie, a król szybko zawarł polityczne małżeństwo z królową Naomi. Tak też oba królestwa się połączyły i żyli długo i szczęśliwie...
No właśnie nie do końca.
Bo drugi początek historii miał miejsce właśnie w jednej ze wsi na końcu królestwa Naomi. Jej mąż został zabity i ku zdumieniu wszystkich dworzan, została przy władzy, a królową była surową, ale sprawiedliwą. Nie zagłębiała się także w małe wsie pod jej (później Winchesterów) panowaniem. A właśnie tam wraz z pierwszym trelem zimowej sikorki narodził się chłopiec o imieniu Castiel.
- Mamo, sądzisz, że on także..? – Spytał się cicho Gabriel, a kobieta przyłożyła palec do ust i powolutku zawinęła chłopczyka w pled. Otworzyła okno i położyła zawiniątko na parapecie. Castiel zakwilił cicho, niezadowolony z zimna, jednak płacz ustał z kolejnym już tego dnia śpiewem sikorki. Ptaszek sfrunął z gałęzi i usiadł przed maluszkiem, przekrzywiając główkę. Zaćwierkał cicho, a dziecko roześmiało się radośnie, próbując go złapać.
- Sądzę, że tak, Gabrielu... - szepnęła i zabrała małego z chłodnego, zimowego powietrza.

Takie więc były początki początku tej historii. Prawdziwy początek, a raczej przedsionek początku, miała ona na Festiwalu Jesieni. Jak co roku Winchesterowie wybierali się na polowanie, a wieczorem wracali z ubitymi dzikami i jeleniami, które przyrządzali nad wieloma ogniskami w wybranej przez siebie wsi Naomi. W tym roku John musiał wyjechać do innego królestwa, by wraz z Bobbym zarządzić kilka zmian w prawie, a więc braciom Winchester zostało zorganizowanie wszystkiego i wyruszenie na polowanie. Wybrana wieś otoczona prawie w zupełności przez las od razu spodobała się Deanowi. Mniej spodobała się Metatronomi – doradcy od strony Naomi, który pojawił się znikąd jak parszywy szczur. Nie lubili go, ale siłą rzeczy musieli go akceptować.
- Panie, nie wiem czy jest to dobry pomysł...
- A czemuż to? – Dean spojrzał na niego, unosząc lekko brew i nakładając już rękawice, by wybrać się na samotną przejażdżkę.
- Nie jest to chrześcijańska okolica. Plotki głoszą...
- Plotki głoszą także, że wasz ród ugina się pod każdą kobiecą stopą, a każdy mężczyzna w domu przyjmuje baty właśnie od swej żony lub kochanki – odparował, nie tracąc animuszu i poprawiając zaraz napierśnik. – Decyzja została podjęta, a wieś już szykuje się na przyjęcie ludzi z pobliskich wsi i miast oraz nas.
Metatron skłonił się i wyszedł z sali.

Castiel zauważył puszczyka i od razu zostawił zbieranie grzybów. Poprawił na sobie gruby, jesienny płaszcz i rozejrzał się dookoła.
- Hej, hej, chooodź tu, wracaj, wiem, że nie poszedłeś nigdzie na jakieś inne łoooosie – zawołał cichutko, a po chwili usłyszał głośne sapnięcie. Pokaźny łoś wyszedł zza drzew, machając jeszcze łbem i zrzucając przy tym liście i ziemię ze swoich łopat. Cas zawiązał dokładnie koszyk, by nie zgubić grzybów i podszedł do zwierzęcia, gładząc jego bok.
- Gabriel każe wracać, pewnie trwają przygotowania do Festiwalu – powiedział cicho.
- Zapewne tak, mój Castielu. Chodź, zabiorę cię szybko do domu – odezwał się niski, męski głos w jego głowie. Brunet podskoczył i z niemałą trudnością wdrapał się na jego grzbiet. – Trzymaj się – dodał ten sam głos, a Cas mruknął potakująco, trzymając się zaraz jego łopat.

Dawno, dawno temu...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz