Siedzę oparta o ścianę jednego ze szkolnych korytarzy. Nagle z głośników rozbrzmiewa piękna melodia piosenki „All of Me". Zamykam oczy i rozkoszuję się kojącą chwilą. Nagle czuję, że czyjaś ręka dotyka mojej i lekko mnie ciągnie. Otwieram oczy i widzę przed sobą przystojnego chłopaka. Wstaję. On prowadzi mnie na środek korytarza. Oddaje się mu w całości. Jednak po chwili muzyka staje się coraz głośniejsza. Nie wiem co się dzieje. Przed sobą nie widzie już przystojnego blondyna lecz ciemność. Czuje jakbym spadała. Coraz niżej i niżej, i niżej. Nagle słyszę głośne wołanie, coś jakby „wstawaj, no obudź się!"
Zrywam się z łóżka, a moje oczy oślepiają promienie słońca.
-Co, co się stało.? Która godzina?-pytam oszołomiona.
-Już się bałam, że cię nie obudzę. Zaraz się spóźnisz do szkoły!- mówi mama.
Moja mama jest piękną, wysoką i szczupłą kobietą. Jej blond włosy zwykle opadają falami na ramiona. Ma bladą cerę, przez co czasem wygląda na zaspaną. Oczy ma szmaragdowe, zawsze delikatnie podkreślone czarną kreską. Ubiera się elegancko. To ze względu na jej pracę, jest prawniczką. Zazdroszczę jej wyglądu. Ja niestety jestem podobna do ojca. Znaczy... wszyscy tak mówią. Nigdy go nie widziałam. I nie chcę. Zostawił mamę dla innej kobiety. To może i dobrze. Podobno był pijakiem. Nie mam do niego żadnego żalu. Przynajmniej nie zrobi nam krzywdy.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę 7.50. Szybko spakowałam książki do torby i poszłam do łazienki. Uszykowałam się w mgnieniu oka i wyszłam z domu.
W drodze do szkoły poczułam ogromny ból w okolicy skroni. Zatrzymałam się i zamknęłam oczy. Delikatnie rozmasowałam miejsce bólu. Przez moją głowę przemknęła się myśl o dzisiejszym snie, a przed oczami ukazała się twarz chłopaka ze snu. Szybko podniosłam powieki. Nikogo nie zauważyłam.
-Co mi się dzieje?- powiedziałam cicho do siebie, poprawiłam okulary i ruszyłam dalej.
Wchodząc do szkoły nie zauważyłam ani Sashy, ani innych dziewczyn.
-Zapowiada się ciekawy dzień. Może wszystkie wciągnęło w jakąś czarną dziurę i zniknęły z mojego życia... Fajnie by było.-pomyślałam, a na mojej tworzy zagościł nieśmiały uśmiech. Nigdy nie lubiłam swojego uśmiechu, dlatego zaraz zrobiłam poważną minę.
-Powinnaś się częściej uśmiechać, do twarzy ci.
Spojrzałam się w stronę, z której docierały te słowa.
-Cześć. Jestem Alex. A ty?
Przede mną stał wysoki, mega przystojny chłopak. Miał na sobie luźną czarną koszulkę odsłaniającą jego umięśnione ramiona, na jednym z nich miał mały, delikatny tatuaż. Tak bardzo skupiłam się na jego umięśnionej sylwetce, że nawet nie słyszałam co do mnie mówił. Nagle się ocknęłam i spojrzałam na jego twarz. Już chciałam mu odpowiedzieć, ale nie dałam rady. Rozmarzyłam się patrząc na nią. Blond włosy miał w lekkim nieładzie. Cudne błękitne oczy, które ukrywał za czarnymi nerdami. A jego uśmiech... rozpływam się... Jest tak uroczy, a przy tym zadziorny.
-Hej... Mała?chłopak lekko mną potrząsną.
-Yyy... Jasmine. Ale mów Jase.-odpowiedziałam nieśmiało czerwieniąc się.
