moon ; 1

837 128 30
                                    



Michael rzadko widywał Luke'a poza szkołą.

Blondyn zazwyczaj siedział ze swoim szkicownikiem i rysował, nie dopuszczając do siebie absolutnie nikogo, co sprawiło, że na dzień dzisiejszy nikt już nawet nie próbował. On był po prostu odizolowany, cichy i skrywał w sobie dużo tajemnic, które zawsze były dla Michaela zagadką, ale co mógł zrobić?

Lubił fakt, że zamieszkał naprzeciwko niego i czasami, kiedy nie mógł spać, obserwował go przez okno. Bo Luke nigdy nie spał i to tylko sprawiało, że Michael był jeszcze bardziej zaciekawiony jego osobą. Czasami nie było go w pokoju, a kolorowowłosego chłopca zżerała ciekawość,gdzie mógł być. Lecz nie mógł dać po sobie poznać nic,ponieważ Hemmings był jego małą obsesją, a nie mógł liczyć na nic więcej. Próbował o nim zapomnieć i zadurzyć się w kimś,kto rzeczywiście mógłby to odwzajemnić, kto mógłby chociażby rzucić mu spojrzenie, ale nie potrafił.

Uwielbiał zimne, błękitne tęczówki Luke'a, choć on nigdy nie zaszczycił go spojrzeniem. Uwielbiał jego lekko zadarty nos i usta, które zawsze były ściągnięte w niepewnym wyrazie. I kochał sposób, w jaki rysował. Chciał pewnego dnia ujrzeć choć jeden szkic. Zauważył, że Luke rysuje zawsze z zamkniętymi oczami i to napawało go podziwem do tego, jak wiele tajemnic skrywał.

I być może nadal podziwiałby go tylko z ostatniej ławki, ze swojego okna, z ukrycia gdyby nie jedna noc, której postanowił przejść się na nocny spacer i spotkał Luke'a, a on każdego dnia był coraz mniej tajemniczy.


Naciskam na klamkę i opuszczam dom, naciągając kaptur czarnej bluzy na głowę i wzdycham,ponieważ to kolejna noc, kiedy nie mogę spać. Nie mam konkretnego miejsca, do którego mógłbym się udać, więc po prostu idę gdzie mnie nogi poniosą, aż znajduję się w parku.

Noc jest bezgwiezdna i jedynie księżyc, a raczej jego część, oświetla moją drogę, nie przeszkadza mi to jednak.

Wtedy zauważam czyjąś sylwetkę i jestem zaskoczony, ponieważ wygląda znajomo, a kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że to naprawdę Luke, unoszę wysoko brwi. Przez chwilę waham się, czy powinienem do niego podejść, ponieważ on i tak mnie odtrąci, ale może przynajmniej dowie się, że istnieję? Ewentualnie może też kazać mi odejść, nie zwracając uwagi na moją twarz, ale plusem będzie sam fakt, że odezwie się do mnie.

Podchodzę więc i zajmuję miejsce obok niego, na zielonej ławce. Mogę wyczuć to, że jego ciało się spina, a on powoli skierowuje swoje spojrzenie na mnie. W zaczerwienionych dłoniach trzyma żółty szkicownik, z którym się nie rozstaje i zaciska na nim palce.

Między nami panuje cisza, i choć to kilka sekund, czuję się naprawdę niezręcznie, więc odchrząkuję cicho i zastanawiam się, co mogę powiedzieć. Powitanie go byłoby czymś zbyt oczywistym. Jestem pewien, że zignorowałby mnie.

Czasami myślałem o nim jak o motylu.Był czymś pięknym, ale zbyt nieuchwytnym. Myśl o tym, że ktoś mógł go skrzywdzić wcześniej często mnie nawiedzała i być może to był powód jego zamknięcia się w sobie, ale jedyne co mogłem,to snucie domysłów.

- Dlaczego twoje oczy zawsze są zamknięte, kiedy rysujesz? - pytam, a on wydaje się zaskoczony tym,że nadal tu jestem.

Wtedy widzę jak kąciki jego ust drgają, a on spuszcza wzrok na kolana. Zwinnymi palcami otwiera szkicownik na przypadkowej stronie i wtedy dostrzegam, że owszem,rysuje ale między każdym elementem znajduje się wyraz. Kiedy składam to w całość, mogę stwierdzić, że jest to piosenka, i to naprawdę dobra.

- Świat jest piękniejszy, kiedy nie patrzysz – tłumaczy powoli. Jego głos jest głęboki i wypełniony spokojem, a na koniec patrzy na mnie, jakby próbował wyczuć, czy zrozumiałem.

Kiwam tylko głową, nie będąc pewnym, czy chce mojej odpowiedzi.

- Na świecie jest wiele pięknych rzeczy. - Argumentuję, wyciągając z kieszeni papierosa i odpalają cgo, po czym obserwuję dym uciekający w niebo i rozmywający się w powietrzu.

- Ludzie lubią udawać, że to co widzą jest piękne, bo lubią się okłamywać. Chcą mieć nadzieję, że nie wszystko jest zniszczone, a oni sami mają czarne serca. Jeśli przyjrzysz się czemuś z bliska, to nigdy nie będzie perfekcyjne. Dym jest czymś, co wydaje się być piękne na tle nieba, ale tak naprawdę cię niszczy, a potem znika. - Zauważa, milknę, kiwając głową.

Luke po kilku minutach wstaje,znikając w tle latarni, a ja obserwuję dym dopóki papieros nie zgaśnie. Potem znowu mój wzrok pada na księżyc i zauważam między nim a Lukiem pewne podobieństwo. Luke nie pokazuje nikomu siebie, ale nocą jestem tym, który poznaje go kawałek po kawałku, mimo że muszę długo czekać, aż nastanie pełnia i z jego ust wyjdzie sama prawda.


waste the night ; mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz