Uśmiechnąłem się nieco smutno na widok dziewczyny leżącej w łóżku. Fioletowe włosy rozsypywały się po poduszce dookoła głowy. Gdyby nie bladość trupa (którym za chwilę będzie), powiedziałbym, że dopiero wyszła z jakiejś imprezy abo wybiegu. Mimo miejsca, w jakim się znalazła, wciąż w pełnym makijażu. Ubrana również nie była w zwykłą, szpitalną piżamę, jak to zazwyczaj bywa. Jej strój sugerował, że za chwilę wyjdzie na kawę z przyjaciółką lub randkę z chłopakiem, a nie wejdzie do grobu. Nie zgodziła się na chemię, nie przyjmowała leków. Postanowiła pozostać naturalna do końca. I może to właśnie to ją zgubiło? Gdyby postąpiła inaczej, może nie musiałbym tu teraz stać?
Promienny uśmiech rozświetlił jej przygaszoną twarz, gdy spojrzała w moją stronę. Chwilowy lęk praktycznie mnie spraliżował. A wtedy przypomniałem sobie, że za mną wciąz podąża mój pechowy chłopiec. Myślę, że po tym wszystkim ktoś będzie musiał go pocieszyć... Dałem sobie mentalnego kopniaka, to nie czas na takie myśli. Chłopak podszedł do łóżka i wziął delikatną istotkę w swoje ramiona. Prawie mnie to dotknęło, w końcu za chwilę ich rozdzielę. Wolę, kiedy moja ofiara jest sama, nie lubię robić tego w obecności bliskich. Z doświadczenia wiem, że nie przechodzą tego dobrze, kiedy sami są tego świadkami. Postanowiłem przez chwilę popatrzyć na ulotne szczęście tej dwójki. Dam im prawo do rozmowy. Tej ostatniej. Być może najważniejszej.
A przy okazji dowiem się, jak wielką krzywdę im wszystkim wyrządzam.
-Gem, tak dawno cię nie widziałem...
Cholera, nawet głos tego chłopaczka jest idealny. Dosyć niski, męski z delikatną chrypką. Lubię takich. Jak bardzo popierdolony jestem, myśląc o czymś takim w chwili, w której niszczę jego życie?
Dziewczyna zaśmiała się cicho, co przerwał jej nieprzyjemny kaszel. Odwróciła się, jakby nie chciała, aby jej towarzysz usłyszał oznaki jej cierpienia. Po wyjątkowo długim i nieprzyjemnym ataku, zwróciła się do chłopaka, na któego twarzy widniała czysta rozpacz, jak gdyby nic się nie stało.
-Przestań, głuptasie. Byłeś tutaj przecież wczoraj. Ja w ogóle za tobą nie tęskniłam, mógłbyś dać mi trochę przestrzeni osobistej.
Niesamowite, jak ludzie na łożu śmierci, potrafią bagatelizować wszystkie sprawy, które normalnie trakotowaliby jako najważniejsze ze wszystkich.
-Zdążyłem się stęsknić za tobą przez ten jeden dzień. Nie mógłbym bez ciebie dłużej wytrzymać, przecież wiesz.
-Najwyraźniej będziesz musiał się nauczyć.
Miałem wrażenie, że usłyszałem, jak serce Młodego (tak zacząłem go sobie w myślach nazywać) rozpada się na małe kawałeczki. Odwrócił głowę, gwałtownie mrugając powiekami. Ktoś nam się tutaj rozkleił!
-Gemma, rozmawialiśmy już o tym. Nie umrzesz, rozumiesz? Nie pozwolę ci na to, bo sam sobie tutaj nie poradzę, a moje życie bez ciebie nie ma sensu...
-Zamknij się, debilu! Masz żyć dalej, wiesz? To, że ja odchodzę, nie musi oznaczać tego samego dla ciebie. I nie oszukujmy się, dla mnie nie ma już nadziei, nie mogę dłużej zabierać miejsca zdrowym osobom. Takim jak ty. Młodym, pełnym życia, szczęścia i miłości. Ja się już nie liczę, bo nic ze mnie nie zostanie. Ale ty? Ty możesz dokonać wszystkiego! Znajdziesz sobie miłość, osiągniesz sukces! Ba, może nawet zostaniesz prezydentem! -wypowiedź przerwał jej przerażający atak kaszlu. -Nie łam się mną i moją śmiercią. Naprawdę nie pociągnę już dłużej, czuję to. Dlatego wszystko jest teraz w twoich rękach. Ty musisz żyć za nas oboje, więc nie możesz się poddawać. Jeśli nas zabraknie, to kto zrealizuje nasze plany? Kto wykąpie się w basenie pełnym czekolady z bananami? Kto będzie bronił mamę przed smokami zza lodówki? Hym? A kto porozstawia bezpieczne przystanie na podłodze, żeby nie wdepnąć w lawę? Pomyślałeś o tym? Musisz tu zostać. Musisz zostać i pilnować porządku, mój dzielny Kapitanie Mleczny Ząb. Nie możesz zaprzepaścić tego, co razem zaczęliśmy. Kocham cię, braciszku, dlatego musisz zrobić to, o co cię proszę. Nie masz wyjścia.
