Niezwykły dzień

24 2 2
                                    

Od tragicznego wypadku mijały dni, miesiące, lata, ale Alice nadal leżała nieruchomo tak jak pierwszego dnia. Każdy dzień był jak co dzień. Nic się nie zmieniło. Jedynie rodzina trochę zmieniła podejście. Emily nawet czasem zaczęła się śmiać, tak samo jak jej tato. Niestety Betty zawsze chodziła zgarbiona, nic nie mówiła. Jedynie z pogrążoną w żalu miną odpowiadała na pytania, a gdy dzwonił telefon zawsze z nadzieją myślała, że chodzi o jej córkę. Miała depresję.
**z perspektywy Alice**
Co ja do cholery tutaj robię?! Czemu wszędzie jest tak ciemno? I czemu nic nie pamiętam. Gdybym tylko wiedziała kim jestem...
Nagle z mieszaniny pyłów i popiołu wydobył się donośny i przerażający głos:
-Alice.... Alice... Nie pora na śmierć.. Musisz się wybudzić. Nie możesz umrzeć, ani zasnąć na wieki. Obudź się! Obudź!!!
Po tych słowach tuż przed obliczem dziewczyny pojawiła się Śmierć. To ona przed chwilą wypowiedziała te słowa. Miała na sobie czarną płachtę. Jej twarz lekko zakrywał czarny jak noc kaptur. Była to bardzo wychudzona postać. Kiedy Alice spojrzała jej prosto w oczy ujrzała jej straszne oblicze. Cała twarz była śnieżno blada. Usta mocno sine, wyglądały jakby zamarzły. Na twarzy wyraźnie oznaczało się kości policzkowe. Oczy były bardzo duże. Pomimo ich czarnych tęczówek dało się jeszcze zauważyć odbijającą się w nich śmierć Alice. Leżała wtedy na łóżku szpitalnym. Wokół byli jej bliscy. Wszyscy z wyczekiwaniem czekali na coś. Możliwe, że chcieli ujrzeć jak się budzi po dziesięcioletniej śpiączce. Stało się jednak inaczej. W prawdzie otworzyła oczy lecz gdy tylko zobaczyła kto jest z nią i wypowiedziała jedynie te słowa ,,Kocham Was". Na twarzach wszystkich pojawiła się radość. No.. Szkoda tylko, że te słowa były pożegnaniem. Po chwili zamknęła oczy na zawsze... Był to okropny widok, bo chyba nikt nie chciałby ujrzeć swojej śmierci za życia. Nikt nie może sobie wyobrazić jak się wtedy przestraszyła. W ciemnościach nie było nic widać lecz ona i tak rzuciła się do ucieczki. Okazało się, że droga była bez zbędnych przeszkód. Kiedy się ubejrzała ujrzała za sobą Śmierć. Prawie ją doganiała. Alice zdała sobie sprawę po co. Chciała bowiem chociażby jej dotknąć. Człowiek dotknięty przez Śmierć traci jakąś zdolność. Mogłoby to być na przykład zmysł wzroku. Kościste ręce prawie ją miały. Brakowało jedynie kilkunastu centymetrów. Dziewczyna biegła jak najszybciej potrafiła. Jednak to nie wystarczało. Gdy już miała się poddać niespodziewanie przed Śmiercią pojawił się Anioł Stróż. Był to wysoki i szczupły chłopak. Alice zauważyła, że jego włosy są niemalże białe. No w końcu to Anioł. Szczupłą twarz podkreślały jego cudowne niebieskie oczy. Ubrany był w niebiańsko białą szatę. Oczywistym elementem były skrzydła. Wyrastały one z ramion. Były nieziemsko piękne. Stworzone z miękkiego puchu. Ich koloru nie będzie w stanie wyobrazić sobie żaden przyziemny. Był to biały... Biały podobny do chmur w słoneczny dzień, przypominający cudownego gołębia. Biały stworzony z wszystkich najpiękniejszych odcieni bieli na świecie. Alice nigdy czegoś takiego nie widziała. Myślała, że to sen. Po chwili Śmierci już nie było. Anioł odwrócił się do niej na chwilę i tajemniczo się uśmiechnął. Nagle Alice przez przypadek dotknęło jego skrzydło. Poczuła wtedy, że wróciła jej pamięć. Przypomniała sobie także tragiczny dzień. Wiedziała teraz co się z nią dzieje, że jest w śpiączce i wszystko zależy od niej czy się wybudzi czy nie. Stało się też coś bardzo dziwnego. Nagle w jej wyobraźni zobaczyła siebie. Widać było, że ma 40 lat. Bardzo się tym zaniepokoiła, bo kto normalny ma jakieś wizję?! Chciała się zapytać o to jej wybawcy. Niestety... już odleciał. Nawet się nie przedstawił i nie wyjaśnił nic. W oddali widać było jakieś jasne przejście. Rozejrzała się. Wokół nie było kompletnie nic. Stwierdziła, więc że pójdzie w tamtym kierunku. Droga była spokojna. Nie było nic widać. Pustka... Po jakiś dziesięciu minutach była na miejscu. Tak jak podejrzewała było to przejście. Wyglądało jak świecąca aureola. Nagle z góry usłyszała ten sam głos:
-Uciekaj, uciekaj....
Nie wiedząc co robić Alice wskoczyła w to przejście...
***
-Doktorze, doktorze! Alice się obudziła!-krzyknęła jedna z pielęgniarek.
Doktor był tak oszołomiony, że mimo temu, że jej nie znał i tak zaczął skakać z radości. Miał wiele takich przypadków, lecz tylko Alice tak długo się nie wybudziła. Był to cud. Uradowany lekarz zrobił jej jeszcze badania i od razu zadzwonił do bliskich.
***
-Mamo! Telefon dzwoni! -głośno krzyknęła do matki Emily.
Zrezygnowana Betty już dawno straciła nadzieję na zakończenie tego cholernego snu córki, lecz kiedy usłyszała, że dzwonią ze szpitala, bardzo się wystraszyła. Miała różne myśli. ,,A może Alice umarła? Co ja wtedy zrobię..." Trząsącą ręką odebrała. Jej przypuszczenia się nie sprawdziły. Z wielką radością w głosie doktor powiedział:
-Mam dla państwa cudowną wiadomość. Państwa córka się wybudziła!

Mam nadzieję, że się podobało. Napiszcie mi w komentarzach co mam zmienić i czy się Wam podoba.
Do następnego!
-PrettyGirL--
.

AliceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz