|| 002 ||

552 65 12
                                    



W całkowitej ciszy udaliśmy się do najbliższej restauracji. Kiedy byliśmy młodsi chodziliśmy tam niespełna codziennie. Tam właśnie spotkały się nasze rodziny w sprawach biznesowych i od tamtego czasu zaczęła się nasza przyjaźń. Ile to już będzie? Coś sześć lat? Jedną z najbardziej zapamiętanych rzeczy było podwijanie spódnic kelnerkom, ale Leo nie był zawsze co do tego przekonany.

Na dźwięk starego jak świat dzwoneczka, który wisiał przy suficie weszliśmy do środka. Zaraz na wejściu poczułem charakterystyczny zapach parzonej wiśniowej japońskiej herbaty z jaśminem, którą właśnie przyrządzano przy małym barku. Ludzi nie było zbyt dużo, bo było jeszcze przed trzynastą. Zajęliśmy wygodnie swoje miejsca i bez wołania po kartę czekaliśmy na przyjęcie zamówienie. Nagle podeszła do nas dziewczyna przebrana w kwiecistą, pudrową yukatę zawiązaną delikatnie białym pasem. Miała długie, lśniące, czarne włosy zagarnięte na bok ze wplecionym w nie kwiatem.

- Dzień dobry, mogę prosić o zamówienie? - zapytała rześkim i jednocześnie pewnym głosem.

Ty chyba sobie żartujesz, co nie? Co ty tu kurwa robisz Gayoon?

- Gayoon, ty serio udajesz, czy nie wiesz, że masz brata? - zaśmiałem się w duchu spoglądając na nią.

- Hyungwon, jestem w pracy - syknęła cicho i skarciła mnie wzrokiem.

- Co z tego? Teraz to nawet zabronione jest rozmawiać z rodziną? - skrzyżowałem ręce i wywiązałem się z jej śmiertelnego wzroku głupowatym uśmieszkiem.

- Nie mogę zachowywać się jak typowa lolita wobec klientów, a chyba ty do nich się zaliczasz - prychnęła wypuszczając z objęć palców mały notatnik. - Proszę o zamówienie - chwyciła szybko długopis.

- Kiedy ty dostałaś pracę? - wybałuszyłem zaskoczony oczy.

Gayoon nie należała do pracowitych osób. Po zakończonych studiach nie wychodziła z domu przez kilka miesięcy, bo chciała „nadrobić godziny straconego snu". Ach... Te rodzeństwa mają ze sobą dużo wspólnego, nie? Yoonie zawsze gardziła pracą, a szczególnie pracą kelnerki, które latają w te i we w te według życzeń nachalnych gości. W towarzystwie moja starsza siostra była naprawdę znośna. Można z nią świetnie porozmawiać, ale do czasu kiedy nie podpieprzy się jej ciastek z szafki. Później strzela focha jakbym co najmniej zabił jej kochanego kota. Tak, tego denerwującego sierściucha. To jej kochany syjam imieniem Niall. No może, nie tylko jej kochanego kotka - też kochanego kotka Leo. Cieszę się, że Ga wyprowadziła się już przed wakacjami, co daje mi pewność, że Taekwoon będzie w stanie, chociaż odrobinę ze mną porozmawiać, a nie przytakiwać wpatrzony w One Direction'skiego kota z piekła rodem. Za każdym razem, kiedy wchodziłem do kuchni miauczał mi przed lodówką, a jeśli nic mu nie dałem - rzucał się na mnie z pazurami. Może ten prawdziwy Niall też jest taki drapieżny?

- Nie interesuj się - wyprostowała się dumnie, a znudzony Leo tylko ziewnął.

Postanowiłem zrobić szczegółowy wieczorny wywiad Gayoon przez SMS. Na razie odpuściłem i złożyliśmy zamówienie. Znowu nastała cisza. Może oprócz stukania palcami o ekran dotykowych telefonów czy odgłosami przychodzących informacji z messangera.

Od: El Leonardos Taekwoonos

Co robisz?

- Naprawdę, Leo?- wychyliłem wzrok znad telefonu.

O dziwo dzisiaj miał dobry humor. Aż za dobry. Może coś mu się stało? Może nieźle przywalił głową o chodnik? Ktoś ukradł jego wspomnienia i zastąpił nowymi? A może jego interaktywny piesek uciekł mu na spacerze i nie wrócił? A nie... Wtedy przecież chyba by skoczył z mostu.

you're so shy || hyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz