Rozdział 1.
Drzewa szumią na wietrze a ptaki cicho śpiewają. Głowa Louisa szumi prawie tak samo, ponieważ:
- jest Listopad. Jest zimno. Wieje i pada, a Louis musiał wyjść po coś do jedzenia. Borze liściasty jak on nienawidzi zimna! Jego vansy całkiem przemokły, a kurtka okazała się nie tak ciepła jak miała być. Jakiś pies po drugiej stronie ulicy szarpie się na smyczy i szczeka na wszystkich którzy go mijają, a w sklepie kasjerka jest rozkojarzona i Louis staje się jeszcze bardziej wkurzony. Odbiera od niej resztę z głośnym parsknięciem i nareszcie może wrócić do ciepłego domu. W drzwiach wejściowych bloku, ktoś na niego wpada.
- Kurwa! Uważaj jak chodzisz! - Wrzeszczy nie patrząc nawet kto na niego wpadł. Dotarł do niego jedynie mocny zapach omegi
- Przepraszam, ale Ty powinieneś uważać. - Jego głos jest trochę zachrypnięty i stanowczo nie pasował do jego zapachu. - Najpierw się wychodzi...
- Kim ty w ogóle jesteś, gówniarzu?! - Louis prycha z pogardą. Nie pozwoli komuś tak się poniżać. Szczególnie jakiejś bezczelnej omedze.
- Jestem Harry Styles, przyrodni brat Zayna.
- Co do kurwy? - Dopiero teraz spojrzał na niego. Zayn coś wspominał o przyrodnim bracie, ale nie mówił że jest aż tak wkurzający i przystojny.
- Ha...
Louis mu przerwał. - Wspominał coś o tobie. Co tu robisz?
- Od dzisiaj jestem Twoim sąsiadem, miło mi - Harry z uśmiechem wysunął prawą dłoń. Niższy parsknął i ominął kędzierzawego w drzwiach. Zna go od 10 minut i już go nienawidzi.
°°°
Rano Louis oczywiście zaspał. W biegu wypił zimną herbatę, którą znalazł w kuchni i ubrał się w ciepły sweter. W pośpiechu wybiegł z domu będąc na starcie wkurzonym. W drzwiach oczywiście wpadł na niejakiego Stylesa , co wkurzyło go jeszcze bardziej.
- Dzień dobry, Louis. - Harry niemal wyśpiewał. Był zdecydowanie zbyt radosny jak na ósmą rano.
- Zamknij się - Louis niemal wrzasnął. Chłopak zszedł mu z drogi otwierając drzwi szerzej. Za kogo ma się ten cały Harry Styles? Nienawiść Louisa rosła z każdą chwilą przebywania z nim. Z drugiej strony zapach chłopaka był naprawdę mocny i przyjemny... Co nie zmieniało faktu że Louis postawił już na nim krzyżyk.
Po pół godzinie stania w Londyńskich korkach, dotarł na miejsce. Złość chłopaka sięgała szczytu. Zayn przywitał go z uśmiechem.
- Hej, słoneczko! Mam dobre wieści! - powiedział alfa. Zayn był przystojny i zawsze dobrze pachniał. Uwielbiał przepych i bogactwo, więc ubierał się tak, żeby wszyscy widzieli, że zarabia dużo.
- Mam się bać? - powiedział z papierosem w ustach, próbując go odpalić
- Jak chcesz, ale po pierwsze - masz dwa nowe wesela do organizacji, po drugie, Harry będzie pomagał nam przez jakiś czas.
- Ja pierdole, co? - Szatyn powiedział z papierosem w ustach.
- Ej! Nawet go nie znasz! Wczoraj przyjechał do Londynu.
- Wiem. - Wypuścił dym z ust - Kupił mieszkanie obok mojego. Chcesz? - chwycił papierosa w palce i podał przyjacielowi, skutecznie go uciszając.
Zayn wziął go powoli i wsadził go sobie między wargi. Spokojnie i bez pośpiechu zaciągnął się nim, jakby rozkoszując się smakiem dymu i tym jak delikatnie pieką go płuca. Powoli pozwolił aby szary dym opuścił jego organizm, otulając jego twarz. Rzęsy alfy wyglądały jak dzieło sztuki, którym z resztą był. Szatyn żałował, że nie poznał go kilka lat wcześniej, zanim związał się ze swoim obecnym partnerem.
CZYTASZ
You Only Live Once | Larry Stylinson | A/B/O
FanfictionOpis: Louis Tomlinson jest aroganckim prezesem firmy cateringowej "White Purpose", która odnosi sukcesy w organizowaniu weseli gwiazd. Harry Styles jest miły i serdeczny i kurywa swoją torżsamość. Jest także bratem zastępcy i bliskiego przyjaciela L...