One-Shot

1.4K 79 54
                                    

(Uwaga! Rozdział może zawierać sceny nie przeznaczone dla osób w wieku poniżej 15 roku życia.)

Święta Bożego Narodzenia. Chociaż było to w jego urodziny, Levi nienawidził tego dnia. Zarówno urodzin jak i samych świąt.
Posiedział trochę czasu w stołówce, gdzie była zebrali się na wspólną kolację, ale wyszedł, gdy tylko nadarzyła się pierwsza lepsza okazja. Wolał spędzić czas samotnie, w swoim pokoju, z butelką rumu. Napełnił kielich trunkiem, gdy nagle rozległo się delikatne pukanie. Niezadowolony z tego, że ktoś zakłócał jego spokój, podszedł do drzwi i otworzył je. W wejściu zobaczył drobną posturę dziewczyny, której kasztanowe włosy tak dobrze znał.
- O co chodzi, Ral? - spytał.
- Czemu tak nagle zniknąłeś, kapralu? - również zadała pytanie Petra.
- Nie kręci mnie zabawa w dużym towarzystwie - mruknął.
- Jak wolisz... Ale przyjemnie byłoby, gdybyś jednak wrócił do nas - uśmiechnęła się dziewczyna i już zebrała do wyjścia, gdy kapral ją zatrzymał.
- Czekaj, Ral - rzucił i zarzucając na siebie płaszcz, ruszył w jej stronę. - Chcesz iść na spacer?
Petra popatrzyła na niego zaskoczona, ale zaraz kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Jasne! - zawołała uradowana i pobiegła do pokoju niedaleko po swój płaszcz.
Szybko wróciła przebrana i ruszyła razem z Levi'em do wyjścia.
- Tylko cicho, bo zaraz zleci się cała zgraja bachorów - ostrzegł ją.
Kiedy dotarli do celu, mężczyzna otworzył przed nią drzwi i odrazu uderzył w nich mroźny powiew wiatru. Jednak chłod nie zniechęcił ich do wyjścia na zewnątrz.
- Powiedz Petra, ile to już minęło, odkąd dołączyłaś do mojego oddziału? - zapytał Levi.
- Bodajże 4 lata - odparła, po chwili zastanowienia. - Szybko ten czas leci.
- A ty nadal dychasz - stwierdził, bez odrobiny poruszenia. - Przyznam, że nie byłem pewien, czy jako dziewczyna sobie poradzisz - zerknął na nią. - Cieszę się, że te obawy były zbędne.
- Kobiety potrafią być lepsze od mężczyzn! Niedocenianie nas jest sporym błędem - rudowłosa uniosła dumnie głowę.
- Pouczasz mnie, Petro?
- Ackerman uniósł nieco brwi, spoglądajac na nią.
- Nie, oczywiście, że nie, kapralu... - zarumieniła się momentalnie i spuściła wzrok.
- Daj spokój - westchnął. - Możesz sobie odpuścić tego cholernego kaprala, gdy rozmawiamy prywatnie.
Petra spojrzała na niego, rozchylając lekko usta. Nagle rozpromieniła się i podskoczyła w miejscu.
- Levi! Pobawmy się w berka!
- Co? - posłał jej zdezorientowane spojrzenie.
- Pobawmy się w berka - powtórzyła.
- Nie umiem się bawić - mruknął.
- To się nauczysz! - zawołała i klepnęła go w ramię, po czym zaczęła uciekać.
Levi otworzył oczy szerzej, podążając za nią wzrokiem.
- Niech ja cię tylko dorwę - wymamrotał pod nosem, mimowolnie uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Nie trwało to jednak długo, bo szybko puścił się błyskawicznym biegiem za dziewczyną. Ganiali się tak jakiś czas. Petra śmiała się wesoło, a Levi tylko patrzył na nią, jak na dziecko, którym sam się z resztą poczuł. W końcu znowu ją dogonił, ale nie klepnął w ramię, a przycisnął to murów zamku, zagradzając rękami drogę ucieczki z obu stron.
- I co teraz zrobisz?
Petra uniosła powieki wyżej,  rozglądając się dookoła. W końcu uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła ramiona przed siebie, wpadając na Levi'a i przewracając go na śnieg.
- To! - zaśmiała się.
- Zaraz zobaczymy, kto się będzie śmiał - zrzucił ją z siebie na bok i sam przyparł swoim ciałem do ziemi.
- Ej, puść mnie! - krzyknęła dziewczyna, próbując się spod niego wyczołgać, choć nie za bardzo jej to wychodziło.
- Boisz się? Sama chciałaś się bawić.
- Ale nie tak! - zaczęła machać nogami, jakby miało to w czymkolwiek pomóc.
- Całkiem zabawnie wyglądasz, kiedy nie możesz sobie sama z czymś poradzić.
- Puść mnie! - powtórzyła.
- Co to za żołnierz, który jest strachliwy? - prychnął i wziął garść śniegu do rąk, po czym wrzucił go za kołnierz jej płaszcza.
Petra zapewne odpowiedziałaby na jego pytanie, gdyby nie wzdrygnęła się całym ciałem przez lodowaty puch, który dotknął jej nagiej skóry.
- Aleś ty czuła - skomentował i zszedł z niej, otrzepując rękawiczki i spodnie.
- A ty okropny - jęknęła niezadowolona z takiego obrotu spraw.
- No chodź, naleję ci rumu na rozgrzanie, żebyś się nie przeziębiła - powiedział i ruszył w stronę drzwi zamku.
Dziewczyna posłusznie ruszyła za nim. Mijając stołówkę zorientowali się, że całe przyjęcie dobiegło już końca i było w niej całkowicie ciemno.
- Idź się przebrać w coś suchego, będę czekał u siebie - poinformował Levi i poszedł przodem do swojego pokoju.
Dziewczyna skinęła głową, a gdy zniknął, wzięła pośpiesznie spod choinki jedyne pudełko, jakie pod nią zostało. W swojej kwaterze przebrała się w białe spodnie, białą koszulę oraz tradycyjną kurtkę ze Skrzydłami Wolności. Po nałożeniu ubrań  wzięła ze sobą pudełko i wróciła do Levi'a. Mężczyzna już czekał z dwoma napełnionymi rumem kielichami. Ze zdziwieniem spostrzegł pakunek trzymany przez Petrę.
- Co to? - wskazał na niego głową.
- Potem zobaczysz - uśmiechnęła się i położyła prezent obok kanapy, po czym usiadła na wolnym miejscu.
Levi przeniósł wzrok na nią i podał kielich do jej rąk. Sam usiadłszy wygodniej, pociągnął łyk wina.
- Zawsze jesteś uśmiechnięta - stwierdził.
- Życie jest za krótkie na smutki, czyż nie? - uniosła kąciki ust wysoko ku górze. - A już zwłaszcza życie Zwiadowców. Trzeba je dobrze wykorzystać.
- upiła łyk alkoholu.
- Pamiętasz swoją pierwszą wyprawę?
- Wolałabym zapomnieć - zaczerwieniła się cała i spuściła głowę.
- Ledwo pojawił się pierwszy tytan, a ty już poszczałaś się ze strachu - kontynuował. - Z kolei na sam koniec wyprawy przykleiłaś się do mnie cała zapłakana.
- Jako jedyny byłeś tak samo niski, jak ja, a nie miałam ochoty na tulenie czyiś nóg.
- Już myślałem, że mój wzrost jest kompletnie bezużyteczny.
- Mi pasuje. Przynajmniej nie jestem najniższa. I mam do kogo się przytulić - zaśmiała się.
- Nie jestem kimś, do kogo ktokolwiek chce się przytulać - mruknął i nagle poczuł oplatające jego szyję ramiona.
- Czemu? Jesteś całkiem miękki - objęła go na chwilę Petra, jakby sprawdzając jego "jakość".
Levi westchnął pod nosem i postawił pusty kielich na stole.
- Dzięki. Poczułem się w chory sposób potrzebny - powiedział niby skarkastycznie, niby szczerze.
- Dla nas zawsze będziesz potrzebny, w końcu jesteś naszym dowódcą - dopiła rum do końca i odstawiła kielich.
Wstała, a następnie wzięła prezent i stanęła z nim naprzeciwko Levi'a. Brunet podniósł się z kanapy, patrząc na nią wyczekująco.
- Wesołych świąt, Levi! - wręczyła mu podarunek do rąk, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, biorąc pudełko. Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
- Dziękuję, tylko wiesz... - położył pudełko na szafeczce obok kanapy i podrapał się po karku. - Ja nic dla ciebie nie mam.
