Rozdział 2

59 7 4
                                    

Dedyk dla domishaloo

Luke's pov

Podjechałem moją Yamahą, pod bramę starej hurtowni szkła. To w tym miejscu trzymamy wszystkie narkotyki. Muszę zająć się częścią Ethana. Był moim przyjacielem, ale nie najlepszym. Miał chyba siostrę, ale kogo by ona obchodziła. Zwykła nastolatka, która pewnie więcej czasu spędza w swoim pokoju niż gdziekolwiek indziej.

Pospolita nudziara.

Cullen'a zamordowali ci czarni debile z Hemsworth'em na czele. Kiedy ludzie częściej kupowali narko u nas, niż u jego paczki, wściekł się i zrobił to co zwykle.

Po prostu wyeliminował zagrożenie. Niegdy nie potrafił zmierzyć się z przeciwnikami w cztery oczy. Jebany tchórz. Wie, że jesteśmy od niego groźniejsi, więc trzyma się z daleka. Właściwie to jest całkiem dobra taktyka.

Wystukałem sześciocyfrowy kod i wszedłem do środka wielkiej hali. Skierowałem się do kolejnego pomieszczenia, z którego prowadziły do piwnicy, w której chowamy nasze całe bogactwo.

Dotarłem do końca schodów i poczułem szarpnięcie. Odwróciłem się i kogo zobaczyłem? Matt'a Spikers'a - prawą rękę Liam'a. Ten dupek posługuje się nim jak marionetką, a on robi wszystko co Hemsworth mu karze.

- No no, Hemmings, kogo ja tu widzę. Cullen nie żyje więc teraz to ty stałeś się chłopcem na posyłki?

- Powiedział Spikers! Liam dużo ci zapłacił za przyjście tutaj?

- Hemmings, tylko jest mała różnica. Ja to robię z własnej woli, a ty nie możesz przestać.

- Robie to dla przyjaciół, żeby mieli za co żyć! Nie dla siebie, czy głupkowatego "szefa".

- Dla przyjaciół, tak? A myślałem, że w tym zawodzie nie ma miejsca na przyjaciół i dobro. Zmieniłeś się Luke. Kiedy cię poznałem nie byłeś miękkim chłoptasiem tylko mordercą bez serca! Wiesz, nasze bramy są dla ciebie zawsze otwarte, ale od ciebie zależy, czy skorzystasz z naszej propozycji.

Przygwoździłem go do ściany i położyłem nóż pod krtań.

- Nigdy do was nie wrócę.

- Hola hola, Hemmo co ci odbiło. Chłopaki, ruszyć dupska, Liam wam za coś płaci!

Dwóch mężczyzn podeszło do mnie, jeden wykręcił ręce, a drugi przyłożył mi spluwę do skroni.

- Dobra, calm down¹ zostawcie go. Może kiedyś zmądrzeje i do nas wróci. Do zobaczenia Luke!

- Udław się.

Zniknęli tak szybko, jak się pojawili, a ja miałem swoją robotę do odwalenia, więc otworzyłem drzwi do naszego skarbca.

Od razu poczułem zapach narkotyków, który lekko podrażnił moje nozdrza. Nie żeby mi się to nie podobało. Narkotyki to mój ulubiony sposób na zapominanie o problemach, o moich wielu problemach. Tylko szkoda, że nie permanentny. To o czym chcę zapomnieć i tak wraca.

Chwyciłem do ręki kilka paczek marihuany i kokainy i wyszedłem, uprzednio zamykając drzwi. Wróciłem na gore i zablokowałem drzwi kodem.

Wsiadłem na motor i odjechałem, jakby to powiedzieć poetycko "ku zachodzącemu słońcu", chociaż jest dwunasta w nocy i słońca nie ma, ale kto by na to zwracał uwagę. W nocy boli tak samo. Nocą, też pamiętam o moim nędznym życiu ćpuna i masochisty. Już kompletnie straciłem nadzieję, że kiedykolwiek będę normalny.

Mama Ash'a myśli, że po prostu przeżywam śmierć rodziców, ale nie wie, że przez ten okres czasu moje problemy tylko się na mnożyły.

Kompletnie zatraciłem się w swoich myślach i nie zauważyłem kiedy pojechałem pod dom. U Cullen'ów światło było zgaszone, więc młoda pewnie śpi. Ciekawy jestem jak zarobi na siebie. Mam nadzieję, że Ashton nie poświęci się całkowicie jej i nie zostawi mnie samego.

|| Deadline l.h || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz