₩₩₩ 8 ₩₩₩

42 4 0
                                    

Szybko spakowałam swoje rzeczy w walizkę i torbę z laptopem. Siadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Prawie pusta szafa stojąca otworem, połowa pustych ramek po zdjęciach, biurko zwykle zapełnione teraz po prostu płaski beżowy blat- bez niczego. Krzesło, czyli najlepsza szafa świata- puste. Przybrał teraz wrażenie mojego jak i nie mojego.
Ale co z decyzją?! Nie wiem co robić. Rozum każe mi się trzymać z dala od perspektywy wyjazdu. Ale za to serce wręcz trzyma się i nie chce puścić okazji do wejścia w ten nieznany mi dotąd świat. Czuję też, że tamten świat jest właściwym wyborem ale też się boję. Po prostu boję się, że pogubię się i nie dam rady sprostać wyzwaniom, które będą przed nami stawiać. A co jeśli mi się nie spodoba albo nie będę tam pasowała?
-Gotowa?- Caspar wyrwał mnie z zamyślenia. Zrobił to tak nagle, że aż podskoczyłam.
-Czy możesz na miłość boską nie wparowywać i straszyć ludzi- powiedziałam z lekka wystraszona ale i zła.
- Nie mam złych celów wobec Ciebie, więc możesz być spokojna- powiedział to z tym swoi zgryźliwym uśmieszkiem na twarzy, aż nie mogłam nie odwzajemnić takim samym uśmiechem- Musiałem ci przerwać twoje rozmyślenia, bo przyjechali twoi rodzice- skinęłam mu głową w odpowiedzi i wyszłam za nim na korytarz- Czy wiesz co chcesz zrobić?-zapytał.
-Nie mam zielonego pojęcia- odpowiedziałam stanowczo.
-Cieszę się, że jesteś stanowcza w swojej niepewności.
- A ja się cieszę, że jesteś w dobrym nastroju, bo się zastanawiam jakie kąśliwe uwagi rzucasz w złym humorze.
- Zapewne się kiedyś dowiesz- nie mogłam mu odpowiedzieć, bo właśnie rodzice wpadli przez drzwi wejściowe.
-Co się stało ???- zawołała troskliwie mama. I nagle zatrzymała się w pół kroku. Patrzyła uważnie na Caspara. Taksowała go spojrzeniem od góry do dołu. Po chwili otrząsnęła się z szoku. Zaczęła przepraszać za swoje maniery i zaprosiła go do salonu, żeby porozmawiać i zostawiła go z tatą. Miałam wrażenie, jak by wiedziała co zaraz nastąpi. Mnie pociągnęła do mojego pokoju.
-Poczekaj tu chwilę- powiedziała z uśmiechem. Jestem pełna podziwu do jej opanowania i prawdziwego wspierającego uśmiechu. W dodatku w takich chwilach. Ja bym straciła panowanie nad sobą albo i gorzej. Wróciła z małym pudełeczkiem i siadła na łóżku obok mnie
- Ty coś wiesz- stwierdziłam patrząc jej prosto w oczy, kiedy siadała obok mnie na łóżku- Ale.. ale... Jak ??? Skąd??? Od kogo???
- Do mnie do domu też przyszedł kiedyś prawo mocnik króla.
-Co? To ty też masz jakieś magiczne zdolności!?- spytałam zaskoczona.
-Nie ja ale moja siostra, tak- siedziałam z otwartą buzią przez jakiś czas próbując ułożyć wszystkie informacje. Nie dowierzałam. Mama cała spięta patrzyła na mnie czujnie.
-Masz siostrę?! Dlaczego nic nie wspominałaś?-nadal nie wierzyłam w to co usłyszałam. Zaskakujące jest to jak mało wiedziałam o osobach z którymi mieszkamłam od zawsze.
-Tak właściwie...Anabeth nie odzywała się do mnie od 15 lat. Mam wrażenie, że od kiedy tu jesteś nie odezwała się nawet słowem- Gdy usłyszałam swoje imię trybiki w mojej głowie zaczęły pracować na wysokich obrotach.
-Czy nazwaliście mnie po twojej siostrze?
-Może między innymi.. Przede wszystkim jednak, kiedy zostawiono Cię pod drzwiami Domu Dziecka miałaś na szyi wisiorek- wyjęła z małego kremowego pudełeczka wisiorek. Była to malutka sówka na cienkim srebrnym łańcuszku- Na odwrocie jest wygrawerowane "Dla kochanej Anabeth "
Wszystko powoli układa się w całość. Ale nadal miałam tak wiele pytań na, które tak bardzo chciałabym znać odpowiedzi. Wpatruję się w wisiorek rozważając różne kwestie.
-Chciałabym, żebyś go miała- mama nagle przerwała moje rozważania.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niej i uścisnęłam ją mocno. Odwróciłam się do niej tyłem i założyła mi wisiorek na szyję. Prezentował się elegancko i skromnie. Nie był on w żaden sposób przesadny. Był idealny! Próbowałam wszystko sobie ułożyć i myśleć logicznie. Emocje aż wrzały we mnie.
W pewnym momencie- nie wiem dokładnie, kiedy- wybuchłam. Łzy zaczęły płynąć strumieniami. Usilnie starałam się przejąć kontrolę ale nic z tego. Wpadłam w ramiona mamy. Ciągle brałam uspokajające oddechy ale nie pomagały. Własne chlipanie, które nie mogłam powstrzymać powoli doprowadzało mnie do irytacji. Po bezskutecznej walce ze łzami odpuściłam. Jeżeli mam jechać to będę musiała być silna. Możliwe jest, że nie będę miała tam osoby do, której mogłabym się przytulić. Muszę wyczerpać wszelkie limity łez. Krople płynęły mi po policzkach dwoma ciągłymi strumyczkami bez żadnych oporów. Wygadałam się jej ze wszystkiego, kiedy byłam w stanie mówić. Wiem jestem dziwną nastoletnią istotą ale jestem z mamą bardzo blisko od zawsze. Tuliła mnie w ramionach, jak bym była bezcennym skarbem i tak właśnie się czułam.
Nie jestem jeszcze pewna czy chcę tam pojechać. Wiem, że ta decyzja wpłynie na całe moje życie. Prawdopodobnie jest to jedna z najważniejszych decyzji w moim życiu.
-Mam wątpliwości czy chcę tam jechać.
Mama popatrzyła na mnie z miłością w oczach.
-Jeśli martwisz się o mnie i o tatę to nie przejmuj się tym. Twoje szczęście jest dla nas ważniejsze. Poza tym mniej brzuchów będę miała do zapełnienia.-powiedziała chytrze. Nie wierzę, że to powiedziała.
-W takim momencie żartujesz sobie ze mnie?!- udaję oburzoną. Tak naprawdę to cieszę się, że to powiedziała. Gdyby tego nie zrobiła, nie była by sobą. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Przepraszam kochanie. Już nie będę. Proszę, wybacz mi. Wybacz.
-Hmmm zastanowię się- przybieram wyraz głębokiego zamyślenia i nagle mówię- NIE!- wieszam się ze śmiechem na jej szyi. Gdy obie przestałyśmy rechotać leżałyśmy na łóżku razem przytulone.
-A próbowałaś się do niej jakoś... z nią skontaktować?- zapytałam nagle i już miałam sprostować o kogo chodzi ale zrozumiała o co pytam.
-Tak, wielokrotnie. Trzymałam z nią kontakt przez pocztę jak zwykle i nagle się urwał, nie wiem dlaczego. Naprawdę bardzo chciałabym z nią porozmawiać ale nie odpowiada od 15 lat. Od ostatniej wymian listowej z nią po porostu nie wiem co robić. Raz na 3 albo 4 miesiące piszę do niej ale odzewu nie ma- zabłąkana łza spłynęła po policzku mamy, którą szybko starła. Przytuliłam ją mocniej i w mojej głowie narodził się pewien pomysł- cel.
-To tam nie ma telefonów czy internetu?
-Mi przynajmniej nic nie wiadomo na ten temat ale przez ten czas mogło się sporo zmienić- spojrzała na mnie znacząco i z troską w oczach. Ile ona musiała trzymać to w sobie. Wiem jak trudno jest dotrzymywać tajemnic a zwłaszcza dotyczących rodzonej siostry. Dobra, przynajmniej myślę, że jestem w stanie sobie to wyobrazić, chociaż nie jestem tego całkowicie pewna. Wiem jednak, że tajemnica może zmienić postępowanie każdego człowieka.
-Nie wiem co o tym sądzić. Naprawdę. Ale wiem już, że pojadę do Akademii, do dziwnej krainy. Poznam nowych ludzi, nauczę się robić niezwykłe rzeczy, o których inni tylko marzą. Ej to moje życie można by przypisać do kategorii fantasy- wiem mój tok myślenia jest odkrywczy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zrobić to co podświadomość mi podpowiadała. Lubię poznawać nowych ludzi, bo lubię mieć uczucie czystej karty. Wtedy wszyscy poznają mnie od nowa tak samo, jak ja ich.
-Będąc tam postaram się znaleźć twoją siostrę- powiedziałam nagle. Na moje słowa mama otworzyła usta chcąc coś powiedzieć. Powoli jednak uśmiechnęła się pokazując dołeczki w policzkach i rzuciła się na mnie prawie dusząc.
-Dziękuję ci kochanie- w kółko szeptała te słowa w moje ucho a jej łzy szczęścia skapywały na moją bluzkę mocząc ją.
-Dla ciebie wszystko, mamo- odpowiedziałam również szeptem z uśmiechem na ustach.
Czuję się naprawdę dobrze, bo teraz mam cel, który za wszelką cenę osiągnę. Tylko jedna rzecz mnie martwi. Co ja powiem Mel? Dosłownie wszystko jest odhaczone, uzgodnione oprócz właśnie tego.
W tym momencie mama się ode mnie oderwała i popatrzyła swoimi zapłakanymi oczami w moje. Od razu zmienił jej się wyraz twarzy.
-Co się stało?
-Co mogę zrobić z Mel?- załamał mi się głos- Nie mogę tak wyjechać nic nie mówiąc. Jest moją najlepszą przyjaciółką, która zasługuje na prawdę. Ale ta wiadomość może ją zniszczyć.
-Moim zdaniem na pewno nie możesz jej okłamać. Bo i ty będziesz źle się czuła z kłamstwem- przytaknęłam głową biorąc telefon do ręki. Odblokowałam go i zobaczyłam dziesięć nieodebranych połączeń. Po jednym od rodziców i osiem od Mel. Czyli jednak wyciszyłam go niewiadomo kiedy.
Najechałam palcem na numer Mel i zarzymałam go w powietrzu. Boję się. Boję się, że mnie nie zrozumie. A jeżeli...
Przerwałam swoje przemyślenia naciskając przycisk -połącz. Jak tylko się zagłębię w takie myśli to nic nie zdziałam.

Wybrana Naturii ✏Where stories live. Discover now