Rozdział 3

26 2 0
                                    

Zeszliśmy dziś do mojego domu. Do podziemi.. do piekła. Jak ja tęskniłam za tym miejscem. Dawno mnie tu nie było. Dominowały tu dwie barwy : czerń i czerwień.Było przyjemnie ciepło. Przymknęłam na chwilę oczy, rozkoszując się tą atmosferą i zatrzepotałam kilka razy skrzydłami.

-Mmmm... W końcu w domu...-wymruczałam cicho.

-Dawno tu nie byłaś co?-Amanadiel spojrzał na mnie.

-Troszeczkę.-otworzyłam oczy.

-Gorąco...-mruknął cicho Amanadiel.

Zaśmiałam się.

-A jak jest w niebie?

-Tak... Umiarkowanie...-zarumienił się.-Ani za zimno, ani za gorąco. Po prostu idealnie...

-Ideał jest tu. Przynajmniej dla mnie. A dla ciebie też będzie.. niedługo.

-Jaaasnee. Zobaczymy...

-Chodźmy już. Lucyfer nie lubi czekać.

***

Poszliśmy w dalszą drogę. Po pół godzinie stanęliśmy przed wielkim zamkiem. Nad drzwiami był napis:

 Nad drzwiami był napis:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weszliśmy do budynku. Cały hol był przyciemniony. Jedynym źródłem światła były gdzieniegdzie pozapalane świece. Na kamiennej podłodze był rozłożony czerwony dywan, który ciągnął się aż do schodów i po schodach na pierwsze piętro. Tak było widać na pierwszy rzut oka. Bo pięter było kilka. Ale jak na takie "zacofane" miejsce, była tu winda. Pociągnęłam chłopaka na górę. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Przed nami były wysokie, szerokie drzwi ze starego drewna z wyrytymi wzorami. Na ich środku wyryty był napis po łacinie: Vade, sed et pericula... Quia nihil non et ait, quod uxorem... . Oznaczało to: Wejdź, ale podejmujesz ryzyko... Bo nikt nie powiedział, że wyjdziesz...

Zapukałam do drzwi. Czekałam na pozwolenie mojego Pana, by pozwolił nam wejść do środka. W końcu usłyszeliśmy jego głos. Przymknęłam na chwilę oczy. Tak dawno nie słyszałam jego głosu na żywo.

-Wejść!!!-zawołał.

Pchnęłam wielkie drzwi. Weszliśmy powoli do środka. W tej sali też panował mrok. Ale nie było tu tak źle. Od wejścia- aż do jego tronu -był rozciągnięty czerwony dywan. Tron był dość wysoki i masywny. Jednak podobno bardzo wygodny, chociaż był zrobiony z kamienia. Zawsze byłam ciekawa jak ON wytrzymuje na nim kilka godzin. No ale cóż.. Może kiedyś sama będę miała okazję to sprawdzić. Na ścianach wisiały pochodnie, które nie płonęły prawdziwym ogniem, ale zimnym światłem żarówek. Jedyny ogień jaki tu był, płonął na świecach umieszczonych na żyrandolu. Za tronem były dwa duże okna. Widać z nich było rozgwieżdżone niebo, plażę i morze. Iluzja... Ale co z tego, skoro to piękna iluzja? Uwielbiałam tu przebywać nocą i obserwować ten widok.

Zbliżyliśmy się do tronu. Pokłoniłam się i pociągnęłam za sobą Amanadiela by zrobił to samo.

-Panie.-powiedziałam przyciszonym głosem. Miałam nadzieję, by głos mi nie zadrżał.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz