·chapter two·

242 9 7
                                    

-JinJoo, może Ty nic nie robisz w ten miesiąc wolnego? Gdzie wyjeżdżasz? Zaadoptujesz małego Joe?- szanowny Pan Jonas zaczął robić wielkie oczy i udawać szczeniaczka. Mówił o sobie w trzeciej osobie...

- Jadę ogólnie do Korei...- zaczęłam.

-To świetnie! Masz już towarzysza!- wszedł mi w zdanie.

-Yhm...no w sumie nie zaszkodzi...- odpowiedziałam. Zawsze dobrze pogłębiać więzi w zespole, prawda? To miał być przecież tylko miesiąc...tylko ledwie 4tygodnie...tylko  30dni...to tylko czas spędzony z Joe! Nie wiem czym się tak przejmowałam!

-Kiedy lecimy?- zapytał z uśmiechem i satysfakcją.

-Uhm...no jutro o 17...- znowu nie mogłam skończyć.

-To świetnie! Jak mnie nie będzie na lotnisku o 16, to dzwoń!- krzyknął odchodząc. Tylko westchnęłam i poszłam do hotelowego spa. Chociaż jeden dzień luzu mogłabym mieć.

×××

-Yhm...Hej Joe? Jest już po 16, a Ciebie nie ma. W sensie, jak nie chcesz ze mną lecieć, to nie musisz. Ja się nie obrażę. Naprawdę...- mówiłam do telefonu stojąc w budynku obok lotniska. Wpatrywałam się w samoloty za szybą.

- Nie, nie, nie. Ja już jadę! 5minutek i mnie zobaczysz! Nie bój się!- mówił ze szczęściem w swoim głosie.

-Eh...no dobrze, to do zaraz...- odpowiedziałam patrząc jak jakaś kobieta bije w szybę samolotu od środka. Niedaleko maszyny stało jakieś chyba 8letnie dziecko. Poruszyło mnie to. Poczułam dziwne ukłucie. Domyśliłam się, że jest to jej dziecko, które jakoś musiało się zgubić i nie zdarzyć na samolot. Przynajmniej tak mi się zdawało. Nie wiem już czy Joe coś jeszcze mówił. Jak się ocknęłam połączenie było już zakończone. Poczułam lekkie objęcie od tyłu. Trochę się spięłam. "Niech to będzie Joe" taka myśl krążyła mi po głowie zanim się nie odwróciłam. Kiedy tylko się ruszyłam, ręce oplatające mnie w talii zniknęły. Taką jaką miałam nadzieję, Joe Jonas we własnej osobie. Uśmiechnęłam się do niego sympatycznie. Kiedy on odwzajemnił uśmiech, coś zmusiło mnie do zabrania wzroku.

-Nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie ekscytujące!- powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy.

-Pasażerowie lotu 172 proszeni są o zameldowanie swojego przybycia i zarezerwowanie miejsc- mówił głos z głośników. Złapałam za rączkę od swojej walizki i zaczęłam ją ciągnąć. Jednak KTOŚ mi ją zabrał.

-Bo Ci jeszcze bicepsy urosną- zaśmiał się mój towarzysz. Przewróciłam oczyma na jego słowa.

×××

Z patrzenia się na chmury od góry wyrwał mnie ciepły dotyk na mojej dłoni. Odwróciłam się w stronę osoby siedzącej obok.

-Tak Joe?- zapytałam chłopaka starszego o jedynie 3lata.

-Ja nic nie chciałem...to...tak po prostu...- zabrał dłoń z mojej i jakoś zawiało chłodem.

-Nie...jak chcesz...egh...- po tych słowach schowałam twarz w swojej puchatej poduszce.

-Dlaczego to jest takie trudne jak jesteśmy sami? Przestań to robić...- dodałam lekko podnosząc głowę nad poduszką.

-Ale nie rozumiem... Co jest trudne? I co mam przestać?- pytał lekko zaniepokojony.

-No... Trudno nam się rozmawia, bo ty... egh...- nie dałam rady dokończyć. "Bo ty mnie uwodzisz" nie mogło przejść przez moje usta.

-Nie ważne- dodałam i powróciłam do widoku zza okna. Chłopak miał wzrok jakby chciał powiedzieć "Yhm...no ok". Włożył z powrotem słuchawki i nie przejmował się naszą rozmową. Cicho westchnęłam i w myślach pobiłam się za to, że zepsułam całą sytuację. Należało mi się.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 31, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

|| daddy Joe || ·Joe Jonas x JinJoo Lee·Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz