Otworzył oczy.
Powoli, jakby z pewną obawą, że przysłowiowe ,,ktoś lub coś'', może go usłyszeć, podniósł głowę. W ślad za naczelnym narządem jego spiętego i niemiłosiernie obolałego jeszcze ciała, wzniósł się, lub jak kto woli, niezgrabnie podciągnął umięśniony tors. W momencie odzyskania pełnej świadomości, jakim jest pobudka, gdzie jego umysł powinien włączyć trzeźwe myślenie, zdał sobie sprawę z...
No właśnie.
Trzeźwe myślenie.
Sam Pan Bóg wie, ile Barnes wczoraj wypił. Ciężko wzdychając, prawą dłonią podrapał się w ramię.
Nie...
Przecież jego druga z kolei górna kończyna, nie była zupełnie...
Jego.
Przeklął się w myślach za durny, od lat kontynuowany nawyk.
Rozluźniając lewą pięść, po całonocnym kurczowym zaciskaniu jej na poduszce, przez dręczące go koszmary, usłyszał oporne zgrzytanie metalu.
-głupie ścierwo.- szepnął sam do siebie, przyglądając się uważnie metalowej dłoni, przywołującej u Jamesa najgorsze z możliwych wspomnień.
Nie.To nie były wspomnienia Buck'ego.
To nie były wspomnienia Jamesa Buchanana Barnesa.Był wtedy Zimowym Żołnierzem.
Radziecką, wyszkoloną maszyną do zabijania.
Bez uczuć
Bez ludzkich odruchów.
Bez życia.
Bez nawet najmniejszego cienia szansy na to, że ktoś kiedyś go pokocha.Nie miał wtedy nikogo. Był nic nie znaczącym potworem z wypranym mózgiem. Zdatny tylko do rozkazów, odizolowany od świata zewnętrznego.
Był jak mała, cienka zapałka. W pudełku z dziesiątkami, setkami, a może nawet tysiącami innych, niezauważalnych, drewnianych patyczków. Dziś został z niego tylko popiół. Popiół dawnego siebie.Tęsknota
Zardzewiały
Siedemnaście
Dobrze znany mu głos dzwonił w uszach. Traktowany jako pokuta i zadośćuczynienie za wszystkie chwile, oddechy i niszczone życia.
Głos, dręczący go od ponad siedemdziesięciu długich lat służby w najbardziej brutalnej, nieczułej organizacji stworzonej do mordowania z zimną krwią niewinnych ludzi.
Był jej częścią.
Był częścią Hydry.
Pięć
Dziewięć
Kolejne, ze związanych z jego wcześniejszym życiem, przeklętych wyrazów, powtarzanych mu dzień w dzień jak mantrę, nieświadomie cisnęły mu się na język.
-nie...- szepnął ledwo słyszalnie James, z bardziej ograniczonym dotychczas polem widzenia, przez jego mocno zeszklone, wypełnione nadmiarem emocji oczy.
Dobroduszny
-nie.- zaprzeczył swoim własnym myślom, nieco bardziej łamliwym, pełnym wyrzutu głosem.
Powrót do ojczyzny
-Skończ do diaska!- walka z jedynymi wspomnieniami dawnego Zimowego Żołnierza zdawała się nie mieć końca.
-proszę...- z ust Jamesa dało się słyszeć ciche, pełne cierpienia błaganie. Przecież nikt go nie usłyszy. Zimowy Żołnierz nie potrzebuje nikogo.
Wagon towarowy
W głowie Buck'ego trwała wojna między nim, a Zimowym Żołnierzem.
Wiedział, że ma krew na rękach.
CZYTASZ
«Przyjaciel» (Stucky)
FanfictionWczesny ranek. Cisza. Nieobecny wzrok. Rozmyślania nad przeszłością nigdy nie kończyły się dla Jamesa dobrze. Wrzask rozdzierający mrok, rozdarł coś jeszcze. Z pozoru niezniszczalne serce Stevena Rogersa, legło w gruzach razem z ogromem uczuć jego...