Cały ten wieczór był dziwny. Aileen tańczyła prawie nago na masce czyjegoś samochodu. Connor wydawał się rozdarty, bo z jednej strony chciał zakryć jej ciało przed kolegami, a z drugiej miał chyba ochotę zrzucić z niej resztę ubrania. Will i Jules zniknęli nie wiadomo gdzie. Ja i mój nowy kolega Chris spędziliśmy cały wieczór na piciu i całowaniu się. Co chwila szeptał:
- Jesteś taka piękna.
Troche oklepane, ale przynajmniej mnie nie wyzywa jak ktoś inny... O kim miałam już nie myśleć.
- Ej! Ej! Może mała zmiana? - zapytał jakiś koleś, który przysiadł się do nas. - Słyszałem Sophie, że jesteś wolna. Zostaw Chrisa i chodź, a sprawię, że długo zapamiętasz tę noc.
- Miło z twojej strony, że troszczysz się o nową koleżankę, ale : pierdol się Gabe. Ona nie jest zainteresowana...
- Może sama niech powie, co? - przerwał mu Gabriel.
- Kiedy ty się zajmiesz w końcu sobą? Nadal płaczesz po nocach za Kathy? Haha. Sama mnie wybrała. - mówił dalej Chris i delikatnie mnie odsunął, po czym wstał.
- Wybrała cię? Byliście ze sobą 4 dni! Potem skamlała pod moimi drzwiami. - odparł Gabriel i popchnął gwałtownie Chrisa. - Już wtedy powinienem ci przywalić!
- Ej! Chłopaki spokój! - krzyczał Sam (właścicial podwórka) z drugiego końca placu. Niestety było już za późno, bo chłopcy zaczęli się okładać pięściami. Nie reagowali na moje krzyki, ani prośby Sama. Dopiero 3 kolejnych kolegów rozdzieliło awanturników. Byłam ogromnie wkurzona na Chrisa, ale i tak nie wiązałam z nim żadnych nadziei. Z nikim postanowiłam nie związać już żadnych nadziei. Kiedy towarzystwo się uspokoiło otarłam Chrisowi krew z twarzy, polaliśmy sobie po kieliszku wódki i wróciliśmy na wcześniejsze miejsce. Zaczęliśmy rozmawiać o tej całej Kathy i nawet o Macie, ale już więcej go nie pocałowałam. Następnie trochę potańczyłyśmy z dziewczynami i zaczęłyśmy się wygłupiać.
Około 3.00 w nocy jedyna trzeźwa osoba - Connor, odwiózł mnie i Jules do domu.
* * * * * * *
Niedzielny poranek to dopiero masakra. Mama obudziła nas gdzieś o 9.00. Była wkurzona, że wróciłyśmy tak późno w dodatku pijane, ale ze względu na to, co się odbywa w naszym domu potraktowała nas łagodnie. Wiedziała, że żadna z nas nie wciągnie się w nałóg, bo ojciec był wystarczającym przykładem jak nisko można upaść. Jedyną karą, jaką nam wymierzyła było wysprzątanie swoich pokoi (co nie było znowu takie proste, bo mój pokój to jeden wielki chaos). Poza tym nie ma nic lepszego na kaca niż głośny dźwięk odkurzacza. Taa dobra, jest milion lepszych rzeczy. Tak czy siak zostałam skazana na te tortury, więc włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam muzykę, by choć trochę zagłuszyć dźwięk odkurzacza. Nagle zawibrował mój telefon :
Cześć piękna. Co dzisiaj robisz? Może się spotkamy? :3
Chris.
No dobra, to trochę dziwne, bo pamiętam jak prosił mnie o numer telefonu, a ja kategorycznie odmówiłam. Skąd go wziął? Ehh, nieważne. I tak nie mam zamiaru się z nim widzieć. W ogóle mu nie odpisałam.
