Część 2.

272 27 1
                                    

"You said that you'll be by my side forever"

*rok później*

Zabawne jak bardzo dużo zmian potrafi wnieść do naszego życia tylko jedna osoba. Mając przy sobie Jacksona zdałem sobie sprawę, że do niedawna widziałem tylko i wyłącznie taniec, co dusiło we mnie uczucie potrzeby miłości. Zapomniałem co to znaczy kochać, być kochanym i doceniać wszystkie małe rzeczy, które robiłem na co dzień. Smutek zajadałem lodami i popijałem litrami coli, co w moim przypadku nie kończyło się przybywaniem dodatkowych kilogramów, gdyż wszystko spalałem na codziennych ćwiczeniach. Obrałem drogę samotności, ciężkiej pracy i morderczych godzin spędzonych na sali treningowej. Nadal kocham taniec, ale jeszcze więcej radości i satysfakcji sprawia dziele pasji z ukochaną osobą. Na początku myślałem, że chłopak jest przeciętny i czeka nas dużo pracy w tym kierunku, jednak szybko przekonałem się jak bardzo nietrafnym osądem było moje zdanie. Miał poczucie rytu i ruchy jego ciała były niesamowite tak jak cały on.

Minął równo rok odkąd dzielę z nim każdy dzień i noc. Zapiąłem ostatni guzik koszuli w kratę, która stanowiła górną część stroju, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Dobrałem do niej jasne jeansy podarte w miejscach  kolan i białe trampki za kostkę. Blond włosy zostawiłem w artystycznym nieładzie tak jak lubił to Jackson. Zawsze powtarzał, że jestem najpiękniejszy gdy tylko wstanę z łóżka, całując przy tym delikatnie moje ramię. Uśmiechnąłem się do siebie i zszedłem na dół, gdzie mój ukochany stał już przy drzwiach. Wyglądał naprawdę dobrze.

- Gotowy na przejażdżkę, Mark? Mam dla Ciebie mnóstwo niespodzianek, kochanie. - poczułem aksamitne wargi na swoim policzku i zaciągnąłem się zapachem jego perfum. Mruknąłem potwierdzająco i za chwilę znaleźliśmy się w aucie. Zapiąłem pasy, następnie kładąc dłoń na jego udzie, przez co spojrzał na mnie przygryzając wargę.

Droga minęła nam na słuchaniu muzyki i opowiadaniu żartów. Uwielbiałem w nim to, że mogłem zacząć rozmowę na jakikolwiek temat, a nigdy nie było nudno, bo starał się jakoś ją pociągnąć i wykazywał zainteresowanie, nawet jeśli była to dyskusja na temat kaktusów, które widziałem ostatnio w sklepie. W końcu przed moimi oczami ukazał się biały dworek z piękną, marmurową fontanną na środku, z której tryskała woda. Przez moment zaniemówiłem, zerkając na swojego chłopaka żeby upewnić się, czy nie pomylił drogi. Zaparkował przed schodami, po czym otworzył mi drzwi. 

- Mam nadzieję, że spodoba Ci się nasz wieczór. Wynająłem ten dom na kilka dni. Wszystkie niezbędne przybory są w środku, więc nie musisz się o nic martwić. - uśmiechnął się, przyciągając mnie do swojego boku, a ja od razu się w niego wtuliłem, czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wang należał do osób bogatych, bardzo bogatych, co często wprawiało mnie w zakłopotanie. Dostawałem od niego drogie prezenty, próbując zrekompensować się w jakikolwiek sposób. Moje myśli od razu uciekły w kierunku stroju, który według mnie był nieodpowiedni, jednak nie wspominał żebym ubrał garnitur. 

- Wyglądasz przepięknie, księżniczko. - poczułem jego ciepły oddech tuż przy moim uchu, którego płatek obdarował delikatnym muśnięciem. Uśmiechnąłem się nieśmiało i wszedłem do środka. Jackson zaprowadził mnie do naszej sypialni, gdzie na łóżku siedział ogromny, biały miś, a obok niego spoczywało kilka bukietów czerwonych róż. Zakryłem usta dłońmi i poczułem zbierające się w oczach łzy. Bez wahania podziękowałem mu, składając na jego wargach długi pocałunek. Znał moją historię i wiedział, że w moim domu zawsze brakowało pieniędzy na podstawowe rzeczy. Obiecał mi, że dopilnuje, by już niczego mi nie zabrakło. Mimo moich protestów był nieugięty. 

Wieczorem zjedliśmy kolację przy świecach, którą specjalnie przygotował dla nas kucharz. Czułem się jak we śnie i miałem wrażenie, że rano to wszystko zniknie. Rozmawialiśmy przy stole pijąc wino i kończąc jedzenie. 

- Mark?

- Tak? - utkwiłem wzrok w jego twarzy i uśmiechnąłem się lekko, czując jak splata moje palce ze swoimi, kładąc nasze dłonie na stoliku. 

- Dziękuję, że jesteś i obiecuję być przy Tobie na zawsze. - po tych słowach wstał i podszedł do mnie, podnosząc palcami mój podbródek i złączając nasze usta w pocałunku. Poczułem jak stado motyli rozpoczyna szaleńczy taniec w moim brzuchu, a serce bije dwa razy szybciej. 

Te kilka dni, które spędziliśmy świętując naszą rocznicę związku, zdecydowanie były moimi ulubionymi i zapamiętam je do końca swoich dni. 

Blind [MARKSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz