Rodzina

19 2 0
                                    

Rodzina... Co mogę o niej napisać...
Każda jest inna.
W każdej rodzinie relacje między domownikami wyglądają inaczej.
Czy mam powody, żeby narzekać na swoją? Myślę, że każdy ma.
Nie jest idealna, nigdy nie była i nie będzie. Jednak nie mogę powiedzieć, że czegoś mi w życiu zabrakło.
Będąc jeszcze małym brzdącem, moi rodzice się rozwiedli. Z ojcem miałam przez jakiś czas kontakt, ostatni raz widziałam go na swoją komunię. Od tej pory nie widziałam go ani razu. Czy żałuję? Nie mam czego.
Matka wychowała mnie sama. Z wielką pomocą mojej babci, która była w stanie wydać ostatnie oszczędności, byle by tylko jej wnuczce niczego nie zabrakło.
Zastanawiam się od czego dokładnie zacząć historię...
Może zacznę od babci. Tak będzie najlepiej.
Życie często dawało jej kopa w dupę. Ona też wychowała moją mamę sama. Z tym, że ona nie miała swojej matki do pomocy.
Czasem ledwo wiązała koniec z końcem, wiadomo jak to było w latach po 1945 roku. Stanie w kolejkach za jedzeniem, wszystko wydawane na kartki...
Babcia jednak była dzielną kobietą. Dawała sobie radę mimo wszystkich przeciwności losu, a gdy mama skończyła studia i dostała pracę, była z niej bardzo dumna. W końcu wszystkie pieniądze, które poświęciła na wykształcenie mojej mamy nie poszły na marne.
Babcia pracowała jako kadrowa w szpitalu neuropsychiatrycznym. Brzmi trochę creepy, no nie? Nazwa może trochę straszy, ale wnętrze szpitala nie różni się niczym innym od reszty miasta. Oprócz tego, że są tu oddziały otwarte i zamknięte, ale o tym napiszę kiedy indziej.
Tak więc - babcia była kadrową, mama pielęgniarką. Nadszedł rok 2005, babcia przeszła na emeryturę, a mama zmieniła profesję. Nie była już pielęgniarką, a kierownikiem oddziału dziennego terapii uzależnień od alkoholu. I od kilku innych rzeczy.
Babcia była trochę marudzącą na wszystko osobą. Często mówiłam, że przesadza, jednak dopiero teraz przejrzałam, że jej marudzenie mogło być spowodowane chorobą. Przechodziła o kulach inwalidzkich ponad 40 lat, więc przez taki szmat czasu każdemu życie by zbrzydło.
Mama dalej pracowała, babcia gotowała obiadki, zajmowała się pielęgnacją uwielbianych przez nią kwiatów... A później na świat przyszedł mój brat.
Niby nic nie uległo zmianie, jednak ja go nie lubiłam. Do pewnego czasu. Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, chociaż od czasu do czasu oczywiście muszę go opierdzielić za to, że coś jest nie zrobione. ;)
Prawie cztery lata temu babcia dostała udaru. Ja codziennie zaryczna, martwiłam się o jej zdrowie, martwiłam się o to czy przeżyje kolejną noc... Przeżyła. Powoli zaczynała znów wracać do poprzedniego stanu zdrowia, chociaż i tak trzeba było jej pomagać w wielu rzeczach. Niespełna pięć miesięcy później - krwotok. Najpierw chirurgia, przetaczanie krwi i kolejny udar. I a piać od nowa to samo co parę miesięcy temu. Tym razem babcia ledwo co mówiła, sprawną miała tylko jedną rękę, nawet nie do końca.
Wtedy została "przykuta" do łóżka na dobre. Razem z mamą musiałyśmy załatwić szybko jakąś opiekunkę, bo ja w końcu miałam szkołę, a mama pracę od rana do wieczora.
Babcia wymagała stałej opieki, musiała być ubrana, nakarmiona, przebrana, gdy załatwiła swoją potrzebę... Wiem, dla jednych brzmi to obrzydliwie, ale tak niestety bywa. Ludzie stają się niezdolni do samodzielnego życia i potrzebują pomocy ze strony innych osób.
Popołudniami z babcią zostawałam ja. Ja ją karmiłam, myłam, przebierałam, gdy musiałam... Dopiero w czerwcu 2015 roku przejęłam całkowitą opiekę nad babcią od rana do wieczora. Zmieniłam szkołę, co umożliwiło mi opiekowanie się babcią. Opiekunka była droga, leki i środki do utrzymania higieny również. Mama może i zarabia dużo jak na te czasy, jednak wszystko jest drogie, a ceny zamiast spadać, pną się w górę.
Czy było mi trudno? Momentami. Będąc w pojedynkę musiałam robić wszystko to, co robi tabun pielęgniarek na oddziałach. Z biegiem czasu jednak wszystko stało się rutyną, wszystko odbywało się o tej samej godzinie... Chyba już z czystego przyzwyczajenia.
Wracając do tematu: ja cały czas zajmowałam się babcią, mama musiała pracować.
Czasem bywały lepsze dni, czasem gorsze. Cieszyło mnie bardzo, gdy babcia zapytała się o coś sama z siebie. Cieszyło mnie, gdy śmiała się z moich żartów.
Tak minęły trzy lata. 8 listopada 2015 roku babcia zmarła. Nie przeżyła kolejnego udaru.
Nigdy nie zapomnę widoku jej spokojnej, nawet lekko uśmiechniętej twarzy. Wtedy pierwszy raz w życiu widziałam trupa. To było straszne przeżycie, widzieć kogoś tak bliskiego przykrytego białym prześcieradłem.
I wtedy zaczynają się pojawiać pewnego rodzaju wyrzuty sumienia.
A może nie dbałam o nią odpowiednio.
A może mogłam zrobić dla niej coś więcej.
A może powinnam przy niej być częściej...
Później pojawiają się odpowiedzi na te pytania.
Dbałaś. I to najlepiej jak umiałaś.
Nie mogłaś, zrobiłaś wszystko co w twojej mocy.
24 godziny to chyba dużo, prawda?
Teoretycznie już od jakiegoś czasu byłam gotowa na to, że babcia może odejść, jednak nie spodziewałam się, że tak szybko. I to w dodatku przed świętami Bożego Narodzenia. W ciągu dziewiętnastu lat, które już przeżyłam, te święta były najbardziej chujowe. (Swoją drogą, z roku na rok święta tracą na wartości... Chyba rozwinę to w najbliższym poście.)
Praktycznie wyglądało to tak, że do dnia pogrzebu zapłakałam tylko jeden jedyny raz, gdy stałam przy szpitalnym łóżku. Dopiero na pogrzebie zaczęłam ryczeć jak bóbr, patrząc na zjeżdżającą w dół trumnę.
Minęło już prawie pół roku, od czasu do czasu w przypływach wspomnień uronię łezkę, ale życie toczy się dalej. Co tydzień chodzę na cmentarz zapalić znicz, chociaż to mogę jeszcze zrobić.
Mama dalej pracuje tak jak pracowała, może nawet odrobinę za dużo...
W styczniu nastąpiło wieeele zmian, moim zdaniem nieco na gorsze...
Niezbyt lubię partnera mojej mamy. Ona doskonale o tym wie, jednak momentami zachowuje się jak zakochana nastolatka, co jest po prostu straszne.
Na szczęście Młody jest podobnego zdania co ja i nie jestem w tym sama.
Ale cóż można zrobić... Miłość bywa paskudna, ale dobrze jest widzieć kogoś bliskiego kto jest szczęśliwy.
W skali od 0-10 jak bardzo jestem zadowolona z mojej rodziny?
8,5/10
Zawsze mogłam trafić gorzej. ;)

Szary pamiętnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz