Dragonslayer

161 14 3
                                    


          Cesarski żołnierz podrapał się po głowie i westchnął. Przed nordem leżało... no cóż, ciało. Dunmerka, na oko 20 wiosen.Głowę elfki przeszywała na wylot ebonowa strzała pokryta śnieżnym jadem. Szybki rzut wprawnego oka na ciało wystarczył, by zauważyć że owa strzała nie była wystrzelona z przypadku, czas, miejsce, siła i precyzja z jaką została wystrzelona były ustalone niesłychanie dokładnie, co spowodowało śmierć na miejscu. Nie było słychać ni krzyku, ni wrzawy wśród mieszczan czy strażników. Wszystko wskazywało na to, że morderca nie był pierwszym lepszym łotrem pałętającym się po miastach  prowincji Skyrim. Ci zazwyczaj po prostu szarżują na nieszczęśnika z mieczem, co sprytniejsi krocząc wśród cieni używają sztyletów. Trzeci wariant, po prostu "uwalniają"  swe cele od nadmiaru kosztowności i złota. Z kręgu podejrzanych można tez wykreślić członków Gildii Złodziei, ci nie lubią "bałaganu" i niezwykle rzadko uciekają się do pozbawienia życia swych ofiar. Czyżby mroczne bractwo? Coś takiego było bardzo w ich stylu. W okolicy ciała nie było jednak widać pozostawionego kwiatu psianki( jak to niektórzy z bractwa mają w zwyczaju robić) było za to coś bardziej... oryginalnego? Obok ciała dunmerki leżała bowiem kość. Kość należąca do smoka.

*Fragment dziennika Zabójcy*

          Ci głupcy nawet nie zdają sobie sprawy, jakim trudem jest zdobycie kości smoka, na Sithisa gdyby któryś z nich chociażby stanął oko w oko z tą bestią, daję głowę że bardziej doceniłby kunszt, jaki wkładam w każde zabójstwo. Nie jestem pierwszym lepszym mordercą, każda moja egzekucja to małe przedstawienie okryte całunem śmierci, w którym ofiara gra główną rolę a reżyser znika, krocząc wśród cieni. Chcę, by całe Tamriel mnie zapamiętało, by każdego dnia drżeli ze strachu o własne życie, jednocześnie właściwie nie wiedząc kogo się obawiają, by żyli ze świadomością, że morderca może być wśród nich. By poznali, czym jest prawdziwa Sztuka. Ten strażnik  uprzątnął miejsce zdarzenia zbyt szybko, by któryś z mieszkańców zobaczył moje dzieło. Niemniej jednak zabrał kości, zapewne nie po to by postawić je nad kominkiem. Jest Cesarskim, zapewne poszedł pokazać je swojemu Legatowi, czy coś w tym rodzaju. Nie pamiętam już, jak to tam wszystko działało, moja przygoda z Legionem i całą tą wojną domową zakończyła się dawno temu. A może nie tak dawno? Straciłam rachubę czasu, ostatnio wszystko dzieje się bardzo szybko, przez co jest bardziej ekscytujące. A to dopiero początek.


           Pierwszym co należało zrobić było zdecydowanie pozbycie się smoczych kości. Kto wie, jak wielka panika wybuchłaby, gdyby mieszkańcy zorientowali się, co się stało. Wszyscy co prawda zdają sobie sprawę z istnienia smoków, jednak te latające po niebie bestie były w większości zaledwie tylko wspomnieniem od kiedy Smocze Dziecię zgładziło pożeracza światów Alduina i zaprowadziło ład w Skyrim. Co prawda wciąż można było spotkać smoki, jednak należały one do bardzo rzadkich widoków i nie były tak agresywne i niebezpieczne jak wcześniej. Na miejsce przybyło kilku innych strażników którzy zajęli się ciałem, tymczasem Cesarski żołnierz już siodłał konia z zamiarem podróży do Samotni, stolicy Skyrim. Czuł bowiem obowiązek osobiście powiadomić najwyższego króla o tym niepokojącym znalezisku.


DragonslayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz