Prolog

104 3 0
                                    

- Tato wychodzę ! Pa ! - powiedziałem, licząc na to że nie zapyta gdzie idę. Gdyby się dowiedział, że idę się zobaczyć z dziewczyną, to by pewnie zaczął mi opowiadać o swoich morałach.

- A gdzie idziesz? - Zapytał. Co mam mu odpowiedzieć? Nie może się dowiedzieć. Z tatą nie mam dobrego kontaktu. A z mamą jeszcze gorszy. Są bardzo surowi i często nie rozumieją spraw tak jak ja. I tu nie chodzi o wiek. Tu chodzi o "kulturę" jak to mama zawsze mówi. Moi rodzice, jak ja, są Nepalczykami. Dużo osób nawet nie wie gdzie to leży, a ci co wiedzą że taki kraj istnieje to tylko dlatego, że jest tam Mount Everest. Niby między mną a moimi rodzicami nie ma różnicy gdyż jak i oni jestem Nepalczykiem. Ale jestem nim tylko ciałem. Bo urodziłem się w Ameryce, tu się wychowywałem, tu mam swoje życie. A oni? Oni wychowali się w Nepalu. W wielu tematach się różnimy. To nie oznacza, że ja nie czuje się jak Nepalczyk. Ale nie umiem nim być w stu procentach. Bo mieszkam w takim otoczeniu a nie innym. Jako nastolatek, który ma czternaście lat, mam prawo by się w kimś zakochać? No a według moich rodziców, zakochanie się to głupota i to moja decyzja czy się zakocham, czy nie. - Odpowiesz czy wolisz tracić czas? - słowa te przerwały ciszę. Dobra chyba będę musiał improwizować.

- Idę na rower z Simonem, a co ? - Odpowiedziałem. Wiem że popełniłem błąd okłamując. Ale to częściowo prawda. No bo jadąc do niej, będę jechał rowerem. Wiec powiedziałem półprawdę.

- Dobra ale uważaj na siebie! Bo jeżeli coś sobie zrobisz w nogę to będzie bardzo źle, jeszcze miesiąc temu miałeś ją skręconą - Odpowiedział tata bez namysłu że to może być nie prawda.

- Będę uważał, spokojnie, na pewno przeżyje ! - Odpowiedziałem mu z lekką ironią. Wychodząc, myślałem jak ja nienawidzę gdy ktoś się o mnie martwi. Czuje się wtedy taki słaby. Ale prawda jest taka, że jestem słaby. Mam krótszą lewą nogę i powolne zniekształcanie kości biodrowej. Inaczej zespół Trevora. I to jest właśnie klątwa mojego życia. Przez tą chorobą jestem "puszysty", niski i kulejący na lewą nogę. Oczywiście to powoduje że w szkole też nie mam łatwo. Byłem wyzywany, wyśmiewany a nawet bity. Byłem. Udało mi się, przez to przejść, a teraz, w otoczeniu w którym jestem juz około 7 lat, ludzie się przyzwyczaili. Zdobyłem wielu przyjaciół, mam hobby, które dziele z innymi rówieśnikami. Żyje normalnie jak każdy nastolatek, który musi chodzić na rehabilitację, który nie może zagrać z przyjaciółmi w piłkę nożną, który zawsze będzie tym słabszym, który zawsze nie dorówna im w niektórych sprawach. Więc dla mnie ta lepsza normalność.

- Hej stary ! - za zakrętu wychodzi mój dawny prześladowca, a teraz dobry kolega z klasy.

- Cześć ! Co tam u ciebie? Gdzie idziesz? - Zapytałem klasycznie, tak jak zawsze jak widzę kogoś dla mnie nie ważnego.

- Idę właśnie do Kate, ostatnio bardzo dobrze z nią się dogaduje i mówię ci będzie moja! A ty gdzie idziesz ? Może odprowadzisz mnie pod jej blok ? - Zapytał. Wkurza mnie gdy mam być tylko pogadanką na chwilę. A w ogóle co ta za mówienie że dziewczyna jest twoja? Dziewczyna czy Kobieta nie może być twoja. Chociaż nie powiem że bym chciał mieć taką dziewczynę, o której mógł bym powiedzieć że jest moja. Ale nie mam. I nie będę miał.

- Innym razem, śpieszy mi się do Kingi. - Znalazłem argument by nie iść z nim. Każdy wiedział o kogo chodzi. Bo gdy dziewczyna spotyka się z takim chłopakiem jak ja, to się dzieje coś "dziwnego".

- Dobra, tylko nie przesadź Bambus! Do zobaczenia! - Odpowiedział.

- Spokojnie, umiem się pilnować! - Dodałem bez problemu, że nazwał mnie "Bambus". A tak na serio, nie cierpię tego przezwiska. Teraz. Kiedyś nazywano mnie jeszcze gorzej. Ale to już przeszłość. Teraz jestem dobrym "Bambusem".

Uncontrolled Crew. Nieopanowa Ekipa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz