Na miejscu

2.6K 174 32
                                    

Z perspektywy Słowackiego, bo umiem pisać tylko życiowymi ciotami (i tak cię kocham, Julek <3). Przepraszam za zakończenie.

~~~~~

Nie wiem jakim cudem, ani kiedy znaleźliśmy się w osamotnionym miejscu. Wiem tylko, że wpatrywał się we mnie z dziwną miękkością w oczach i mówił coś cicho ciepłym głosem. Wiem też, iż chciałem mu odpowiedzieć, lecz sposobem jakimś jego usta dotknęły moich, a słowa, których miałem właśnie użyć, rozpierzchły się niczym gołębie, gdy kamień się pomiędzy nie wrzuci. Zapewne zgryźliwe były i pełne ukrytej zazdrości, znając mnie, ale jego ciepłe usta wytrząsnęły mi je z głowy skutecznie.

Pocałunek ten trwał zaledwie ułamek sekundy, ledwie muśnięcie warg, na które odpowiedzieć nie zdążyłem, a chciałem jak mało czego. On już niestety się odsuwał, ciemne oczy pełne niepewności, jednak z iskrą pewną, która zawsze mnie do niego pociągała. Patrzyliśmy tak na siebie parę chwil, obaj byliśmy niepewni co robić, choć dobrze wiedzieliśmy czego chcemy.

Bałem się cokolwiek powiedzieć, cokolwiek zrobić z obawy, że to co powiem gorsze będzie od trwającej ciszy. Widziałem jednak, iż zbiera się, aby coś powiedzieć, wytłumaczyć się, obwinić alkohol za swoje poczynania, chociaż niewiele dzisiaj wypił. Nie chciałem tego słuchać, nie miałem zamiaru, więc zrobiłem jedyną rzecz, która wydawała mi się racjonalna.

Tym razem pocałunek nie był niewinny, byłem zdeterminowany, aby wybić mu z głowy wymówki. Wplotłem obie dłonie w jego ciemne, gęste włosy, przyciągając go do siebie, a w głowie zakręciło mi się od mieszanki zapachu tytoniu i czegoś typowo Mickiewiczowego. Odpowiedział z zażartością, jaką widziałem u niego tylko wtedy, gdy rozmawiał o tematach bliskich jego sercu, ale też z ostrożnością. Jedna jego ręka wylądowała na moim karku, gładząc linię moich włosów i pewnie trzymając gdzie mnie chciał. Drugą przyciągnął mnie w pasie do niego, nie dając mi innego wyboru jak jęknąć cicho. Wykorzystał ten moment, by delikatnie dotknąć mych ust językiem, jakby w zapytaniu czy może. Jęknąłem ponownie, coś na wzór jego imienia, co uznał za zgodę i wdarł się ostrożnie do moich ust, liżąc dość niewinnie jak na jego reputację. Nogi się pode mną ugięły i gdyby mnie nie trzymał, zapewne upadłbym jak długi.

Odsunął się ode mnie odrobinę, przerywając pocałunek, chociaż wciąż dzieliliśmy oddech. Zsunąłem ręce na jego ramiona, trzymając się kurczowo, wpatrując się w jego pociemniałe oczy. Zachowywał się spokojnie i sprawiał takie pozory, lecz włosy miał potargane, z czego byłem dumny, oddech ciężki, policzki płonące, a usta czerwone. Wyglądał jeszcze bardziej zniewalająco niż zazwyczaj.

Zaśmiał się cicho, nisko, gdy złożyłem kolejny pocałunek na jego ustach. Odsunąłem się od niego raptownie, z obrzydzeniem, a w moich żyłach zapłonęła złość i upokorzenie. Jakże głupi byłem, aby choć przez chwilę myśleć, że pragnie mnie tak jak ja jego!

- Juliuszu? Co zrobiłem nie tak? - zapytał zaskoczony moją reakcją, nie pozwalając mi wyrwać się z jego objęcia. Jeszcze ma czelność pytać!

- Puść mnie! - zażądałem że złością, ale nie posłuchał. Zirytowało mnie to jeszcze bardziej, jako, że udowadniało to, iż był ode mię silniejszy. - Puszczaj, Mickiewicz! Taki jestem beznadziejny, że z moimi uczuciami sobie igrasz? Puszczaj, mówię! - szarpałem się.

On tylko pocałował mnie delikatnie, uznał to chyba za najlepszy sposób, aby mnie uciszyć. Włożył w to tyle uczuć, a jednocześnie był tak ostrożny, że gdy się odsunął, patrzyłem na niego ze strachem. Nie wiedziałem co zrobić.

- Och, Juliuszu, Juliuszu - uśmiechnął się ciepło, kręcąc głową, ale dało się również wyczuć pewną ostrożność w jego głosie, gdy przeczesywał moje włosy. Było to nadzwyczaj miłe uczucie, któremu poddałem się, tak jak poddałem się walczyć z Mickiewiczem. Zdawałem sobie sprawę, że za chwilę może mnie wyśmiać, upokorzyć, że moje podejrzenia mogą okazać się słuszne, ale coś było w jego postawie, co kazało mi chociaż na wyjaśnienie poczekać. - Zawsze zbyt szybko skaczesz do konkluzji. Naprawdę muszę przy tobie uważać - mruknął, całując mnie w czoło.

Ogarnęła mnie ulga na jego słowa. Adam ponownie się zaśmiał, gdy znowu go objąłem. Czułem się bezpieczniej niż kiedykolwiek i okropnie na miejscu.

~~~~

Tak, mam coś do słów ciepło, delikatność i ostrożność, ale trudno, kupa. Jest także natłok mnie, czego zredukować nie potrafiłam, chociaż się starałam. Prawdopodobnie będzie kolejny rozdział, jak wena mnie ponownie zaszyci swą obecnością. Mam nadzieję, że się podoba i nie walnęłam żadnych byków, kompozycja się nie sypnęła bla bla bla, przepraszam za wszelkie błędy, to mój pierwszy taki ficzek (tłumaczę się, bo Micek zawsze widzi jak walimy byki, strzeżcie się). Już przestanę, przepraszam #teamSłowackiewicz

Słowackiewicz Where stories live. Discover now