Łzy zalśniły w oczach Młodego. Przestał się powstrzymywać. Ale nawet ja muszę przyznać, że słowa Gemmy trochę mnie ruszyły. Czasem mam wrażenie, że niektóre osoby wiedzą, że nadchodzi ich koniec i dostają specjalny czas na to, aby się pożegnać, pozałatwiać swoje sprawy, porozmawiać z rodziną. Oczywiście tylko niektórzy. Ale tutaj? Moja ofiara wygląda, jakby już pogodziła się z tym, że odchodzi. Gdyby nie te błyszczące oczy i czułość wymalowana na twarzy, pomyślałbym nawet, że jest gotowa i ma nadzieję odejść szybko. Ale sposób, w jaki odnosi się braciszka wskazuje na to, że zupełnie chętnie zostałaby tu jeszcze, aby razem z nim realizować te, dośc błahe, plany.
-Gem... Błagam, przestań, nie chcę tego słuchać -wyszeptał łamiącym się głosem nastolatek.
-Dlaczego? Lubię mówić o tym, co jest pewne.
-Ale dopóki o tym nie mówisz, to nie wydaje się tak bardzo realne. Patrząc na ciebie, mam wrażenie, że za chwilę pójdziemy razem do parku albo do znajomych, a nie będziemy siedzieć w szpitalu, czekając... na to.
-Nie przejmuj się, maluchu. Będzie mi dobrze, obiecuję ci to. -wypowiedziała te słowa pewnie, całując Młodego w czoło -I ty też poczujesz się lepiej. Może nie tak szybko, ale dasz sobie radę, jesteś silnym chłopcem, wierzę w to.
Po tych słowach wpadli sobie w objęcia. Gemma trzymała mocno w swoich wątłych ramionach brata, który łzami moczył jej całą koszulkę. Kołysała się uspokajająco, co chwilę całując jego włosy.
Poczułem się winny tego, że jestem świadkiem tak prywatnej chwili. Nie powinienem tego widzieć. Ta scena nie została przeznaczona dla niczych oczu, szczególnie dla moich. Sprawia to, że odebranie życia staje się ciężkie i pojawiają się wyrzuty sumienia. Tak, mam coś takiego jak sumienie. Ale nie ma co nad tym rozmyślać. Robota to robota. Nie mi przeznaczone przejmować się nimi i ich uczuciami. Chociaż widok zapłakanego chłopca łamał moje niebijące serce, nie mogłem nic z tym zrobić.
-Kochanie, pójdziesz mi po herbatę do bufetu? Naprawdę zaschło mi w gardle.
Nastolatek oderwał się od siostry, pospiesznie ocierając oczy i kiwając głową. Podniósł się i skierował do drzwi.
-Zaraz wracam. Daj mi kilka minut.
To jest moja szansa. Teraz albo nigdy. Jeśli jeszcze raz ujrzę tego chłopaka, nie zrobię tego, nie skrzywdzę go tak bardzo, nie będę w stanie.
-Żegnaj, braciszku.
~~~
Długo nie było rozdziału, ale naprawdę ciężko było mi go napisać.
Tum tum tum tum!
Akcja zaczęła się rozkręcać!
Jak myślicie, Śmierć zabierze ze sobą uroczą Gemmę, czy pozostawi ją przy życiu?
Do napisania <3
CZYTASZ
Wystarczy chwila...
Short StoryCzy Śmierć jest taka, jaką spodziewałeś się ujrzeć? Co zrobisz, kiedy spojrzy Ci w oczy i będzie chciała zabrać Cię ze sobą? Co poświęcisz, żeby zachować swoje życie? Czy będziesz w stanie postawić się samej Śmierci? Zwiastun: https://www.youtube...