Rozdział Trzeci ~ Ewangelia dla upadłych~

339 40 2
                                    

– Pojutrze zaczynasz rehabilitację, pamiętasz?

Ciężko byłoby, żebym nie pamiętał o moim zniszczonym życiu.

– Tak pamiętam — odparłem bez entuzjazmu.

Po co mi to? Tylko będzie mi przypominać, jeszcze bardziej, o moim kalectwie.

 Nie będę miał protezy - nie stać nas na nią. Do końca życia będę musiał męczyć się z tym fragmentem ramienia, który mi pozostał. Dobra, mam drugą rękę, ale co z tego? Normalny człowiek ma dwie. Najwidoczniej ja nie jestem normalny.

Chciało mi się płakać. Miałem ochotę rozbeczeć się jak niemowlę. Nie zrobiłem tego jednak, ze względu na stojącą nieopodal mamę, która skupiła się na gotowaniu dla nas obiadu. Nie chciałem pokazywać jej swoich słabości. Jest jedyną osobą, dla której pragnę być naprawdę silny. Albo przynajmniej stwarzać takiego pozory.

– Zayn i Lili dzisiaj wpadną? — zapytała kobieta, dodając do zupy jakąś przyprawę.

– Nie wiem — odmruknąłem.

Kobieta westchnęła, wyłączyła gaz i odwróciła się w moją stronę. Posłała mi współczujące spojrzenie.

– Kochanie proszę — zaczęła smutnym głosem — wiem, że jest ci teraz ciężko, ale nie możesz izolować się od ludzi. Ja i twoi przyjaciele jesteśmy i zawsze będziemy z tobą, choćby nie wiem co. Teraz zdaje ci się, że wszystko jest beznadziejne, ale daje ci słowo, że jeśli tylko pozwolisz sobie pomóc, wszystko wróci do normy.

Uśmiechnęła się smutno, a ja miałem ochotę płakać, tym razem na serio. Moja kochana mama zawsze wiedziała co powiedzieć. Była taka dobra. Nie zasługiwałem na miano jej syna.

– Wiesz, że to nie prawda — Słowa z trudem przechodziły mi przez gardło.

Miałem w nim jedną wielką gulę.

– Dziecko moje drogie...

– Nie mów, że będzie w porządku — Nawet nie wiem, kiedy mój głos stał się rozpaczliwym krzykiem — oboje doskonale zdajemy sobie sprawę, jak teraz będzie wyglądało moje życie. Będę musiał się leczyć. Nie będę mógł znaleźć pracy, bo kto zatrudni na wpół ślepego faceta bez jednej ręki? Pewnie nie znajdę sobie żony, bo wątpię, aby komukolwiek udało się ze mną wytrzymać, choćby jeden dzień. Mamo, przepraszam cię, ale wiesz, tak samo, jak ja, że teraz całe nasze życie obróciło się do góry nogami.

Kobieta nic nie odpowiedziała. Zamiast tego podeszła i objęła mnie swoimi ciepłymi ramionami.

Rozkleiłem się.

Nie wiem, jak długo tak trwaliśmy. Poczułem się znowu jak pięcioletni Niall, który upadł, jeżdżąc na rowerze i zdarł sobie oba kolana. Mamusia przytuliła mnie wtedy i szeptała słowa pocieszenia:

Wszystko będzie dobrze, skarbie. Pamiętaj, że każdemu zdarzają się gorsze chwile, ale dzięki nim nauczysz się nie popełniać drugi raz tego samego błędu.

Zawsze była taka cudowna i mądra. Naprawdę żałowałem, że jako dziecko trafiła jej się taka zakała, jak ja.

Wciąż płakałem w jej ramionach, a ona cierpliwie czekała, głaskając mnie po plecach. Co jakiś czas szeptała różne słowa mające mnie pocieszyć, których jednak nie słuchałem. Byłem zbyt zajęty obarczaniem się za jej cierpienie.

W końcu, po wielu minutach - a może godzinach - odsunąłem się od niej, z bladym uśmiechem, i podtrzymując się ścian, ruszyłem do swojego pokoju.

Zamknąłem drzwi, chwyciłem telefon oraz słuchawki, po czym rzuciłem się na łóżko.

Znowu zaskrzypiało. Kurwa.

Potrzebowałem się odprężyć. Muzyka, to jest to.

Przeszukałem playlistę w telefonie i wybrałem utwór odpowiadający mojemu nastrojowi.

This is gospel for the fallen ones
locked away in permanent slumber
Assembling their philosophy
from pieces of broken memories

Dlaczego, akurat to? Tak po prostu. Chyba najbardziej w tamtym momencie odpowiadała mojemu samopoczuciu.

Oh oh ooh oh oh
This is the beat of my heart,
this is the beat of my heart

Wolałbym jednak, żeby wcale nie biło.
No proszę, doszły do mojego szaleństwa myśli samobójcze. Kto by pomyślał?

Gnashing teeth and criminal tongues
conspire against the odds
but they haven't seen the best of us yet

Czy tak będzie wyglądać piekło? Dobre pytanie. Przy mojej zniszczonej psychice być może wkrótce uzyskam na nie odpowiedź.

If you love me, let me go
If you love me, let me go

Pozwólcie mi. Mamo, przyjaciele. Wszyscy.

Cause these words are knifes and often leave scars
the fear of falling apart
And truth be told I never was yours
the fear, the fear of falling apart

To ja i ziemia. Moje życie na niej. Niby tutaj jestem, a jednak mnie nie ma. Kocham rymować.

Don't try and sleep through the end of the world
and bury me alive
'cause I won't give up without a fight.

W sumie akurat to nie jestem ja. Nie chcę walczyć. Chcę odejść i zostawić wszystkie problemy. Zniknąć - o tym jednym marzę. Gdyby tylko razem ze mną mogły zniknąć wspomnienia ludzi o mnie. Nie chcę, żeby mama cierpiała.

This is gospel for the vagabonds,
ne're-do-wells and insufferable bastards
Confessing their apostasies
led away by imperfect impostors

I dla mnie. To ewangelia dla wszystkich wyrzutków - takich jak ja.

Potem powtórzył się refren, a ja wciąż myślałem o samobójstwie.

Nie chcę, ale to silniejsze ode mnie. Te myśli same się nasuwają. Coś wewnątrz mnie podpowiada mi, że tak byłoby lepiej. Odejść i zostawić wszystko tutaj. Ale czy w ten sposób nie narobiłbym dodatkowych kłopotów moim bliskim?

Nie mogę pozbierać myśli. Wszystko jest przeciw mnie - nawet ja sam.

Westchnąłem.

  Wczoraj zostawiłem na swoich nogach mnóstwo śladów. Dłuższych, krótszy. Płytkich, głębokich. Z niektórych krew lała się bardziej, z niektórych mniej.

Mama o tym nie wie. I nigdy się nie dowie. Nie chcę jej dodawać więcej problemów. Już ma ich wystarczająco dużo - przeze mnie.

Zacisnąłem mocno powieki. Znów chciałem płakać. Znów chciałem się ciąć. Nie jestem nic warty.

Jestem zerem. Z.E.R.E.M.

Zaszlochałem. To był głośny gardłowym dźwięk pełen bólu, cierpienia i goryczy.

Kretyn. Idiota. Debil. Bałwan. Łatwowierny. Beznadziejny. Zero.

Jestem Zerem|Niall Horan [ZAKOŃCZONE] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz