Leżał na niskim, szerokim tapczanie, w pustym pokoju. Ciemności rozjaśniało tylko słabe światło świec. Nie wiedział, skąd się wziął w tym dziwnym miejscu. Z daleka dobiegały dźwięki drażniącej nerwy, orientalnej muzyki.
Może dlatego nie słyszał kroków zbliżającej się dziewczyny. Zobaczył ją dopiero, gdy stanęła tuż przed nim - wysmukła, ciemnowłosa, owinięta w skrawek połyskliwego materiału. Wpatrując się w mężczyznę półprzymkniętymi oczami w kształcie migdałów, pozwoliła swemu okryciu spać na podłogę. Nie mógł oderwać wzroku od jej nagości - w blasku świec wyglądała jak złoty posążek. Unosząc ramiona zaczęła tańczyć.