- Mamo czy mogę iść na plac zabaw? - spytałem cicho mamy kiedy wchodziliśmy do parku.
Mamusia poprawiła mój szalik i ucałowała moje czoło
- Tylko uważaj - uśmiechnęła się ciepło, a ja odwróciłem się i pobiegłem w stronę huśtawek.
- Hej Lou. - krzyknęła Hannah z piaskownicy.
- Cześć - odpowiedziałem trochę zmęczony biegiem. Po chwili wzbijałem się w powietrze po czym szybko wracałem bliżej ziemi. Z góry wszystko było inne. Wszędzie było bliżej. Wszystko było mniejsze. Cały świat był bardziej osiągalny.
Z dołu wszystko było znane. Wszystko było przeciwieństwem tego co u góry. Ale czasem warto być niżej. Wtedy można dostrzec mniejsze rzeczy. A to właśnie z takich cieszymy się najbardziej. Zeskoczyłem z huśtawki i usiadłem pod drzewem obserwując wszystko dookoła. Mimo mojego zaledwie dziewięcioletniego wieku, byłem bardzo dojrzałym chłopcem. Zamiast figurek aut wolałem duże samochody. Zamiast bajek w telewizji wolałem filmy naukowe. Zamiast zabaw na placu zabaw wolałem obserwować ludzi. Byli straszni. Najbardziej ci piękni , bogaci. Oni nie widzą nic poza własnymi potrzebami. Reszta, na przykład bezdomni są dobrzy. Oni potrafią cieszyć się najmniejszymi rzeczami. Lubię ich, ale mojej mamie nie podoba się to, że z nimi rozmawiam. Uważa, że to źli ludzie. Moja mama należy do tych pierwszych. Najwidoczniej jestem jej potrzebą skoro ją interesuje. Słońce ogrzewało moje policzki. Zamknąłem oczy i zacząłem sobie wyobrażać świat kiedy każdy byłby dla siebie dobry.
- Przepraszam - otworzyłem oczy na młody głosik, który padał z naprzeciwka. - Myślałem, że nie żyjesz i pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy?
Mały chłopiec w wieku około pięciu lat stał przede mną. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnego uczucia. Był trochę zmieszany. Zmierzyłem go wzrokiem. Był ubrany w starą kurtkę i podarte na nogawce spodnie. Na stopach miał za duże , żółte kalosze a twarz ubrudzoną miał piaskiem.
- Jeszcze żyję - uśmiechnąłem się do niego na co szybko odpowiedział mi tym samym. Kiedy zawiało zatrząsł się.
- Może chcesz mój szalik? - zaproponowałem i wstałem ustawiając się na przeciwko. Zdjąłem szal i zawiązałem go wokół szyi chłopca.
- Twoja mama nie będzie zła?
- Myślę , że kiedy już się dowie będzie za późno żeby się złościła. - Bardzo dziękuje - powiedział cicho spoglądając w dół na szalik. - Jest bardzo ładny i miękki - dodał na co uśmiechnąłem się.
- Jestem Louis. - Powiedziałem, a chłopiec spojrzał mi w oczy.
- Jesteś Lou?
- Tak, tak jestem Lou.
Chłopczyk zaśmiał się cicho i dodał.
- Jestem Harry.