Prolog

228 10 2
                                    


-Mamusiu- powiedziała mała dziewczynka. - Boję się. Gdzie jest tatuś?
- Moja Lilai... Tatuś musiał załatwić coś bardzo ważnego. Nie może ot tak przyjść, porzucając swoją pracę.
- Ależ mamusiu! - przeraziła się dziewczynka. - Co będzie, jeżeli tatulek wpadnie pod kółka?
- Poradzimy sobie wtedy. Same ale poradzimy... - Keile, bo tak miała na imię matka dziewczynki, przerwała słysząc trzaśnięcie drzwiami. Po chwili słychać było szybkie kroki i urywany oddech.
- Musicie uciekać! - krzyknął załamany Derek. Ojciec dziewczynki.
- Znaleźli nas. Już się nie zdołamy ukryć. Keile idź proszę obudź Ashtona i powiedz, by zabrał Lilai w bezpieczne miejsce. Najlepiej za miasto. Albo samolotem polecą do Londynu. Tam niech znajdą ciotkę Emme. - po tych słowach Keile udała się do Ashtona.
- Tatusiu! Co ty tu robisz? Mamusia mówiła, że nie będziesz mógł oderwać się od pracy a ty... - ojciec szybko przycisnął rękę do ust 4 letniej dziewczynki słysząc ciche szepty za oknem.
- Musisz się skryć...

Obudziłam się zlana potem. Znowu ten sen. Mimo, że minęło już trzynaście lat, to nadal mam koszmary z tego feralnego dnia. Spojrzałam na budzik ustawiony po mojej części stolika i zauważyłam, iż zostało 5 minut do dzwonka na śniadanie. Podeszłam do lustra i ujrzałam przeciętny widok. Średniej długości brązowe, lekko kręcone włosy sięgały mi do połowy pleców. Duże, piwne, prawie żółte oczy spoglądały na mnie zimno. Jestem dosyć wyższa od innych dziewczyn, ponieważ mam 1.78 wzrostu. Z transu wybudził mnie dzwonek na śniadanko. Ohhh jak ja się cieszę, że będę jeść jedzonko razem z resztą bandą bachorów z domu dziecka... Wyczujcie ten sarkazm...
Wracając. Właśnie siedzę koło Amy, największej dziw... Ilości westchnień chłopaków. Powód westchnień: sylikonowe cycki, i miliony operacji plastycznych. Ohh, dałabym wszystko, by nie widzieć więcej tej mordy.
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Cofam to. Lepsza jest chyba Amy, niż osobę, którą tutaj widzę. A mianowicie, poproszę o fanfary... Mój "kochany braciszek"!
Ale chyba chcecie wiedzieć, co było zanim ujrzałam tę parszywą gębę. A więc, jem sobie spokojnie śniadanie, gdy słyszymy dzwonek do drzwi. Nasza urocza opiekunka idzie otworzyć drzwi, a tu człowiek zamiast się przywitać, wylatuje z " chcę adoptować dziecko " nieźle nie? Opiekuneczka, czytaj pani Franz, zaprosiła go do środka i pokazywała coraz to nowsze okazy zwierzyny. Na pierwszy ogień poszła Amy. Nie poszło. Potem kilka innych osób, aż doszło do mnie. I kogo zauważyłam? BRACISZKA! Nie to, że się cieszę, co to to nie. Ale trzeba udawać nie?
- Braciszku! Dawno cię nie widziałam. Jak się masz?- zadawałam grady pytań, aż w końcu postanowiłam, że będę grać nieśmiałą dziewczynkę, kujonkę. Jak kto woli.- Ppprzeppraszam..- wyjąkałam. Ashton spojrzał na mnie, potem na opiekunkę i powiedział:
- To jest moja siostra. Adoptuje ją - gdy to powiedział, myślałam, że zwymiotuję.
- Dziiękkuję - powiedziałam.
- Proszę - spojrzał się na mnie z niesmakiem. Oho. Już wiem co się święci. W szkole będę poniżana. Cóż, taki mój los.
- Chodź. Jedziemy na lotnisko, a potem samolotem lecimy do Nowego Yorku - że co kurwa?!
- Dddobbrze- powiedziałam, po czym przystanęłam zauważając śliczne auto. A mianowicie Audi R8. Jakie cudo! Ciche westchnienie wyszło z moich ust, nie umykając uwagi Ashtona.
- Audi R8 - uśmiechnął się w moją stronę. - Porysujesz, płacisz dwa razy tyle ile kosztuje.
- Spoko - odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc. Szybko zganiłam się za to w myślach i odwróciłam wzrok od Audi.
- Widzę, że kolorek ci się podoba - zaśmiał się. Nie kolorek a samochód pedale.
- Ttak - odpowiedziałam tylko.
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Podróż samolotem przespałam całą, choć i tak nadal byłam śpiąca, ale postanowiłam, że napiszę jeszcze do mojego przyjaciela.
Od Lili
Witaj hipcio 😄
Do Lili
Siemka Pipcio 😄
Od Lili
Wooo a to co... Ale ja nie o tym teraz. No więc ja się przeprowadziłam do NY razem z moim BRACISZKIEM i postanowiłam, że cię o tym powiadomię.
Do Lili
Ohh twoje cuda przywiozę osobiście w dniu jutrzejszym do garażu 54B na ulicy Cieciesińskiej*.
Od Lili
Wooow jaki znawca... Dobra ja kończe bo Ashton sie gapi. Żegnaj.
Do Lili
Żegnaj.

- Co się tak szczerzysz do tego telefonu?- twój jedyny przyjaciel do ciebie napisał? - zadrwiłn
- Ttakk
Później już się do siebie nie odzywaliśmy. Jak się potem okazało, wysiedliśmy na ulicy Cieciesińskiej 54A. Nie wiem jak ten drań Greg się dowiedział, gdzie będę mieszkała, ale później mu za to podziękuję. Po chwili dopiero zajarzyłam, że stoimy przed wielką willą. A więc to tu mieszka mój " braciszek ".
No to przedstawienie czas zacząć.
₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪₹₪
Ulica Cieciesińska - wymyślone.

Moje pierwsze ff i mam nadzieję, że się spodoba. Prolog ma 699 słów bez tego tego co na dole ja piszę xD

₪ Bad Girl ₪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz