Pchycham ciężkie drzwi. Otworzyły się teraz dużo lepiej niż ostatnim razem. To przynajmniej pamiętam, ale wtedy chyba byłem pod wpływem procentów i wszystko wydawało się dwa razy trudniejsze niż w rzeczywistości było. Pamiętam, że stojąc na zewnątrz próbowałem odpalić papierosa, co skończyło się odpaleniem go od tyłu i biedny Harry musiał mi pomóc przy drugim. Kolejne wspomnienia to te z poranku. Uśmiecham się szeroko. Oprócz tego, że stłukliśmy szklane drzwi od prysznica i połamaliśmy łóżko, było cudownie.
Hol chyba się nie zmienił. Może tylko kolor zmienił swój odcień. Nie jestem jednak tego pewny na sto procent.
Nawet nie wiem kiedy przechodzę przez całą jego długość.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - podskakuje. O mało serce nie wyskakiwało mi z piersi. Ostatnio za często się zamyślam, a ludzie pojawiają się w nieodpowiednich momentach.
Patrzę na gościa w recepcji i mój uśmiech się rozszerza.
- Misha? -pytam z niedowierzaniem w czerwonowłosego* mężczyznę. Nie mogę uwierzyć, że właśnie patrzę na Michaela Clifforda, przyjaciela z podwórka i kompana ze wszystkich imprez. Przecieram twarz, aby upewnić się, że dobrze widzę. Tak to jest on.
- Lewis? - otwiera szeroko oczy i wpatruje się we mnie jak w obrazek. Chyba sam nie dowierza, że stoję tu przed nim. Też nie dowierzam. Przecież ostatni raz widzieliśmy się z pięć lat temu, kiedy rozjechaliśmy się studia. Mieliśmy się odwiedzać, ale jakoś nie wyszło. Mnie za bardzo pochłonęła nauka, imprezowanie i nowi znajomi, a jego? Nowa dziewczyna. No i po pięciu latach znowu jesteśmy w tym samym miejscu.
Chłopak wyszedł za lady i przytula się mocno do mnie. Czuję jakby miał zaraz połamać mi kości.
- Kiedy wróciłeś? - pytam jak tylko odsunął się ode mnie.
- W zeszłym roku. Próbowałem cię znaleźć, ale wyprowadziliście się z naszej dzielnicy - mówi z wyrzutem. No tak, mama po ślubie z mężem numer trzy wyprowadziła się na obrzeża Londynu. To było jakieś dwa lata temu. A ja po prostu nie wróciłem już po studiach do domu.
- Dużo się pozmieniało - wzdycham. Jest mi teraz trochę głupio, że nie udało mi się go wczesniej spotkać. Jesteśmy od roku w tym samym mieście i nawet nie wiedziałem o tym.
- Właśnie. Co tam u ciebie? Pracujesz? - unosi brew do góry. Nie dziwię się mu. Ja wieczny imprezowicz i praca, to dwie różne sprawy.
- Mam własny interes. Antyki, obrazy i pomieszczenia - nie wiem co mam mu dokładnie powiedzieć. Pamiętam jak dziś, gdy mnie wyśmiał razem ze Stanem, gdy powiedziałem im że kręci mnie dekorowanie wnętrz i projektowanie a nie grzebanie przy samochodach.
- Poważnie? Skończyłeś...
- Tak, jestem dekoratorem wnętrz -wyrzucam z siebie i czekam na jego reakcję. Jestem oczywiście pewny, że zaraz zacznie się śmiać. Kiedyś robił to często, a szczególnie po pijaku.
- Jestem z ciebie dumny, Tommo -znowu zamyka mnie w swoim silnym uścisku, a mnie znowu brakuje ramion pewnego lokowatego chłopaka. Czy to możliwe, że aż tak tęsknię za Harry'm?
- Nie śmiejesz się ? - odsuwam się od niego i patrzę niepewnie. Na chwilę porzucam myśli o Harry'm.
- Nie no stary, cieszę się, że spełniłeś swoje marzenia. To jest najważniejsze - klepie mnie po ramieniu i wraca za ladę, kiedy obok nas pojawia się długonoga blondyna. Chwilę z nią rozmawia i kiedy kobieta odchodzi znowu spogląda na mnie. - Ja pomagam ojcu w kancelarii -uśmiecha się - A dziś przychodzę z pomocą wujowi. Tak mają ze mną dobrze. - rozkłada ramiona, a moje usta otwierają się i zamykają. Jestem zdziwiony. Mogliśmy się spotkać już dużo szybciej. Wtedy gdy płaciłem za szkody obsługiwała nas jakaś kobieta.
CZYTASZ
I love you with 14 reasons(book 1) •Larry Stylinson☑
FanfictionLouis nienawidzi walentynek. Nigdy ich nie obchodzi, uznaje tylko Dzień Singla. Nie wierzy w miłość, ani nic co jest z nią związane. Zrywa ze swoimi partnerami tuż przed owym dniem zakochanych. Ostatnio jednak coś się zmieniło, od dziewięciu miesięc...