§Rozdział 18§

5.8K 303 10
                                    

Po około dwóch godzinach wróciłam do domu. Przemyśłam wszystko i uznałam, że może mi zakazywać ile będzie chciał a ja i tak zrobię to co obiecałam Sandrze, sobie i temu skurwielowi. Weszłam do domu i zastałam tam kompletny chaos. Rodzice biegali po całym domu i się pakowali, a ja stałam w drzwiach wejściowych nie rozumiejąc o co chodzi. Obok mnie stanęła mama i powiedziała tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałam.
-Kochanie dobrze że jesteś, tata i ja wyjeżdżamy na 8 miesięcy w delegację. Na ten czas przeprowadzi się tu Peter. Jest u siebie w pokoju jak chcesz wiedzieć, kasę przelaliśmy na wasze karty. Będziemy dzwonić codziennie. Ja muszę iść się pakować bo za dwie godziny mamy samolot.
Stałam oniemiała. Chwila oni wylatują chuj wie gdzie na pierdolone 8 miesięcy i mówią mi to dopiero dwie godziny przed lotem?! I na domiar złego ten popierdoleniec zwany moim bratem ma się mną opiekować?! Chyba się kurwa z idiotami na mózgi pozamieniali! A może dzisiaj jest pierwszy, kurwa, kwietnia na początku września? Poszłam za nią i powiedziałam bardzo zła.

-Że co?! Wyjeżdżacie na zasrane 8 miesięcy i mówicie mi to dopiero teraz?! Chyba to są jakieś żarty! Chociaż w sumie czemu ja się dziwię?! Macie mnie w dupie od kiedy tylko pamiętam! Nie przejmujecie się niczym oprócz tego co ludzie myślą i jakie mam oceny, bo przecież powinnam być wzorową uczenniecą tak jak każdy w tej popapranej rodzince! -Wypluwłam z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. Nie zwracałam uwagi na jej szok i złość malującą się na jej twarzy.- Wiesz co?! Mam to gdzieś. Możecie jechać i nie wracać ja sobie świetnie dam radę sama. Zresztą jak całe życie! -krzyknęłam, poszłam do swojego pokoju i słyszałam jeszcze jak mama za mną krzyczy coś lecz miałam to w dupie. Weszłam do pokoju i z zdenerwowania kopnęłam w krzesełko które z hukiem przewróciło się na podłogę. Przebrałam się w kombinezon który nie tyle co jest ciepły i wygodny do jazdy motocyklem ale też jest kuloodporny. Miałam ochotę iść na naszą strzelnicę, a z racji tego, że dziś odbywają się tam treningi dla "nowonarodzonych", jak to się u nas mówi, wolę być w nim niz w normalnych ubraniach. Podeszłam do szafy i z jej dna wyciągnęłam pistolet. Schowałam go do kieszonki przy piersi. Wzięłam jeszcze torebkę do której schowałam zapasowy magazynek. Do torebki wrzuciłam jeszcze telefon i portfel po czym ruszyłam do wyjścia gdzie założyłam buty.

-Gdzie ty znowu jedziesz?-zapytała zdenerwowana matka. Prychnęłam pod nosem. Założyłam buty i spojrzałam na nią. Jej twarz wykrzywił grymas zdenerwowania, miała skrzyżowane ręce na piersiach i tupała nogą.
-Tam gdzie was nie ma.- Odpowiedziałam i wyszłam z domu. Matka wybiegła za mną i coś mówiła lecz ja jej nie słuchałam. Założyłam kask i ruszyłam.

Po pięciu minutach bardzo szybkiej jazdy dotarłam tam gdzie planowałam. A mianowicie do strzelnicy za miastem. Zsiadłam z maszyny i ruszyłam do drzwi. Przed drzwiami nie było ochroniarzy co było dość dziwne. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Gdy byłam już w środku naokoło mnie pojawiło się pięciu po zęby uzbrojonych ochroniarzy. Zaśmiałam się w głos a jeden z nich przystawił mi broń do skroni. No to są chyba kurwa jakieś żarty. Przyjechałam się wyrzyć a oni kurwa mi jeszcze grożą?! Chwyciłam rękę tamtego wybiegłam mu ją z barku i kopnęłam następnego który rzucił się na mnie z nożem. Trafiłam mu w brzuch. Trzeci, chyba najwyższy, wyciągnął broń i wycelował nią prosto w moją głowę. Podniosłam ręce w geście obronnym, a ten idiota spojrzał w bok. Korzystając z okazji wyciągnęłam moją i wycelowałam mu w głowę. Chwyciłam pistolet tego który nią we mnie celował i skierowałam lufę w drugiego. Strzeliłam temu najwyższemu w dłoń a dwóch którzy się na mnie rzucili powaliłam najprostszymi ruchami. Drugi, który dostał odemnie kopa, podbiegł do mnie lecz przywaliłam mu z pięści w twarz a potem strzeliłam w stopę. Przeskoczyłam nad zwijającymi się z bólu chłopakami i podeszłam do Michaela.

-Co to do kurwy nędzy było?!-wysyczałam zaciskając pięści.
-Walka roku z najlepszymi jak dotąd nowonarodzonymi.- Uśmiechnął się do mnie. Kurwa ja mu kiedyś przywalę. -I twoimi nowymi wychowankami.

Że co?!
-Że co kurwa?-zapytałam zdenerwowana.
-Idź do bossa on ci to wytłumaczy.- Ruszyłam w wskazanym kierunku.

Otworzyłam drzwi bez pukania. Stanełam przed biurkiem Ethana i oparłam dłonie o blat mebla.
-Wytlumaczysz mi do kurwy o co chodzi tym popierdoleńcom na dole?-wysyczałam przez zęby i poczułam jak ktoś chwyta mnie od tylu za ramię i odciąga.
-Odsuń się albo stanie ci się krzywda.- Powiedział ochroniarz. No kurwa nie wierzę jeszcze ten mi tu będzie rozkazywał. Chwyciłam jego dłoń i wykręciłam ją tak, że chłopak padł na kolana. Spojrzałam na niego i myślałam że padnę ze śmiechu. Mimo iż klęczał do mnie tyłem ja i tak poznałam go. Kopnęłam go w plecy i odwróciłam się do Ethana.
-Ty, balkon, fajki. Teraz!-rozkazałam i poszłam w wymienionym wcześniej kierunku. Gdy stałam już na balkonie odpaliłam papierosa i za wciagnęłam jego dym głęboko do płuc. Gdy chłopak wszedł za mną zamknęłam drzwi od zewnątrz i patrzyłam jak zdezorientowany czarnowłosy zza drzwi patrzy na mnie z szeroko otwartą buzią i oczami.

-A teraz możesz mi do kurwy powiedzieć o czym Mike przed chwilą pierdolił?!-zapytałam patrząc na niego.

Ethana uśmiechnął się delikatnie i powiedział.
-Zależy co mówił.
Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Spokojnie Meg. Jeszcze go nie zabijesz, jeszcze nie teraz.
-To że piątka goryli uzbrojonych po zęby przegrała ze mną i oni mają być moimi uczniami.
-No to skoro już to wiesz to po co do mnie przychodzisz? -Pyta unosząc jedną brew do góry. Znów, wdech i wydech.
-Po to aby zapytać czemu ja mam ich uczyć skoro to szef rangi się tym zajmuje.
-I właśnie ty nim jesteś.- odparł spokojnie i z uśmiechem na ustach.
Czekaj, czekaj... Czy on właśnie powiedział że ja mam być przywódcą?! Że ja, 17 letnia "kruszyna", mam dowodzić osobami starszymi odemnie?! Pozbierałam swoją szczękę z podłogi i odezwałam się.
-Co ty pieprzysz?! A co z Mike'iem? Przecież to on jest szefem.
-Już nie. Teraz ty obejmujesz to stanowisko a on stanowisko mojej prawej ręki.
Teraz to muszą moją szczękę zbierać z podłogi.
-Ale ja nie wiem czy dam radę. -Odpowiedziałam. Miałam coraz więcej wątpliwości.
-Dasz radę. Gdybym wiedział, że nie dasz to bym nie wybierał Cię na to stanowisko.
-A jeśli nie będą brali mnie na poważnie i nie będą mieli do mnie szacunku? A jeśli nie będą mnie słuchać? -zaczynałam lekko panikować.
-Hej mała- powiedział i chwycił moją twarz w dłonie tak abym patrzyła prosto w jego oczy.- To się napewno nie zdarzy bo wszyscy twoi uczniowie widzieli jak to się może skończyć i po drugie jeśli nie będą Cię słuchać to zginą. Ja w Ciebie wierzę i ty też musisz.- Powiedział i mnie przytulił.

Odetchnęłam głęboko i oddałam przytulasa.
-A teraz mam pytanie.- powiedzialam odsuwając się od niego i patrząc mu prosto w oczy.- Skąd wiedzieliście, że akurat dzisiaj tu przyjadę?
-Eh ty to masz chyba sklerozę. Zapomniałaś, że zamocowaliśmy GPS w każdym pojeździe wszystkich z gangu?
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-A teraz moja kolej. Po co tu przyjechałaś? -zapytał Ethan.
-Mama mnie wkurzała. Chciałam się wyżyć strzelając do tarczy a gdy weszłam napadło mnie pięciu goryli. A mam jeszcze jedno pytanie. Co tu on robi? -powiedziałam wskazując chłopaka który stał za drzwiami odwrócony plecami do nas.
-Ale kto?-zapytał zdezorientowany.
-No jak to kto?! Nie pamiętasz go? Przecież to...

###

Wiem, wiem jestem Polsatem 😘
Kocham i dziękuję za ponad 9 tyś wyświetleń!

Do zobaczenia niedługo
AngelRider00

Bad Boy & Me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz