(Nie)wesoło

1.2K 102 24
                                    

Jeżeli ktoś wyczuje angst, to szczerze przepraszam <3

~~~~~~~

Nie rozmawialiśmy o tym, w ogóle nie rozmawialiśmy. Rozeszliśmy się każdy w swoją stronę, nikomu i tym nie mówiąc. Rozpowiadanie tego co się stało nie było najlepszym pomysłem, nawet najbliższym. Zwłaszcza najbliższym.

Było to dosyć sensowne rozwiązanie. Gdybyśmy zaczęli być dla siebie mili, ni z tego, ni z owego, wyglądałoby to dziwnie. Dla emigracji polskiej byłoby to nielada zagadką, ponieważ, bądźmy szczerzy, musielibyśmy zrobić coś naprawdę wymagającego od nas obu, abyśmy mogli się znosić.

Lecz Mickiewicz nawet nie napisał, żebym miał o tym zapomnieć. Trochę było mi przykro z tego powodu. Ba! Przykro! Czułbym się cudownie, gdyby było mi tylko przykro. Byłem zrozpaczony, bo nie wiedziałem co z tym zrobić. Nie wychodziłem na żadne uroczystości, podwieczorki i inne tego typu spotkania. Spacery mi zbrzydły, zamknąłem się w domu, a gdy ktoś pukał do mych drzwi, udawałem, że mnie nie ma. Z czasem przychodzili coraz rzadziej. Nie przejmowało mnie to zbytnio.

Z tego wszystkiego najgorszy był brak inspiracji. Normalnie poszedłbym na spacer, albo do kawiarni, żeby oderwać się od monotonności mojego mieszkania, ale bałem się, autentycznie się bałem. Nie wiedziałem czy Mickiewicz komukolwiek o tym powiedział, czy też nie. Czy cały Paryż znał już przekręconą na mą niekorzyść relację z tego co się stało? Wolałem nie ryzykować, chociaż mój kominek zawalony był stosem zmiętych kartek z przepełnionymi żałością próbami tworzenia. Miałem zdecydowanie dość.

W ten oto sposób, pewnego późnego popołudnia znalazłem się na dywanie przed kominkiem, wraz z butelką wina, którą ktoś kiedyś mi podarował. Ogień trzaskał wesoło, pożerając moją niewesołą twórczość. Nie przejmowałem się kieliszkiem, po co go brudzić skoro i tak nikt nie widzi? Tylko się człowiek potem narobić musi. Lepiej pić z gwinta.

Możliwe, że rozmyślanie o Adamie podczas, gdy byłem pijany nie było najlepszym posunięciem.

- Pfffft, głupi Mickiewicz - mruknąłem, spoglądając w butelkę. Głupi, głupi i jego głupie, cudowne dzieła. - Dlaczego nie mogą docenić mojego Kordiana, na ten przykład? Przecież połowa tych ludzi nie potrafiłby nawet w jednej szesnastej tak dobrze tego napisać - kontunuowałem ni to do kominka, ni to do butelki. Przetarłem twarz. Głupi Mickiewicz i jego wiecznie stoicka postawa, jego głupie, nieokiełznane, przyjemnie szorstkie w dotyku włosy. Ughr, nie wspominając już o jego twarzy. Napiłem się. - Głupi Micek.

Skrzywiłem się, kiedy zobaczyłem, że wina zostało już mniej niż połowa. Zapewne nie mam już więcej, co za niefart. To wszystko przez Mickiewicza, przytaknąłem swoim myślom, biorąc zbyt zamaszysty łyk. Oczywiście, że się zakrztusiłem, takie moje szczęście. Zacząłem kaszleć jakbym suchot dostał i akurat ktoś zapukał do drzwi. Czy przed chwilą mówiłem coś o szczęściu?

Gdy wreszcie przestałem wykaszliwać mój układ oddechowy, a moja twarz była czerwona niczym burak, pukanie dawno ustało. Zachowałem więc ciszę, nasłuchując. Miałem już nadzieję, że niechciany gość poszedł sobie, ale niestety było to marzenie ściętej głowy, bo po chwili pukanie rozległo się na nowo.

Zrezygnowany i zły, że przerwano mi w kontemplacji mojej beznadziejnej sytuacji, podniosłem się dosyć chwiejnie i zataczając się, dotarłem do drzwi.

- Któż śmie zakłócać mój spokój? - zapytałem niezbyt wyraźnie, otwierając drzwi. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Adam Mickiewicz. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, w sumie to nie wiem dlaczego, jakoś nie za bardzo chciało mi się z nim rozmawiać. W ślinę też pójść nie chciałem.

- Aha - powiedziałem tylko, po czym zatrzasnąłem drzwi.

~~~~~~~

W sumie to nie wiem o czym myślałam, pisząc to. Na pewno nie było to normalne. Przepraszam też, że jest trochę krótszy rozdział niż poprzedni, ten moment wydawał mi się najlepszy do urwania ^~^

Słowackiewicz Where stories live. Discover now