rozdział 0

154 19 14
                                    

Natalia nie była typem osoby, której łatwo mówić o sobie. Wręcz przeciwnie, dużo prościej było jej zacisnąć zęby, unieść głowę i powiedzieć po prostu "w porządku". Tak, u Natalii zazwyczaj wszystko było w porządku.

Nie była też typem samotnika. Rzadko siedziała sama, rzadko chodziła sama, rzadko gdziekolwiek pojawiała się sama. Miała w sobie coś, co sprawiało, że ludzie lgnęli do niej. Z jednej strony to lubiła, z drugiej - czuła się jak ciocia dobra rada, która po prostu musi wszystkim pomagać, bo inaczej skończy w osamotnieniu. Tego nie chciała. Nie lubiła samotności.

Natalia nie zdradzała o czym myśli. Czasem tylko jakiś błysk w oku mówił o tym, jak bardzo jest szczęśliwa, zła albo że ma jakiś pomysł. Rzadko wyrażała emocje, rzadko pałała entuzjazmem, rzadko mówiła o uczuciach. A one się w niej kotłowały, uczucia powinny się wręcz z niej w y l e w a ć, była ich klatką, schronieniem i blokadą. Była tymczasową tamą, dającą pozorne poczucie bezpieczeństwa. Jednak nie ma niezniszczalnych tam.

Nie związywała włosów. Nie lubiła i nie umiała tego robić. W wieku 15 lat ścięła włosy i zamiast sięgać połowy pleców - miały długość jak u chłopca. Znajomi, rodzina, nauczyciele - załamywali ręce, a Natalia wzruszała ramionami, mówiąc, że włosy to nie ręce i przecież odrosną. I faktycznie odrosły, jednak nigdy nie sięgnęły poniżej ramion. Mówiła, że długie są pospolite. I coś było w tych jej krótkich kosmykach, coś pięknego i oryginalnego. Ludzie się przyzwyczaili, ona też.

Była za to typem osoby, która potrzebowała dużo czasu, żeby komukolwiek zaufać. Ciężko jej się było naprawdę i stuprocentowo otworzyć. Ale potrzebowała kogoś przed kim mogłaby to zrobić. Kogoś, kto po prostu by jej wysłuchał, zapewnił wsparcie i jednocześnie dyskrecję. Przy kim nie musiałaby dobierać słów. Do kogo mogłaby po prostu mówić.

Była typem osoby, która się bała. Jednak cóż, kto by widział ten strach? Kto by go szukał? Natalia go nie okazywała. Gardziła tchórzami. Uważała, że w baniu się nie ma niczego dobrego. Niczego. Że strach to głupota, że ludzie powinni być odważni i nie okazywać słabości. Gardziła jednocześnie sobą - tylko dlatego, że się bała.

Miała małe dłonie o krótkich, czystych paznokciach. Zawsze je obcinała i równo piłowała. Kiedy mówiła, splatała i rozplatała palce. Czasami je "wyłamywała", przez co wydawały dość okropny dźwięk. Jej koleżanki zawsze prosiły, żeby przestała. Czasem, gdy się stresowała, obgryzała skórki. Nosiła potem szare plastry - najczęściej na kciukach. Nie miała dłoni nastolatki, tylko dziecka.

Natalia uśmiechała się lekko, a śmiała cicho i rzadko. Unosiła kącik ust, pokazywała dołeczek i nierówny kieł, który zawsze lekko nachodził na dolną wargę. Tak, Natalia miała delikatny uśmiech, jednak ten uśmiech miał w sobie coś tak ulotnego i dobrego, że ludzie lubili na niego patrzeć. Odmładzał jej twarz; Natalia miała 17 lat, jednak w swoich jasnych, zielonkawych oczach schowała tak dużo tajemnicy i jakiegoś rodzaju smutku, że wyglądała na zdecydowanie starszą.

Dzieliła swoje życie na rozdziały. Nadawała im czasem tytuły i bez sentymentów kończyła. Pisała dużo, dobrze i do szuflady. Nie lubiła nikomu pokazywać tego co stworzyła. Jej słowa pozostawały dla niej i dla garstki zaufanych. Czasem nauczycielka polskiego zachwycała się tym czy innym wypracowaniem, jednak Natalia wtedy nawet nie patrzyła w jej stronę. Zawsze kierowała wzrok za okno. Słońce tańczyło wtedy w jej oczach.

A Jakub? Jakub był tylko młodym zakochanym w niej durniem. Durniem, który codziennie myślał o ciemnych oczach i małych dłoniach. Był po prostu tym, który ją pokochał.

NataliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz