Stali pod kioskiem na ich wspólnej dzielnicy, licząc pieniądze.
-Jeden, dfa, tszy... -wyliczał Derek.
-I co? Jest dfanaście? Delek! No powiedz! -niecierpliwił się Stiles. Chciał już wiedzieć, chciał jak najszybciej ożenić się z Derekiem. Tak, chciał się z Nim ożenić.
-Stiles, skarbeczku... -Derek zawsze zwracał się tak do młodszego. -Pomyliłem się pszez Ciebie!
-Pszepraszam... Po prostu, to będzie "najścięśliwszy dzień w naszym życiu".
-Skąd Ty to wziąłeś? -mruknął zdziwiony spoglądając dziwnie na Stiles'a.
-Tak mówiła moja mama... Że jak kiedyś wezmę ślub, to będzie najścięśliwszy dzień w moim życiu.
-Masz mądrą mamę, skarbeczku. -uśmiechnął się tylko i wrócił do liczenia.
Po chwili wykrzyknął radośnie do zniecierpliwionego do bólu już Stiles'a:
-Mamy dfanaście! Mamy!
Złapali się za chuderlawe rączki i skakali ze szczęścia.
-Chodź, Delek. Kupmy już te pierścionki, bo chcę, żebyś był moim męszem.
-Dzień dobly, czy mogę prosić te dwa niebieskie pielścionki z wystawy? -stanął na paluszkach i powiedział, może zbyt głośno, Derek do starszawej kobiety w okienku.
-Jasne, śliczne oczka. -uśmiechnęła się spod okularów kobieta, spoglądając w, rzeczywiście piękne, zielono-szare oczy małego Hale'a.
Hale, bo takie właśnie było nazwisko wcześniej wspomnianego sześciolatka, oznacza "krzepki" i "zdrowy". I tak rzeczywiście było. Mimo tego, że był na prawdę żywym dzieckiem i zawsze, wraz ze swoim przyjacielem od maluszka (co, swoją drogą, również jest ciekawe), Stiles'em, wpadał w przeróżne tarapaty, nigdy nie skończyło się na niczym poważniejszym niż zdarte kolano.
Wracając do Stiles'a.
To on zawsze był tym grzecznym, spokojnym i ułożonym. Zawsze sprowadzał starszego na ziemię. Mimo młodego wieku, wiedział, że chce spędzić z Derek'iem całe życie. I początkowo wcale nie chodziło mu o małżeństwo. Wydawało mu się, że on chłopca kochać nie może. Zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi, a gdy dowiedział się z telewizji, że małżeństwo łączy na całe życie, przekonał do tego Derek'a. Oboje uważali, że to wspaniały pomysł, bo nie będą mogli już siebie opuścić. Nigdy.
Dziesięć minut później byli już na placu zabaw obok swoich domów.
Stiles, który przechowywał ich "obrączki", wyjął je z kieszeni, po czym jedną oddał Derek'owi.
-Słuchaj... -zaczął starszy. -Oglądałem taki film, i tam był właśnie ślub, wiesz?
-Czyli wiesz jak to zrobić?
-Tak - skinął z uśmiechem, po czym założył Stiles'owi niebieski, plastikowy pierścionek na paluszek. -Ja, Delek Hale, ślubuję Tobie, Stiles'owi Stilińskiemu, że nie opusce Cię aż do śmierci, i obiecuję Ci wielność, miłość i uczciwość małżeńską - wyliczał z uśmiechem. -No, może psyjacielską - zachichotali. -Teraz ty.
-Ja, Stiles Stiliński, ślubuję Tobie, Delek'owi Hale'owi, że nie opusce Cię aż do śmierci, i obiecuję Ci wielność, miłość i uczciwość psyjacielską.
Potem bawili się w męża i żonę. Zabawne, prawda? Ale oni tak nie uważali. Byli pewni, że złączy ich to w wiecznej przyjaźni. Ale czy na pewno? Minęło 16 lat...
***
16 lat pózniej
Derek i Stiles są ze sobą już 3 lata. Odkryli swoją orientację, i dobrze wiedzieli już dlaczego w dzieciństwie "pobrali się".
-Skarbeczku? -tak, Derek dalej go tak nazywał. -Wiesz co dzisiaj jest? -szeptał do ucha młodszego, tym samym budząc go z jego mocnego snu.
-Piątek? -otworzył lekko prawe oko spoglądając na twarz Derek'a oświetloną lekkimi, porannymi promieniami słońca.
-Tak, też. -zachichotał. -Ale to również wigilia czwartej rocznicy naszego związku. -cmoknął go lekko w usta.
-To już...? Mój Boże. -Stiles zawsze był zakręcony i o wszystkim zapominał. Czasami zastanawiał się, co on by bez Derek'a zrobił... -Ale... Ja nie mam nic dla Ciebie! Musze wstawać! Derek, puść mnie! Puść! Muszę Ci coś kupić na jutro! -darł się niemiłosiernie na dalej kurczowo trzymającego go chłopaka.
-Stiles, skarbie. Na prawdę nie musisz. -uspokajał go. -Chcę, żeby to był twój dzień. -uśmiechnął się znów i pocałował go, tym razem bardziej namiętnie. Przyciągnął go bliżej i masował po brzuszku. -Kocham Cię. -wyszeptał mu w usta.
-Ja Ciebie też. -oderwał się od bruneta. -I dziękuje. Doceniam to, że potrafisz cokolwiek ogarnąć, kiedy ja nie pamiętam o tak cholernie ważnym dniu.
-Znam Cię zbyt długo, żeby się chociażby tego spodziewać. Na prawdę. -mruknął, za co dostał kuksańca w ramię.
***
18:24
Derek kazał Stiles'owi iść na zakupy.
"Kup sobie coś ładnego na dziś wieczór." mówił, dając chłopakowi pieniądze i wyganiając go z domu. "Mówisz do mnie jak do kobiety, Derek" westchnął, ubierając buty. Zachichotał tylko, cmoknął go w usta i pożegnał. Sam zaczął przygotowywać wszystko na kolację. Kolację, która miała zmienić wszystko.
YOU ARE READING
#1 - Fluff
RandomPierwsza część konkursu - radosne, zabawne teksty użytkowników biorących udział w konkursie na stronie grupy Sterek Polska.