- Nie musisz mi nic dawać. A, no i jeszcze jedno. Wszystkiego najlepszego! - przybliżyła się i musnęła ustami jego policzek.
Levi stał bez słowa, patrząc na nią beznamiętnie. A ona nadal się uśmiechała.
- Chyba powinnam iść - stwierdziła, patrząc na zegar wiszący w pokoju.
I poszłaby, gdyby mężczyzna nie złapał jej za rękę.
- Czekaj. Nie mam dla ciebie nic przygotowanego, ale przyjmij to - i zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, położył jedną dłoń na jej policzku, a drugą nadal trzymał za rękę.
Złożył na jej ustach czuły i delikatny pocałunek, a kiedy doczekał się odpowiedzi, objął ją w talii pewniej, przytrzymując przy sobie.
- Zostań - wyszeptał jej do ucha i przeczesał palcami kasztanowe włosy.
- Zostanę - odpowiedziała cicho Petra.
Levi usiadł na kanapie i pociągnął delikatnie za ręce tak, by usiadła okrakiem na jego kolanach.
Znów złączył ich usta w pocałunku, tym razem bardziej namiętnym. Bardziej pożądliwym.
- Jeśli się boisz i chcesz przerwać, zrób to teraz - odparł, patrząc w jej oczy i trzymając ręce na biodrach dziewczyny.
- Przy tobie nie boję się - uśmiechnęła się.
Przymknął oczy i nie mówił już nic. Chciał tylko znów poczuć jej usta na swoich.
Zsunął z niej powoli kurtkę, a potem sięgnął do guzików koszuli. Jeden, drugi, trzeci... Nigdzie mu się nie śpieszyło, a chciał, by ta chwila trwała jak najdłużej. I chociaż się na to nie zanosiło, bał się, że dziewczyna jednak się wystraszy i zechce wyjść. Wiedział, że to jej pierwszy pocałunek, pierwsza taka sytuacja. Że nigdy wcześniej nie miała chłopaka i wszystko było jej obce.
Pozbawiwszy ją części ubrania, przejechał opuszkami palców od jej szyi, wzdłuż talii i zatrzymał je przy biodrach.
Zaraz poczuł, jak i jego koszula staje się coraz luźniejsza, a za chwilę spada z jego ramion. Drobne dłonie dotknęły jego torsu, a on uświadamiał sobie, jak wzbiera się w nim pragnienie. Pragnienie jej całej, jak najbliżej siebie. Przyciągnął ją do siebie jak najbliżej mógł i pomocował chwilę ze stanikiem, który wylądował na podłodze.
Błądził dłońmi po jej nagiej skórze, starając się zapamiętać jak najwięcej. Chłonął jej przyjemny, dziewczęcy zapach, który odbierał mu zdrowy rozsądek.
I nie wytrzymał. Pozwolił kierować sobą pożądaniu, które z każdą chwilą rosło. Pożądaniu, którego tak dawno nie czuł. Pożądaniu, które wywoływała  ona.
Chwycił ją pod udami, a po kilku krokach położył na swoim łóżku, nachylając się nad nią. Cały czas napawał się dotykiem jej skóry, nie tracąc kontaktu z jej kuszącymi ustami. Powolnym ruchem ściągnął z niej po jakimś czasie spodnie i zszedł pocałunkami na szyję. Zniżał się nimi, leniwie obcałowując każdą cząstkę i nie szczędzac przy tym pieszczot piersiom.
Usłyszał pierwszy, stłumiony pomruk dziewczyny. Następnych nie udało jej się już pohamować.
Uniósł się nad nią i objął całą wzrokiem. Taka była najpiękniejsza.
Dziewczyna spojrzała w jego oczy i zaraz przyciągnęła spowrotem do siebie, badając dokładnie dłońmi każdy zakamarek jego ciała. Sięgnęła do rozporka jego spodni, pozbawiając go przy okazji też  bielizny.
Nie pozostał jej dłużny. Ponownie zjechał ustami niżej, unosząc uda dziewczyny do góry. Popieścił językiem trochę jej kobiecość, po czym spojrzał na nią i nachylił się do jej ucha.
- Nadal się nie boisz?
- Przecież przy tobie nie mam czego.
Ledwo skończyła, a otworzyła usta szerzej i wciągnęła gwałtownie powietrze.
