tymczasowo 4

34K 1.6K 78
                                    

Przyjemny zapach dociera do moich nozdrzy, i właśnie w tej chwili zdaję sobie sprawę, że musiałam zasnąć. A kiedy otwieram powieki, zdaję sobie sprawę, że jestem w nieznanym mi miejscu. Poza tym chyba urwał mi się film, bo nie pamiętam, jak dotarłam. Sięgam ręką do śladu ugryzienia. Czuję, jak delikatnie pulsuje pod opuszkami palców. Zaciskam usta w wąską linię. Najchętniej bym wygryzła mu kupę futra, ale nie chcę widzieć go na oczy. Chociaż wiem, że ta ucieczka jest tylko na chwilę. Ale ja potrzebuję tej chwili, żeby móc sobie wszystko jakoś zgrabnie w główce poukładać. Dlatego poprosiłam Sama, żeby mnie gdzieś zabrał.

– Obudziłaś się. – Unoszę głowę na dźwięk głosu.

– Nic nie pamiętam od pewnego momentu.

– Może dlatego, że zasnęłaś? Poza tym wiem, że zaszalałaś z Alexem.

– Skąd wiesz?

– Dzwoniłem do niego, żeby się czegoś dowiedzieć. Przy okazji zapytał, jak ty się czujesz. Od słowa do słowa... – Wzrusza ramionami.

– No tak – mruczę, a sekundę później odzywa się mój żołądek, nieprzyjemnie burcząc.

– Jadłaś coś? – Bacznie mi się przygląda tymi swoimi oczyskami.

– Nie – zaprzeczam.

– To rusz szanowny tyłek i pomóż mi. – Uśmiecha się.

– Mhm. Już. – Wstaję ociężale i maszeruję za nim do kuchni.

– Zjemy kolacją, a potem pójdziemy na spacer. – Kiwam głową, mimo że on tego nie widzi.

– Gdzie my w ogóle jesteśmy? – pytam.

– Boisz się, że cię zamorduję i zakopie w ogródku? – żartuje.

– No, wiesz z tobą to nigdy nic nie wiadomo, kolego. Wykopać dziurę miałbyś czym.

– Ha, te pazury – pokazuje swoje dłonie – się nam czasem do czegoś przydają. – A teraz masz – podaje mi mięso – zrób coś z tym.

– Aha. – śmieję się, bo Sam to raczej mistrzem gotowania nie jest.

Godzinę później po zjedzonej kolacji, idziemy na obiecany spacer wąską ścieżką między drzewami. Na końcu drogi moim oczom ukazuje się piękny zachód słońca oraz woda. Las dookoła szumi cicho. Zaciągam się powietrzem. Czuję to miejsce całą sobą. Natura we mnie aż prosi się o wycie, ale się powstrzymuję. Nie chcę uwalniać swojej wilczycy. 

- To powiesz mi gdzie jesteśmy?- Robię błagające oczy.

– Powiesz mi, gdzie jesteśmy? – Spoglądam na idącego obok mnie Sama.

– To mój azyl. – Zatacza ręką krąg. – Nikt o nim nie wie. Jesteśmy jakąś godzinę drogi od miasta.

– Mam nadzieję, że skoro nikt nie wiem, to ON – akcentuję słowo – również.

– Jesteś jedyną, której to pokazuję.

– Więc, jak mówisz, że wyjeżdżasz, to zaszywam się w lesie? – Pokonuję kolejny kawałek drogi, słysząc gdzieś w oddali trzaska łamanej gałęzi. Odwracam nieznacznie głowę i przeczesuję wzrokiem okolicę.

– Spokojnie. To zapewne leśna zwierzyna – uspokaja mnie

– My jesteś prawie jak leśna zwierzyna – śmieję się.

– Chodź nad wodę, porzucamy kaczki, bo niedługo będzie ciemniej niż w dupie.

– Chyba twojej – cmokam.

PrzynależnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz