Kierowaliśmy się do Florydy. Mieliśmy mieć tydzień dla siebie. Potem koncert i lecimy wreszcie do domu. W samolocie wszyscy spali, kac trzymał się każdego. Ja rozłożyłam się na całym rzędzie siedzeń. Położyłam kilka poduszek pod oknem i oparłam na nich głowę. Założyłam przepaskę na oczy i słuchawki. Zapewne nikt nie robił nic ciekawszego. Szczerze to nawet nie pamiętam, gdzie poszliśmy po
koncercie. Często mi się to zdarza.
15 minut przed lądowaniem poczułam jak coś miękkiego walnęło mnie o twarz. Zdjęłam przepaskę z twarzy i próbowałam się dostosować do jasnego światła. Obok mnie leżała poduszka Joe a on sam siedział w rzędzie obok.-Zaraz będziemy. Wstawaj, bo Cię tu zostawimy.- zaśmiał się. Odrzuciłam mu poduszkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy z powrotem do torby.
Chłopaki zaczęli coś odwalać a ja tylko czekałam na lądowanie. Chciałam położyć się na spokojnie w moim pokoju hotelowym.
×××
-Idziemy gdzieś dzisiaj? Jack? Cole? JinJoo?- pytał z nadzieją wokalista zespołu. Wchodząc po kolei do swoich pokoi Jack i Cole zaprzeczyli mówiąc, że będą się cały tydzień lenić. Ja się tylko uśmiechnęłam do chłopaka z pełnymi nadziei oczyma. Poprawiłam swoje okulary przeciwsłoneczne i lekko spuściłam wzrok.
-Może jutro. Spróbuj namówić chłopaków, to pójdziemy wszyscy razem.- powiedziałam wchodząc do pokoju wciągając swoją torbę do środka. Otworzyłam ją, ale nie chciało mi się jej rozpakowywać. Rzuciłam się na łóżko i próbowałam ponownie zasnąć.
×××
Wieczorem obudziła mnie głośna muzyka z pokoju obok. Jęknęłam pod sobą, gdy skapnęłam się, że leci piosenka naszego zespołu. Dobrze mi znany tekst "Jinx" zaczął mi przeszkadzać. Nie chciałam wyjść na sztywniarę, ale bolała mnie już głowa i chciałam tylko poprosić aby ściszyli muzykę. Próbowałam walić w ścianę, ale zapewne by tylko podgłosili muzykę albo by sobie coś dziwnego pomyśleli...
×××
-Chłopaki możecie się trochę uciszyć? Proszę?- zapytałam, kiedy Cole i Joe otworzyli mi drzwi do pokoju Jack'a.
-Nie możesz poczekać? Jeszcze z godzinkę?- poprosił Joe, więc postanowiłam gdzieś pójść. Westchnęłam i poszłam się przebrać.
×××
-Coś jeszcze?- zapytała po moim zamówieniu kelnerka z jakiejś restauracji obok naszego hotelu.
-Nie, dziękuję.- odpowiedziałam, a kobieta odeszła. W małej i skromnej restauracji nie było prawie ludzi. Kiedy ostatni ludzie opuszczali knajpkę, zostałam tam już sama. Po nawet krótkiej chwili kelnerka wróciła i podała mi mój zamówiony napój. Wzięłam łyka wody i zostało mi czekać na małą pizzę wegetariańską. Odchyliłam głowę do tyłu i westchnęłam. Mój wzrok wrócił z sufitu z powrotem na stolik.
Po jakiejś godzinie wróciłam do hotelu sprawdzić czy już będę miała spokój.
×××
Nie musiałam nawet pukać do ich drzwi. Muzyki nie było. Wróciłam do pokoju, w dodatku po dobrej kolacji i od razu rzuciłam się na łóżko. Gdy miałam już zasnąć, ktoś zaczął walić w drzwi mojego pokoju. Niechętnie wstałam i złapałam za klucz aby otworzyć drzwi. W drzwiach stał nikt inny jak Joe Jonas.
-Wytrzymałaś?- zapytał.
-Byłam w restauracji obok, więc tak.- odpowiedziałam ziewając.
-To się cieszę, śpij dobrze chomiczku- odpowiedział i odszedł z tym swoim uśmieszkiem. Wie, że nie zbyt lubię jak tak mnie nazywają.
-Tobie też dobranoc, hipopotamie!- zdążyłam odpowiedzieć zanim wszedł do swojego pokoju. Zanim zamknął za sobą drzwi pokazał mi środkowy palec i krzyknął coś jak "to miłość".
×××
Z rana trzymały mnie mdłości. Wszyscy siedzieliśmy resztę tygodnia albo na lenieniu się w hotelu, albo na zakupach.
×××
Przyszedł dzień koncertu. Przy graniu pierwszej piosenki, gdy Joe śpiewając tylko się do mnie zbliżał, czułam jakby miał tego już nigdy więcej nie robić. Straciłam dobry humor na cały dzień. Na cały tydzień. Na cały miesiąc.
CZYTASZ
|| daddy Joe || ·Joe Jonas x JinJoo Lee·
Fanfic××× Wspólny zespół ××× Wspólna pasja ××× Wspólne dziecko? ×××