Moje życie nie należy do tych nieszczęśliwych. Jestem zdrowa, mam oboje rodziców, dom, przyjaciół, nie jestem brzydka (chociaż do Miss Universe jest mi daleko), w szkole idzie mi całkiem nieźle... No może miłości mi brakuje, ale nigdy nad tym nie rozpaczałam. Więc dlaczego od kilku miesięcy nie czuję się dobrze? Nie, nic mi nie dolega, z moim zdrowiem wszystko w porządku. Po prostu nie czuję się szczęśliwa w moim życiu. Nie mam pojęcia dlaczego.
Jako mała dziewczynka zawsze chciałam być księżniczką. Mieszkać w wielkim różowym zamku pełnym słodyczy i mieć wielki ogród, w którym rosłyby drzewa z watą cukrową. U mojego boku zawsze byłby przystojny książę, który mnie kocha i którego kochałabym ja. Brzmi znajomo? Tak, tak, wiem, że to marzenie prawie każdej młodej kobietki. No ale życie to nie bajka. W pewnym momencie musiałam się pogodzić z moim realnym życiem i zacząć je układać. Gdy poszłam do średniej szkoły poznałam fantastycznych ludzi. Gwen, Naomi, Clyde, Leo i Nathan - to oni okazali się najbardziej normalni wśród nienormalnych. Każdą przerwę spędzaliśmy w szóstkę, tylko w swoim gronie. Mieliśmy swój własny świat, którego nikt nie rozumiał.
W drugim roku nauki w liceum znaliśmy się już na wylot. Nie mieliśmy przed sobą żadnych sekretów. Wszyscy wiedzieliśmy o cukrzycy Gwen, homoseksualiźmie Clyde'a i próbie samobójczej Naomi. Ja też pokrótce opowiedziałam im swoje życie.
Wszyscy mówią na mnie Daia, chociaż naprawdę mam na imię Denise. Mam krótkie blond włosy i zielone oczy. I w zasadzie to tyle o mnie. Nie mam życia przepełnionego dramatycznymi upadkami czy nienormalnymi przyzwyczajeniami. Rutyna - to moje drugie imię. Gdy nie mam co robić, oglądam American Horror Story lub słucham muzyki. Każdego ranka budzi mnie piosenka, którą razem z przyjaciółmi nagraliśmy w wakacje. I mimo tego, że jej słowa są bez sensu, świetnie jej się słucha.
∆∆∆
Zaczęłam szykować się do szkoły. Dziś był specjalny dzień - urodziny Naomi. Wspólnie przygotowaliśmy jej wielki album ze zdjęciami, ale każdy dorzucił też coś od siebie. Ja przerobiłam zwykły czarny T-shirt na wyjątkową, wręcz spersonalizowaną, bluzkę. Namalowałam na niej wszytskie rzeczy i wydarzenia, które mi się z nią kojarzą. Ale o nich może kiedy indziej.
Wchodząc do szkoły, zobaczyłam siedzącego na ławce Clyde'a. Nie wyglądał na wielce ucieszonego dzisiejszym dniem. Z początku chciałam do niego podejść, ale uznałam, że najpierw muszę sprawdzić, czy Nao jest już w szkole. Minęłam przyjaciela i po krótkim spacerze po szkole stwierdziłam, że droga wolna. O co chodzi? To część niespodzianki, którą zaplanował Leo. Uważa, że wielki transparent z napisem "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NAOMI" będzie tak świetnym prezentem, że, jak mówi, zapisze się na kartach historii najwspanialszych prezentów urodzinowych. Nie jestem przekonana, czy naszej sceptycznie nastawionej do świata przyjaciółce spodoba się takie afiszowanie dnia jej urodzin. No cóż, słyszałam kiedyś powiedzenie "Co człowiek to opinia", więc proszę bardzo.
∆∆∆
Dzień minął. Życie skróciło mi się o dwadzieścia cztery godziny. Umieram po raz kolejny dzisiejszego dnia. Kładę się na łóżku. Pomocy. Coś rozwala mnie od środka. Przeceniłam się? Nie, nie... Niemożliwe. Dziś przecież było OK. Życie jest w porządku. Nie, nie jest, kurwa.∆∆∆
Nao udawała szczęśliwą, widząc transparent na środku korytarza. Sztuczny uśmiech praktycznie nie schodził jej z twarzy przez cały dzień. Szkoda mi jej było. Nie obchodziła swoich urodzin tak, jak by chciała. Ale czy sama wiedziała, jakie chce? To tak niezdecydowana dziewczyna jak mało kto.
Leo przecież się tak starał. Chciał sprawić, by nasza przyjaciółka choć raz zaśmiała się szczerze, z głębi serca. To dobry chłopak, mimo porąbanej głowy. Można by go było nawet nazwać ideałem, ale to już zupełnie inna historia.
Leo może i nie jest jakimś modelem Calvina Kleina, ale niczego mu nie brakuje. Jest miły, wyluzowany, zabawny, słucha dobrej muzyki. Tak naprawdę to z nim dogaduję się najlepiej. Ale nie, nie zakochałam się w nim. To nie taka bajka. Tu nie ma księżniczki i księcia, którzy zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie pobierają się w pięknym zamku i nie mają gromadki dzieci nadających się na etykiety Gerbera. To życie. Prawdziwy life. Mówię teraz jak jakieś "dziecko ulicy", które wciąż pisze teksty do rapowania i chodzi w bluzach z kapturem. Ale ja lubię różowe sukienki i błyszczące pantofelki, tak jak przystało na każdą prawdziwą księżniczkę.
Żartuję.
Tak jak brakuje mi dużo do zostania księżniczką, tak dużo brakuje do tego, abym zakochała się w którymś z moich przyjaciół. Już bardziej jest prawdopodobne, że zostanę księżniczką. Mam nawet swój plan: poślubię księcia Harry'ego i będę miała z nim rude dzieci. Cóż, znowu wracamy do gromadki dzieci... Dobra, zostawmy ten temat w cholerę.
CZYTASZ
Stalkend
Teen FictionŻycie grupki przyjaciół z przejściami opisywane z perspektywy każdego z nich. Trudny czas opowiedziany jak najprostszymi słowami. Dramaty, bunt, emocje... Podobieństwa i różnice. Dziwne zbiegi okoliczności i sytuacje, w których nie mógł działać przy...