A Place of Secrets

34 4 3
                                    

Kiedy ją otworzyłam moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie. Niepewnie weszłam do środka.  Jego większą część zajmowały stare meble. Pokoik oświetlała pojedyncza żarówka, marnie wisząca na suficie. Uroku dodawał mu podniszczony magnetofon stojący na pięknie zdobionym kredensie.  
Na pierwszy rzut oka nic nie wydawało mi się ciekawego. Jednak kiedy dokładniej się rozejrzałam zauważyłam mały regał z pięknie zdobionymi książkami. Wzięłam jedną do ręki i otworzyłam ją na stronie tytułowej.

"Rok 1910

Dzisiejszy dzień był początkiem wszystkiego. Pozwolił zrozumieć mi do czego jestem stworzona. Nigdy nie sądziłam, że będę cokolwiek zawdzięczać mojego byłemu chłopakowi, a jednak. Nasza rodzina jest po prostu stworzona do aktorstwa. Nigdy sobie nie wybaczę, że tak późno to postrzegłam. Straciłam tyle pięknych lat. Ale teraz zaczynam od nowa. W końcu jestem z Wesley'ów tak szybko się nie poddaje. Świat jest mój...[..]"

-Cassie wszytko w porządku?! Chodź na kolacje! - krzyknął Paul, przerywając mi czytanie.
Te wszystkie książki to były pamiętniki, mogę pójść na zakład, że jakiejś mojej  pra babki. Uwielbiałam takie rzeczy, ale na razie głód wygrał walkę i zeszłam do kuchni coś zjeść. 

- Idę później na imprezę, poradzisz sobie sama? - przewróciłam oczami. Mam 18, a nie 8 lat.

- Mogę iść z tobą? - coś mi się w końcu należy, przecież nie będę całe wakacje siedzieć w domu. Po długich przekonywaniach się zgodził. Zjadłam na szybko płatki i poszłam się ubrać. Nałożyłam na siebie małą czarną, a do tego czerwone szpilki, makijaż i byłam gotowa.

***

Podjechaliśmy pod dom jakiegoś kolegi Pola. Co tu dużo mówić był imponujący. 

- Uważaj na siebie siostrzyczko! - jak zawsze pan dobra rada. Czy on na prawdę myślał, że rzucę się pierwszemu lepszemu na szyję i spłodzimy troje dzieci w jedną noc. Pewnym krokiem weszłam do posiadłości.  Impreza trwała już w najlepsze, od razu kiedy przekroczyliśmy próg ktoś wcisnął nam w ręce kubeczki w piwem na rozchodne. 

- Pierwszy i ostatni. Jak się upijesz Cass to Cię nie wpuszczę do domu. - ile ja już razy słyszałam ten tekst. Zanim zdążył jeszcze czymś mi zagrozić zniknęłam w tłumie. Kilka kubeczków później byłam już lekko zawiana, oj chyba będę dzisiaj spała na dworze. 

- Myślisz, że jak porwę Cię do tańca to Wes mnie zabije? - spytał bodajże Harry trzymając mnie za biodra. 

- Mhmmm myślę, że będzie nieciekawie. - Zaryzykuje. - szepnął mi do uch i przyciągnął do siebie. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Ruszaliśmy biodrami w szybkim tempie muzyki. Musnął moje usta, a ja pogłębiłam pocałunek. 

Pages from a notebookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz