Rozdział pierwszy

154 12 0
                                    

-Wstawaj śpiochu, pora do szkoły-usłyszałam znany mi głos.  

-Błagam Ellington, daj mi chociaż te pieprzone 5 minut-odpowiedziałam zaspana.

-I te 5 minut zamieni się w 10, później 15... Wstawaj Delly, zbyt dobrze cie znam-powiedział ze śmiechem-Ubierz się, a ja będę taki dobry i przyszykuję ci śniadanie.

Oburzona wstałam do pozycji siedzącej i przetarłam ręką moje zaspane oczy. Spojrzałam na mój budzik, dochodziła godzina 6:50. Niechętnie wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafy, aby wyszukać sobie ubranie. Ubrałam zwykły top na ramiączkach i krótkie szorty, gdyż tegoroczny czerwiec był dosyć upalny. Wzięłam ze sobą gumkę do włosów i poszłam do łazienki. Przeczesałam lekko moje włosy szczotką i spięłam je w wysokiego koka, potem umyłam twarz i byłam już gotowa. Przygotowania nie zajmowały mi dużo czasu. W mojej szkole wszystkie dziewczyny nakładają na siebie tonę tapety, doczepiają sobie włosy, wyglądają po prostu strasznie i kiczowato, a na dodatek niektóre wstają czasem o 4 godzinie, aby się przyszykować. Naprawdę dziwię się czemu chłopacy lecą na takie barbie. Moja siostra zawsze powtarzała mi , że "nie ważne jest to jak wyglądasz,ważne jest to, co masz w środku..." Jej słowa zawsze dodawały mi otuchy, potrafiła poprawić mi humor. Niestety teraz moja wiara w siebie przepadła... .

-Śniadanie!-krzyk Ellingtona wyrwał mnie z zamysłu. Wyszłam wolnym krokiem z łazienki i szłam do kuchni.  -Znowu kanapki?-spytałam znudzona.

-A na co oczekujesz?-spytał.

-Um, no wiesz, to już mi zbrzydło-powiedziałam niechętnie.

-Nie wybredzaj już, tylko jedz, inni na świecie głodują, więc powinnaś się cieszyć, że masz co jeść-powiedział, na co ja wybuchłam śmiechem.

On tylko pokręcił głową i poszedł do kuchni, aby trochę posprzątać, a ja w tym czasie z przymusu jadłam śniadanie.

-Gotowa?

-Yhym.

-Zostawiłem ci na blacie kasę, zamówisz sobie pizzę na obiad, ok? A teraz, chodź podwiozę cię, tylko szybko bo śpieszę się do pracy.

-Dzięki Ell-powiedziałam i wyszliśmy z domu.

                                                                        ***

                                                                            Szkoła, koniec lekcji

Otwierałam właśnie moją szafkę szkolną, aby zabrać moje książki, gdy nagle na podłogę spadła jakaś mała karteczka. Zdziwiona schyliłam się, aby ją podnieść i zaczęłam czytać:

"Zostałaś właśnie zaproszona na imprezę stulecia, startujemy dziś o godz. 19:00, jutro sobota, więc bawić możemy się do samego rana. Impreza odbędzie się u mnie w domu, ul. Regent Street (...) Mam nadzieję, że wpadniesz ;)             

                                                                                                             Ryan Allen"

Gdy to przeczytałam, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nie dość, że zostałam zaproszona na imprezę, to jeszcze urządza ją najprzystojniejszy chłopak w szkole, Ryan.

-Rozumiem, że wpadniesz?-szepnął ktoś do ucha.

Odwróciłam się i zastałam jego. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

-Racz...Raczej tak-odpowiedziałam wahając się.

On nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął i poszedł. Ja natomiast stałam w miejscu i nie wiedziałam co się tutaj dzieje. Od dłuższego czasu nie wychodziłam nigdzie, oczywiście poza szkołą. Nie wiedziałam czy mam tam pójść, nie znałam tych ludzi, jednak nie mogę siedzieć wiecznie sama i wyżalać się nad sobą, to byłaby szansa, aby poznać kogoś nowego. Postanowiłam więc, że pojawię się na imprezie.

Good Luck RydelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz