ROZDZIAŁ I

11 0 0
                                    

Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to biały, pusty sufit. Nie było na nim lamp, czy najmniejszego zgrubienia. Można by powiedzieć, że był czysty, pusty, niezapełniony. Nieważne. Każde z określeń tego sufitu było trafne. Dlaczego? To właśnie były słowa, które opisywały to, co czułam po przebudzeniu. Pustka. Nie wiedziałam gdzie i dlaczego jestem, ale co najważniejsze nie wiedziałam też kim ja właściwie jestem. Nie pamiętałam nic. W pierwszej chwili to też właśnie czułam -nic. Trwało to kilka sekund. Po upływie kilku kolejnych byłam już całkowicie przerażona, tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Leżałam i wpatrywałam się w biały sufit przez dobre kilka minut. Później zaczęły nachodzić mnie myśli, że może tego chciałam, może zrobiłam coś i tak się stało? Nie wiem. Postanowiłam jednak zrobić kolejny krok -zbadać teren. Usiadłam. Okazało się, że siedzę na ogromnym łóżku, które miało ciężkie metalowe obicia. Nie było na nim jednak nic poza prześcieradłem. Łóżko to stało na starej, drewnianej podłodze. Ściany były ciemno czerwone ze złotymi zdobieniami i lampami przypominającymi świece. Jedynymi meblami w tym pokoju było łóżko i stary fotel. Rozejrzałam się dokładnie po pokoju, ale nie znalazłam nic co mogłoby mi odpowiedzieć na dręczące mnie pytania. Podeszłam do drzwi, nie byłam pewna, czy chce wyjść. Bałam się co może mnie spotkać na zewnątrz. Po chwili namysłu zdecydowałam, że i tak nie mam nic do stracenia i otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam było najprawdopodobniej ostatnią rzeczą jakiej się spodziewałam. Z starego, czystego i cichego świata dostałam się jakby na inną planetę. Zobaczyłam korytarz. W tym momencie wiedziałam, że dom to rudera. Tynk odchodził ze ścian, okna były częściowo powybijane, wszędzie było brudno. Najciekawsze jednak były schody, a właściwie to czym się kończyły. Na dole było wiele młodych, często pijanych ludzi. Hałas jaki tam panował był nie do zniesienia. Wtedy wiedziałam, że to nie moje klimaty. Stałam u szczytu schodów i patrzyłam w dół. Zobaczyłam podbiegającą do mnie dziewczynę. Miała na sobie sukienkę w kwiatki i koronkowe balerinki. Była uśmiechnięta, jej krwisto czerwone usta kontrastowały z jej śnieżno białymi zębami. Miała pełny makijaż, spięte, blond włosy, kilka pasem opadało na twarz. Wyglądała perfekcyjnie, ale dlaczego? Po co ktoś tak się wystroił i przyszedł akurat tutaj? Moje rozmyślenia przerwało jej radosne powitanie.
-Cześć! Wreszcie wstałaś! Myślałam, że się już nigdy nie obudzisz!
Zwracała się do mnie jakbyśmy były dobrymi koleżankami, więc może jednak dowiem się co się stało? Była wyższa ode mnie i bardzo ładna. Blondynka z niebieskimi oczami -ideał, kompletnie nie pasująca do tej rudery. Zdawało mi się, że jest bogata, co by wyjaśniało bijącą wręcz od niej pewność siebie. Stwarzała jednak pozory miłej dziewczyny. -Tak to możliwe, że się kolegowałyśmy, a może nawet przyjaźniłyśmy -myślałam. Wpatrywałam się w nią jednak i czekałam na jej kolejny ruch, bo nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, a co dopiero zdania.
-No tak cała ja, roztrzepana jak zwykle. -dodała niespodziewanie- Jestem Daria.
W tym momencie wszystko wróciło. Nie znałyśmy się, nic się nie zmieniło. Nie miałam siły, ani ochoty na nic, jednak znalazłam w sobie resztki sił i zapytałm -Nie wiesz jak się tutaj znalazłam? Może są tutaj jacyś moi znajomi?
Dziewczyna posmutniała. Przez chwilę patrzyła na mnie ze smutkiem w oczach. Nie wiedziała co ma powiedzieć jednak po kilku minutach wpatrywania się w siebie powiedziała:
-Nieważne co było. Ważne co jest teraz, masz całe życie przed sobą! Nie wiem jak się tu znalazłaś, ale potraktuj to jako przygode jesteś młoda, więc możesz szaleć. Jakoś drogę do domu odnajdziesz.
-Ty chyba nie rozumiesz. -przerwałam jej. W tym momencie podszedł do nas jakiś chłopak był przystojny i znacznie bardziej pasował do tego miejsca. Był cały brudny, miejscami zadrapany. Również również blond włosy i niebieskie oczy. Jednak jego włosy zdawały się lekko kręcić, były za krótkie bym mogła jednoznacznie stwierdzić. Chłopak był dobrze zbudowany, jednak nie był on tak spokojny jak Daria. Był nie tylko zdenerwowany, ale też wręcz wściekły.
-No tutaj jesteś! Wszędzie Cie szukałam. -powiedziała dziewczyna po czym namiętnie go pocałowała. Gdy czułam się wystarczająco niezręcznie, aby zacząć się wycofywać zatrzymała mnie. -Byłabym zapomniała, to mój chłopak Mateusz. Kochanie to jest... Jak ty właściwie masz na imię?
-No właśnie. Bo chodzi o to, że ja... -mówiłam cicho jednak Daria energicznie mi przerwała.
-Nieważne! Nie chcesz mówić, nie mów. Każdy ma jakąś historię, jakoś się tu znalazł, co nie? Sama też wole o tym nie mówić. Więc może Lili, co wy na to?
-Ładnie... -odpowiedziałam niechętnie.
-W takim razie miło Cię poznać Lili. -powiedział Mateusz podając mi rękę. W tym momencie przeżyłam coś dziwnego. Pierwszy raz odkąd się obudziłam miałam wrażenie, że coś mi się przypomina. Byłam pewna, że gdzieś już widziałam tego chłopaka. Daria jeszcze coś do mnie mówiła, ale wszystko było jakby w tle. Po chwili już ich nie było. Nie wiedziałam co z sobą zrobić więc postanowiłam szukać dalszych śladów. Zeszłam po schodach w dół, przedzierałam się przez tłum. Chciałam wyjść na zewnątrz. Znalazłam jakieś drzwi, gdy je otworzyłam ku mojemu rozczarowaniu zobaczyłam pozostałości z łazienki. Było tam jednak lustro, co prawda niemal całe zarysowane, ale jednak lustro. Spojrzałam w nie. -A więc to ja. -mruczałam do siebie. Nie wróciła mi w magiczny sposób pamięć. Ta twarz nic mi nie powiedziała. Jak wyglądała? Przeciętna, niebrzydka brunetka z brązowymi oczami i dużymi ustami. Miałam gęste brwi i paple, mimo że byłam szczupła.
-Tak co się nie zakochasz lala! -powiedział jakiś przechodzący chłopak.
-No tak wyjście! -krzyknęłam entuzjastycznie do siebie.
-Ty to serio jesteś szurnięta. Ale to nic, lubie takie. Jestem PJ, a Ty? -powiedział znowu chłopak.
-O co ci chodzi? Daj mi spokój!
-Jaka zadzorna. No no... Odważnie. -zaszedł mi drogę.
-Czemu niby? Z resztą nieważne. Wiesz jak stąd wyjść?
-Dokąd panienka się wybiera? Już do domu ucieka?
Miałam dosyć. Wyminęłam go i dalej próbowałam się wydostać. Szłam powoli i nie wiedziałam dokąd. Co będzie, gdy znajdę upragnione wyjście? I w tym momencie są moje upragnione drzwi. Wyszłam i nic. Podążałam wzdłuż chodnika z nadzieją, że ktoś mnie rozpozna. Robiło się coraz ciemniej, ja byłam coraz bardziej głodna i przerażona. Dotarłam na jakiś rynek, usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Ludzie przechodzili i patrzyli na mnie z pogardą. Zasnęłam na tej ławce. Rano miałam nowy cel. Zdobycie jedzenia postawiłam przed zdobycie tożsamości. Niedaleko rynku znalazłam dom. Najprzeciętniejszy na świecie jednak miał to czego było mi trzeba -jabłka. Postanowiłam więc zdobyć pare i przeżyć na nich dzisiejszy dzień. Rozejrzałam się i widziałam, że nikogo nie ma. Chyba było jeszcze wcześnie, więc miałam nadzieję, że nikt mnie nie złapie. Przeskoczyłam niski płot i wdrapałam się na drzewo. Jak się okazało -średnio mi to wychodzi. Po około 5 minutach walki udało się. Zerwałam kilka jabłek i byłam gotowa do zejścia. Poszło szybko, gdyż spadłam z niego. Na szczęście nie byłam zbyt wysoko, więc nic mi się nie stało. Wstałam otrzepałam się i już chciałam przeskakiwać przez płot, gdy usłyszałam znajomy głos.
-Kogo to ja widzę.
Odwróciłam się zobaczyłam chłopaka opartego o mur domu. Był to brunet o rozwianych włosach, można by powiedzieć całkiem niczego sobie jednak był to człowiek, którego kompletnie nie kojarzyłam.
-My się znamy? -zapytałam szybko nie zważając na to co właśnie zrobiłam. Chłopak uśmiechnął się i odpowiedział.
-Mało, że złodziejka to jeszcze bezczelna. Ciekawa z ciebie osóbka, może pokazać Ci resztę moich drzew?
W tym momencie uświadomiłam sobie co właśnie zrobiłam. Myślałam, że spale się ze wstydu, spuściłam głowę w dół i czułam jak moje policzki płoną.
-A tak poważnie to kim jesteś? -przerwał niezręczne milczenie chłopak. -Bo ja już ci się przedstawiłem wczoraj, a Ty zignorowałaś to namiętnie szukając drzwi. Już wiem po co. -trzeba przyznać, że był niezwykle rozbawiony całą sytuacją.
-Ja... Przepraszam! -powiedziałam i zaczęłam uciekać jak najszybciej mogłam. PJ jednak pobiegł za mną, dogonił mnie, mocno złapał i zatrzymał.
-Nie! Drugi raz mi nie uciekiesz! Chodź, jeśli zdradzisz mi swoje imię może zaprosze cie na śniadanie.
-Nie trzeba, radzę sobie. -rzuciłam robiąc pierwszy gryz jabłka.
-Ciekawy z ciebie ktoś. Pozwól mi poznać swoją historię, proszę. Robie naprawdę dobrą kawę!
-No niech ci będzie. -ruszyliśmy ponownie w stronę domu.
-No więc twoja kolej! Jak masz na imię?
-Jestem Lili, ale powiedz mi o co chodzi z tym całym domem, gdzie się poznaliśmy?
-Nie wiesz? Przecież tam byłaś -spojrzał na mnie pytająco, jednak ja milczałam. -Spotykają się tam ludzie z okolic i no wiesz zapominają kim są, co ich dzieli. Tam wszyscy są rodziną, wspólnie imprezujemy.
W tym momencie ponownie przekroczyłam płot. PJ zaprosił mnie do domu, zrobił mi śniadanie i słodkie kakao. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
-Więc zapraszasz do domu wszystkich kryminalistów?
-Nie wszystkich, tylko tych z jakimi wiążę plany na przyszłość.
-Plany na przyszłość? Czy ty chcesz mnie zabić?
-Myślałem o wspólnym napadzie na bank, ale Twój pomysł też mi się podoba! -śmiał się- Ale poważnie Lili, dlaczego napadłaś na moje drzewo?
-Miałam na to ochotę. -nie chciałam na początku znajomości opowiadać co i jak.
-A na co teraz masz ochotę? -popatrzył na mnie uwodzicielsko. Jedyne na co miałam ochotę to go pocałować, ale musiałam się powstrzymać. Jak któtka rozmowa potrafi namieszać w głowie. W tym momencie do kuchni weszła kobieta.
-Co się tutaj dzieje?! Patryk, co to za dziewczyna?! -krzyczała.
-Mamo spokojnie to jest moja znajoma...
-Właściwie to ja już wychodziłam... -powiedziałam i uciekłam znowu. Słyszałam jak PJ za mną wołał jednak musiałam uciec. Co dalej? Szłam przed siebie i postanowiłam wrócić do tajemniczego domu. Po wielu próbach w końcu znalazłam właściwą drogę. Weszłam do środka i usłyszałam kłótnie.
-Przecież powiedziałam ci, że niczego nie pamięta uspokój się!
Krzyczała dziewczyna, po głosie poznałam, że to Daria.
-Kto tu jest? -odpowiedział zdenerwowany Mateusz. Zobaczył mnie, podszedł i popchnął na ścianę. Zaraz potem wyszedł.
-Cześć Lili... Właśnie rozmawialiśmy, że nie wiemy gdzie jesteś. Martwiliśmy się... Przepraszam za niego.
-W porządku. -odpowiedziałam zbierając się.
-Gdzie byłaś całą noc? Pamiętasz już coś?
-Niestety nie... Spałam na ławce.
-Kochana, dlaczego to zrobiłaś? Chodź ze mną, póki co zamieszkasz ze mną, a potem coś wymyślimy. W końcu my kobiety musimy sobie pomagać, co nie?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 15, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zagubiona w snachWhere stories live. Discover now