* * * * * * *
Po paru godzinach sprzątania wybrałam się na długi spacer. Słońce przyjemnie grzało i wiał ciepły wietrzyk, choć do wakacji były jeszcze ponad 2 miesiące. Nie często to robię, ale postanowiłam włożyć koronkową sukienkę, by poczuć się odrobinę lepiej. Mama i Julia były właśnie na mszy niedzielnej i trochę się zdziwiły, że nie poszłam razem z nimi. Ale ja wiedziałam kto tam będzie. Na samym przodzie kościoła siedział zapewne Matt ze swoją gitarą. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca grał wraz z chórem i czasem nawet trafiała mu się partia śpiewana. Ostatnim razem siedziałam w pierwszej ławce, tylko po to, by móc na niego patrzeć. Teraz był ostatnią osobą, na krórą chciałabym patrzeć.
Spacerując tak po mieście słyszałam chóralną pieśń niosącą się ulicami :
Pozwól kochać się
Miłość pragnie ciebie
Bzdury. Nawet jeśli coś takiego jak miłość istnieje, to na pewno nie dla mnie.
* * * * * * * *
Kiedy tak spacerowałam, wpadłam na Chrisa.
- No cześć kotku. Czemu mi nie odpisujesz? - zaczepił mnie z małym uśmiechem.
- A skąd w ogóle masz mój numer? - odparłam z rozdrażnieniem.
- Nieźle się natrudziłem, ale w końcu go zdobyłem. Jesteś zła? Myślałem, że coś razem porobimy, ale nie wydajesz się zainteresowana..
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że może faktycznie nie byłam zbyt miła.
- No dobra. A co chcesz robić? - uniosłam jedną brew.
- Odprowadzę cię.
Spacerowaliśmy przez jakiś czas, a potem zaprosiłam go do domu na film. Nasze rozmowy były dziwne i drętwe. Nie wiedziałam o czym z nim gadać. Nie miałam zamiaru się już przed nikim otwierać. Ani w nikim zakochać. Matt nie złamał mi serca. On mi je wyrwał. Wyrwał je i pozostawił mnie taką pustą, niezdolną do miłości.
Podczas oglądania filmu Chris próbował się zbliżyć, dotykał mojej dłoni i nawet chciał pocałować, ale go odrzuciłam. Po seansie grzecznie kazałam mu iść, usprawiedliwiając się nauką. Pod drzwiami wyjściowymi powiedział:
- Było bardzo miło.
- Tak bardzo. - odparłam myśląc 'bardzo sztywno'.
- Trzeba by to kiedyś powtórzyć - stwierdził Chris.
- No jasne. - powiedziałam 'najlepej nigdy'.
- Nie mogłem przestać na ciebie patrzeć.
Opuściłam wzrok, by nie palnąć czegoś głupiego. 'Ja nie mogłam przestać patrzeć na zegarek' - raczej nie brzmiało miło. Otworzyłam drzwi, by nareszcie wyszedł i stwierdziłam, że jego usta zbliżają się do moich. Nie to, że go nie lubiłam albo, że był brzydki.. Po prostu nie chciałam się już z nikim wiązać. Otworzyłam szerzej drzwi i odwróciałam głowę tak, że Chris pocałował mnie tylko w policzek. Nawet tego nie poczułam, bo byłam zbyt wstąśnięta tym, co spostrzegłam po drugiej stronie drzwi. Moją całkowitą uwagę przykuła osoba stojąca naprzeciw. Cały ubrany był na czarno, jego włosy przypominały artystyczny nieład, przygryzał dolną wargę, a oczy... Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie intensywnie (prawie z utęsknieniem, choć to niemożliwe). Kiedy chłopak zauważył Chrisa przy moim policzku pięści zacisnęły mu się mocno.
Tym chłopakiem był Matt.
CZYTASZ
I'm Nothing Without You
RomanceHistoria niepewnej siebie i samotnej dziewczyny, która nie wierzy w miłość i boi się kogokolwiek dopuścić bliżej do siebie. Czuje się niepotrzebna. Cały jej świat zmienia się po poznaniu pewnego chłopaka...