Za to on starał się być delikatny. Zamierzał jej też dać jak najwięcej rozkoszy i przyjemności. Chciał, by ta noc była dla niej wyjątkowa i by zapamiętała ją do końca życia. Rozkoszował się każdą jej reakcją. Liczyła się tylko ona, tylko on, tylko oni. Cokolwiek innego nie miało znaczenia.

***

Jeszcze do tej pory widział, jak wiła się pod nim, totalnie bezbronna i rozbita na milion cząsteczek.
Jeszcze do tej pory słyszał jej jęki i krzyki, które starała się pohamować.
Jeszcze do tej pory czuł przyjemny ból, towarzyszący wbijaniu paznokci w jego skórę i tworzeniu głębokich szram przez dziewczynę.
Jeszcze do tej pory czuł jej rozgrzane ciało i szybko bijące serce, gdy na nią opadł.
Teraz leżeli razem, odświeżeni wspólną kąpielą. Ona wtulona w niego. On obejmujący ją jednym ramieniem i gładzący jej włosy.
Nie żałowała. Spytał ją zaraz po tym, gdy się uspokoiła. Nie żałowała, ale widział, że miała jakby poczucie winy. No tak, w końcu on był jej dowódcą, a ona jego podwładną. To nie powinno się wydarzyć. Z resztą, jakiekolwiek związki w wojsku były zakazane, głównie ze względu na bezpieczeństwo i formę kobiet.
Jednak kiedy Levi nie łamał zasad? Szczerze, miał je głęboko w poważaniu. Znów czuł się jak chłopak z podziemia, który robił co chciał i jak chciał.
Petra rysowała teraz palcami jakieś kółka i szlaczki na jego brzuchu.
- Wiesz, że jutro wszyscy będą już wiedzieli? Nie byliśmy zbyt cicho - odezwał się nagle Levi.
- Wiem. Nie będziesz miał przez to problemów? - zerknęła na niego z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Nawet jeśli, to nie zamieniłbym tych chwil na nic - przytulił ją mocniej do siebie. - Ciekaw jestem miny Bossarda, gdy i do niego dotrze plotka. W końcu tak zabiegał o twoje względy.
- I tak nie byłam nim zainteresowana - mruknęła, znowu kładąc głowę na jego ramieniu. - Bardziej martwi mnie to, co nas czeka.
- Wiesz, że w razie czego wstawię się za tobą. Nie myśl o tym teraz - pocałował czubek jej głowy.
- Kocham cię - szepnęła dziewczyna, uśmiechając się lekko.
- Ja ciebie też. Ale teraz idź spać, zmęczona już jesteś.
- Dobranoc, Levi - odrzekła bardziej radośnie.
- Dobranoc - odpowiedział jej.
Naprawdę była zmęczona, bo zasnęła dosyć szybko. Wiedział, że przez niego... I obawiał się, że w ktorymś momencie stracił nad sobą kontrolę, sprawiając jej ból.
Przekręcił się na bok i objął ją drugą ręką, wtulając twarz w  miękkie, kasztanowe włosy.
Petra była tak inna od ludzi, jakich do tej pory spotkał.
Przypomniał sobie, jak w łazience patrzyła na jego podrapane przez nią plecy.
"Nie martw się", powiedział na widok jej zmartwionego wyrazu twarzy i ton głosu.
"Ktoś musi", odpowiedziała mu.
Myśl, że ktoś się o niego martwi była obca. Dziwna. I... całkiem przyjemna.
W tym obecnym świecie, przyjemnie było zobaczyć dla odmiany kogoś naprawdę dobrego. Ona jedyna pozostała człowiekiem, gdy inni oszaleli, stali się fałszywi lub mieli już  spaczone umysły - w tym też Levi. Stracił tak wiele, że nie potrafił się uśmiechnąć, a co dopiero do kogoś przywiązać.
Jednak tak polubił jej bliskość, że za nic nie chciał się jej pozbawiać. Nie chciał wypuszczać z ramion jej drobnego ciała. Nie chciał jej pozwolić wyjść rano z sypialni.
Jednak wiedział, że to będzie musiało nastąpić. Wraz z wyjściem stąd, on stanie się znowu kapralem, a ona znowu jego podwładną. Będzie czekał na noc, by znów pochwycić ją w swoje ramiona i zatracić się w pocałunkach. Ponownie pokaże jej, że odwzajemnia gorące uczucie, jakim i ona go darzyła. Będzie odwdzięczać się za to, co ona mu dała.

Desire [Rivetra]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz