Rozdział 2

27 3 0
                                    

Dzisiaj do "więzienia" przyszłam o wiele wcześniej. Czy jakoś tak mniej więcej. Nie liczyłam. Wchodząc do szkoły, poszłam do szkolnej biblioteki. Była dość duża, więc można się było w niej dobrze schować. A ja musiałam mieć jakiś plan. I musiał on być cholernie dobry. Muszę koniecznie coś zrobić z Amanadielem. Nie może zepsuć planów mojego Pana. Na to na pewno nie pozwolę. A może by tak go uwieść... hmm.. Czemu by nie. Nie będzie przeszkadzał, a i ja będę miała z tego trochę rozrywki.

No dobra.. To przynajmniej mam chociaż jaki taki początek. Jego się uwiedzie, a zwolenników nadal będę szukać, tylko chyba trochę rzadziej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

***

Na lekcji usiadłam z Amanadielem.

-I jak tam drugi dzień więzienia?

-To nie więzienie. Dużo można się tu nauczyć. Jak to mówił Albert Schweitzer: "Dobrze zrozumiana nauka chroni człowieka przed pychą, gdyż ukazuję mu jego granice." Piękne nie?

Wywróciłam oczami.

-Przestań być taki ciągle dobry i miły co? Próbowałeś czegoś innego w swoim życiu, niż tylko ciągle próbować przypodobać się temu swojemu Bogu?

-O co ci znów chodzi co?

-Jesteś. Za. Grzeczny.

-I co w tym niby złego? Ja się cieszę z tego powodu.

-A próbowałeś tego?-pocałowałam go.

Jęknął cicho i odskoczył gwałtownie. Dotknął delikatnie swoich ust.

-C-c-co ty... Co ty mi zrobiłaś?-wyjąkał.

-Pocałowałam cię.

-A-ale...

-No nie mów mi tylko, że ci się nie podobało...

Chłopak wybiegł szybko z klasy. Zaśmiałam się.

***

Podczas reszty zajęć, chłopak skutecznie mnie unikał. Jakby mu to coś pomogło. Zaśmiałam się. Jeszcze nie wie, na co mnie stać.

Od razu po wszystkich lekcjach, postanowiłam znaleźć jego dom. Musiałam kontynuować swój plan. Ziarno już zasiałam, teraz musiałam zebrać plony.

Szybko znalazłam jego mieszkanie. Zajęło mi to niecałą godzinę. Weszłam do środka. Drzwi były otwarte. Zamknęłam je ze sobą.

-Hej, Niebiosie... Jesteś tu?-spytałam, wchodząc w głąb mieszkania. Chłopaka znalazłam w sypialni. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam na niego.

-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego...?-zaczął drżeć.-C-co... Co ja c-ci... Co ja ci zrobiłem?-jąkał się.

-Wyluzuj... Przecież to nie było nic złego...-wzruszyłam ramionami.

-J-jak n-nie... Ty mnie pocałowałaś...

-To był TYLKO pocałunek... Przyjemna rzecz... Nic złego ci nie zrobiłam, uspokój się.

-A-ale...

-To nie było nic złego... Serio...

-N-naprawdę?

-Mhm.

-A... a może... Bo skoro nie jest to nic złego... Too...

-To może co?

-Mogę jeszcze?-usiadł i spojrzał na mnie.

Uśmiechnęłam się szeroko. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Wplotłam palce w jego włosy i pocałowałam go namiętnie. Chłopak jęknął w moje usta.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz