Chapter. 1

113 17 20
                                    

Idę właśnie chodnikiem z moją najlepszą przyjaciółką Lilian. Rozmawiamy o tym jaką mamy beznadziejną szkołę. Mieszkam w Sydney dopiero od ponad dwóch lat. Kiedyś mieszkałam w Seattle, ale tata dostał lepszą ofertę pracy i właśnie tak się tu znaleźliśmy. Podobało mi się to miasto, a przyjaciółkę miałam naprawdę świetną. Przy pierwszym naszym spotkaniu od razu złapałyśmy świetny kontakt.

Szłyśmy właśnie na boisko, gdzie miałyśmy się spotkać z resztą paczki. Był piękny, słoneczny dzień. W tym roku była wyjątkowo śliczna wiosna. Miałam na sobie czarne legginsy i szarą bluzę. Taką trochę za dużą, ale było mi w niej mega wygodnie. Gdy już doszłyśmy na boisko dziewczyny siedziały na ławkach, a chłopcy grali w kosza. Podeszłyśmy do dziewczyn, które o czymś żywo dyskutowały i dosiadłyśmy się do nich.

- Siemka. - Przywitałyśmy się z Lilian przytulając obie dziewczyny. Chłopakami nie zawracałyśmy sobie głowy, ponieważ byli zajęci na boisku.

- Jutro ma przyjechać wesołe miasteczko! - Zapiszczała Maya, na co Naomi przewróciła oczami. No i oczywiście Maya zauważyła to, więc zaczęły się bić (po dziewczyńsku   jakkolwiek to brzmi) Ale w naszej paczce to była normalka. Zaraz usłyszałyśmy głos Alexa:

- Ej chłopaki! Znowu się biją! Chodźmy popatrzeć! - Krzyknął do reszty kolegów. Teraz to ja przewróciłam oczami, bo za mądrych przyjaciół to my nie mamy. No, ale za to byli przystojni. Hah, brzmi niedojrzale, ale prawdziwie.

- No nie. Czemu one nigdy nie mogą bić się w błocie? - Zapytał Gabriel, a Julian wybuchł śmiechem.

- Ale wy jesteście idiotami. - Powiedziałam kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

- I tak nas kochasz, najbardziej mnie. - Powiedział dumnie Liam. Zaśmiałam się.

- Innego wyjścia nie mam. - Wydął wargi na moją odpowiedź, a ja go objęłam. 

Z Lilian i z Liamem miałam właśnie najlepszy kontakt z naszej paczki. Tak jak zauważyliście były cztery dziewczyny i czterech chłopaków w naszej drużynie. Jakoś tak samo wyszło.

Maya i Naomi przestały się bić, bo zauważyły, że chłopcy ich obserwują. Pewnie się speszyły czy coś.

- Dobra, chodźmy coś zjeść, bo jestem głodny jak wilk. - Powiedział Julian głaskając się po brzuchu.

- No to raczej nic nowego. - Odrzekła moja przyjaciółka. Teraz to oni zaczęli się ze sobą droczyć. W naszej paczce już tak jest, ale za to jest wesoło. No i za to ich kochałam. Nie byłam sama, co mnie bardzo cieszyło.

- Co tak milczysz? - Zaczepił mnie Liam.

- A nic. Po prostu myślę, że mam świetnych przyjaciół. - Powiedziałam uśmiechnięta. On chrząknął i powiedział:

- Chyba chciałaś powiedzieć świetnego przyjaciela. - Poklepał się po piersi.

- Tak, to też. - Poparłam go.

Miałam wszystko, ale nie miałam swojej drugiej połówki. Nigdy nie miałam chłopaka. Czy byłam zakochana? Cholernie. Niegdyś w moim najlepszym przyjacielu. I jeśli myślicie, że to był Liam. To muszę was zawieść, bo to niestety nie On..  Z tamtym przyjacielem przez moją głupotę, już przez dwa lata nie mam z nim kontaktu, a praktycznie znaliśmy się od dziecka. Wtedy w Seattle miałam tylko Jego, ale on w zupełności mi wystarczał. Mimo, że miałam teraz nowych przyjaciół przychodził taki czas, że cholernie za nim tęskniłam. Chciałam z nim jakoś się skontaktować, ale zmienił numer. Ale również słyszałam, że po mojej wyprowadzce znalazł jakąś dziewczynę. Czy byłam zazdrosna? Tak. Bo kiedyś na każdą noc miał inną panienkę. Teraz nie wiem czy nadal z nią jest. Nic nie wiem. Moja miłość do niego już minęła, co mnie bardzo cieszy. Dobra, czas powrócić do rzeczywistości. Poszliśmy do naszej ulubionej knajpy i zajęliśmy nasze stałe miejsce. Kelnerka przyszła i każdy złożył swoje zamówienie.

Beautiful memories || One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz