-No, to spowiadaj mi się tu, kogo w tym roku wyrwiesz?- rzuciła Annie po kilku minutach ciszy, na co jedynie parsknęłam śmiechem.
-No co, masz zamiar pozostać żelazną dziewicą albo dołączyć do zakonu?
-Wiesz Ann, nie bardzo interesuje mnie dawanie dupy na lewo i prawo jak połowa lasek w naszej szkole- zaśmiałam się ironicznie. Blondynka w przeciwieństwie do mnie kochała się malować a podrywanie nowych chłopaków można by uznać za jej hobby. Jest moim całkowitym przeciwieństwem ale ponoć to własnie one się przyciągają.
-No cóż, nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar czaić się w tym roku na Jordana- na jej usta wpęzł zadziorny uśmiech.
-Fisha? Tego z naszego rocznika?- zapytałam zaskoczona, na co ona jedynie pokiwała głową -Wow, powodzenia życzę- brunet należy do szkolnej elity i klei się do niego połowa pustych lasek z czego on chętnie korzysta fundując sobie tak cotygodniowe przygody na jedną noc. Tak przynajmniej słyszałam. Po kolejnych minutach cichej jazdy przerywanej jedynie jakimiś słabymi popowymi piosenkami rozbrzmiewającymi z radia zaparkowałyśmy pod szkołą. Szybkim krokiem kierowałam się na salę gimnastyczną, nigdy nie lubiłam być o czymś niedoinformowana. Na boisku przed szkołą kłębiło się od rzucających się sobie na szyję albo pożerających nawzajem twarze nastolatków. Rozpoznałam wśród nich Matt'a, więc szybko pomachałam do niego co całe szczęście nie umknęło jego uwadze. Znaliśmy się od przedszkola kiedy to porysowałam jego pseudo-przedszkolny podręcznik. Mianował mnie wtedy pseudonimem "Pixie", ponieważ moje imię nie bardzo wchodziło mu do głowy i tak właśnie dzieliłam przezwisko z jego psem.
-Pixie!- wydarł się zamykając mnie w szczelnym uścisku- Urosłaś przez te wakacje!- wyszczerzył się puszczając mnie. Taa, jak zwykle super śmieszne żarty na temat mojego wzrostu w wykonaniu Matt'a Kaena! Przewróciłam oczyma i pociągnęłam go za rękę w stronę sali. Ann zgubiła się po drodze, pewnie jej plan "Fish wpadnie w moją sieć" chce wcielić w życie w trybie natychmiastowym. Przedarliśmy się przez tłum zajmując siedzenia z tyłu sali. Standardowo dyrektorka w swoim wiecznie perfekcyjnym koku z którego lakier błyszczał na kilka dobrych metrów prowadziła swoje wywody o tym jak to ostatnia klasa ma przyłożyć się do nauki, bla, bla, bla.
-A, i ostatnia sprawa!- pisnęła swoim nienaturalnie wysokim jak na wiek "50+" głosem- jeśli uczniowie ostatniej klasy chcą otrzymać wyższe oceny, muszą podjąć się stażu w miejscu związanym z waszym wybranym przyszłym zawodem! Musicie brać w nim udział przez przynajmniej 2 miesiące roku szkolnego a potem przynieść rekomendację od pracodawcy!- skończyła swoją wypowiedź a mi w oczach zapłonęły drobne iskierki. Studio tatuażu? Nadchodzę!
-Dobrze, teraz sprawdźcie jakie macie lekcję i szybko do sal!
Jak się okazało, z Matt'em mam angielski, chemię i zajęcia artystyczne, natomiast z Ann biologię, hiszpański i matematykę Cóż, pozostałe lekcje muszę spędzić samotnie. Nie mam wokół siebie dużej rzeszy ludzi. Codziennie wymieniam się krótkim "cześć" ze znajomymi z zajęć i czasem porozmawiam, ale nie zaskarbiam sobie szczególnej sympatii ze względu na moją szczerość, szczególnie po akcji, gdy prosto w twarz wygarnęłam dziewczynie z elity, że przez swój samoopalacz którego nawet nie potrafi nałożyć wygląda jak pieprzona pomarańcza. Cóż, skończyło się naganą dyrektorki, ale nie żałuje. Teraz część osób, głownie dziewczyn podobnych do tamtej mnie nienawidzi, pozostali albo nie zwracają na to uwagi albo uważają, że dobrze zrobiłam. Nagle zauważyłam Ann idącą w naszą stronę. Miała lekko potargane włosy a z ust nie schodził jej ogromny uśmiech. Chyba jej rybka już wpadła w sieć.
-Widzę, że cel osiągnięty- założyłam ręce na piersi.
-Można tak powiedzieć, ale to nic wielkiego. Jedyne co to całowaliśmy się i....- przerwał jej dzwonek. Moja pierwsza lekcja, czyli chemia, całe szczęście mam ją wspólnie z przyjacielem. Rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i ruszyliśmy w stronę pracowni chemicznej. Zajęliśmy ostatnią ławkę, żebym mogła spokojnie rysować, bo szczerze? Słuchanie na lekcji chemii to ostatnie, co miałabym ochotę robić. Zazwyczaj przerysowywałam portrety tych wszystkich sławnych chemików do zeszytu i zamieniałam w pół szkielety, zombie, albo inne tego typu przyjazne postacie. No halo, przecież każdy takie kocha! Wyjęłam z torby szkicownik, zeszyt do chemii żeby w razie czego się nie spinała i piórnik. Dzięki Bogu, lekcja minęła całkiem znośnie, Matt był dziwnie zafascynowany pisaniem z kimś wiadomości na telefonie a profesor Stann nawet nie raczyła prowadzić normalnie lekcji.
Na moje szczęście.
Kolejne lekcje mijały podobnie. Niezależnie, czy sama, czy z którymś z moich przyjaciół ciągle szkicowałam projekty tatuaży. W końcu nastała oczekiwana przez wszystkich przerwa na lunch. Wzięłam standardowo sałatkę, bo co innego osoba nie jedząca mięsa może wziąć w szkolnej stołówce? Tradycyjnie już zestawiłam to z sokiem pomarańczowym. Rozglądając się po sali dostrzegłam stolik a przy nim Ann i Matt'a. Skierowałam się do nich, gdy nagle stanęła na przeciwko mnie dziewczyna z nienaturalnie żółtymi włosami. Coś tam o niej słyszałam, podobno przyszła tu na ostatni rok. Pytająco uniosłam jedną brew.
-Słuchaj kochana, jeśli nadal będziesz tak pyskować, jak do mojej przyjaciółki o wygląd to z chęcią zadbam, abyś nie miała życia w szkole- powiedziała na tyle głośno, że kilkanaście par oczu skierowało się na nas.
-Och, uważaj bo jeszcze się zlęknę twojej gładzi szpachlowej na twarzy- wywróciłam oczyma i odłożyłam tackę z jedzeniem na stolik.
-Przynajmniej nie wyglądam jak zaniedbana dwunastolatka- prychnęła.
-Przynajmniej nie wyglądam jak pieprzona pomarańcza, słońce pustyni, czy chociażby dziecko z autyzmem które dostało w swoje ręce samoopalacz!- gwałtownie się odwróciłam podnosząc ton głosu stając twarzą w twarz z blondynką.
A nie, przepraszam, ona ma maskę z fluidu.
- Jeszcze pożałujesz tego, głupia suko- powiedziała, biorąc mój sok pomarańczowy i wylewając na moje włosy. Byłam już szczerze wkurzona do granic możliwości, ale nie chciałam wdawać się w bójkę czy cokolwiek z tych rzeczy. Wychodziłam ze stołówki i bez ostrzeżenia popchnęłam ją biodrem tak, że ona upadła.
-Ojejku, uważaj żeby ci te sylikony nie pękły- posłałam jej cwaniacki uśmiech gdy ta poprawiała dekolt koszulki a część osób zaśmiała się. Wyszłam z sali z podniesioną głową i skierowałam się do szafki po czapkę. Ubrałam ją i skierowałam do wyjścia, z takimi włosami grzechem byłoby nie wrócić do domu i ich nie umyć. Z jednej strony takie sytuacje bardzo mnie bawią, podobno potrafię dobrze dissować, ale z drugiej, kurde, to takie szczeniackie. Cóż, coś czuję, że ten rok będzie bardzo ciekawy...
-----------------------------------------------------------------------------
Dobra, witam więc w pierwszym rozdziale "Drown"! Jakoś nie widzę potrzeby opowiadania o sobie, mam jedynie nadzieję, że fabuła i sam mój sposób pisania przypadnie Wam do gustu:)
Buuuuzi xx
Ps. wprowadziłam już część obsady, więc można się spodziewać, kto niebawem się pokaże w ff 8)

CZYTASZ
Drown
FanficLudzie mówią, że cały los leży w naszych rękach. Jest jak marionetka, którą możemy dowolnie poruszać a ona ulegnie naszej sile. Zasmucający fakt- to tylko kit wciskany w większości przez społeczeństwo. Granica między kontrolą a poddaniu się biegu zd...