-Pięknie...-powiedział cicho.
Czułam jak rumieniec coraz bardziej oblewał moją twarz. Nienawidzę tego...
-Jesteś nowy prawda?-chciałam jak najszybciej zmienić temat
-T... tak- powiedział chłopak drapiąc się po karku- Ja chciałem się tylko zapytać czy wiesz gdzie jest sala 127?
-Aha. W lewo i prosto.-odpowiedziałam nieśmiało i poprawiłam okulary. Zawsze to robię kiedy się stresuje. A teraz stresowałam się jak nigdy.
-Dziękuję- powiedział z lekkim uśmiechem. Wyglądał z nim tak uroczo.-Do zobaczenia.-pomachał i odszedł.
-Do zobaczenia.-powtórzyłam cicho. Był taki przystojny...-Matko Jase ogarnij się... On cię tylko spytał czy wiesz gdzie jest jakaś tam sala. A ty od razu myślisz, że coś dla niego znaczysz... Taki ktoś jak on może mieć każdą...-pomyślałam. Zawsze kiedy ktoś fajny do mnie zagada czuje się taka wyjątkowa, a potem uświadamiam sobie, że jestem zwykłą kujonką...
Za kilka minut zacznie się biologia. Wyjątkowo nie lubię tego przedmiotu. I jeszcze to okropne babsko. Pani profesor McColin... Najgorsza sorka w szkole... daje z siebie wszystko na każdej lekcji, a ona i tak wymaga więcej...
Staje przed salą 127. Dopiero teraz mnie olśniło, że o tę salę pytał mnie Alex.
-Matko mamy razem lekcje! Ogarnij tyłek Jasmine... Nie patrz na niego. O nie, on tu idzie. Zgrywaj niedostępną.-mówię sobie w myślach mając nadzieję, że nie zbliża się do mnie.
-Hej Jase.
-Yyy... Hej- mówię i odruchowo poprawiam okulary.-Nie stresuj się dziewczyno, uspokój się.
-Wygląda na to, że mamy razem lekcje.
-Aha. Na to wygląda.
Ostatnie zdanie powiedziałam wolno. Przy przeciwnej ścianie korytarza dostrzegam Sashe. Stoi razem ze swoimi przyjaciółkami i wszystkie trzy patrzą się na mnie. Chociaż nie słyszę ich słów wyraźnie rozumiem co chcą mi przekazać. POŻAŁUJESZ, OJ POŻAŁUJESZ JASE...
Nie zwracam na nie uwagi. Rozkoszuje się chwilą... Alex nadal stoi przede mną i coś mówi. Nagle czuje ostry ból w okolicy oka. Taki sam jak dzisiaj w drodze do szkoły, zamykam oczy, a przed nimi kolejny raz ukazuje mi się obraz chłopaka ze snu. Powili podnoszę powieki. Widzę przed sobą wesołego Alexa, który nadal coś zaciekle opowiada.
-Matko to on, to z nim dzisiaj tańczyłam w moimi snie!-oczywiście nie mówię tego na głos.
Myśli kłębią mi się w głowie. Nie wiem co się stało. Przypomina mi się, że jak byłam dzieckiem często śniły mi się dziwne rzeczy, które potem miały miejsce w moim życiu.
-Przepowiednia?-słowa wymykają mi się z ust.
-Słucham?-ze zdziwieniem pyta Alex.
-Nie... Nic...-czuje jak się rumienie.
-Ale powiedziałaś...-jego słowa przerywa głośny dzwonek na lekcje.
Uff... jestem uratowana...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Dziękuję wszystkim którzy to czytają. <3
CZYTASZ
Better than good
Teen FictionPROLOG -Daj mi to! Musze stać się bad girl! Rozumiesz?-powiedziała i wyrwała mu papierosa z ręki. -Ale po co ci to... Żeby im zaimponować... jak dla mnie jesteś wyjątkowo słodką kujonką i wcale nie musisz się zmieniać...- powiedział i poczochrał ją...